Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

The Ploy: Nasze piosenki dobrze się gwiżdże na rybach

O tym, jakie to uczucie zagrać koncert na dachu i ile się zarabia z kowbojskiego kapelusza, opowiadają muzycy z zespołu The Ploy. Grupa wystąpi w poniedziałek na Dziedzińcu Masztalarni CK Zamek.

The Ploy. Fot. archiwum prywatne - grafika artykułu
The Ploy. Fot. archiwum prywatne

The Ploy to młoda poznańska formacja, grająca muzykę z pogranicza elektroniki, rocka i popu. Na swoim koncie ma zarówno występy dla kilkutysięcznych tłumów, jak i koncerty dla kilkudziesięciu widzów. Zespół tworzą Iwo Borkowicz - założyciel i wokalista, okazjonalnie gra także na gitarze i klawiszach; Stefan Czerwiński - gitarzysta i klawiszowiec grupy; oraz Andrzej Zujewicz - odpowiedzialny za perkusję, klawisze i trąbkę. W swoim dorobku muzycy mają już materiał na dwa albumy. Jeden z nich jest dostępny w sieci, gdzie odnosi popularność. Zespół przygotowuje się też do wydania płyty studyjnej. Dziewiątego września The Ploy zagra na Dziedzińcu Masztalarni CK Zamek w ramach cyklu imprez organizowanych przez klub Pod Pretekstem.

Od kiedy istnieje zespół The Ploy?

Iwo Borkowicz: Znaliśmy się już wcześniej, ale jako zespół powstaliśmy pod koniec 2009 roku. Nasz pierwszy koncert był jednocześnie przeglądem młodych zespołów akademickich Radia Afera.

Stefan Czerwiński: Zaraz potem był zamknięty koncert u Iwa w mieszkaniu, a w 2010 roku przegląd w Jarocinie, na który nie dostaliśmy się za pierwszym razem. Na Małej Scenie udało nam się zagrać dopiero rok później.

Andrzej Zujewicz: Potem przyszła kolej na rozgrzewanie publiczności przed koncertami Brodki, Fisza czy Rojka z Myslovitz, który zresztą zagrał wtedy po raz ostatni ze swoim zespołem. Podczas Before Party Open'era słuchało nas tysiąc festiwalowiczów pod sceną i około 4 tys. dookoła niej.

Który koncert wspominacie najmilej?

S.Cz.: Wszystkie te koncerty były wyjątkowe. Trzeba dodać, że nie rozróżniamy ich na mniejsze czy większe, bo te małe gra się równie dobrze jak te duże. Pamiętam koncert w Buku pod Poznaniem. Zwykła knajpa, gdzie panowie popijają wódkę, oglądając mecz. Nie było tam ani jednego wolnego kawałka podłogi. Mija 5 minut, właściciel chowa krzesła i wyciąga scenę, która jest jego autorską konstrukcją. Nagle pojawia się nagłośnienie i okazuje się, że jest tu wszystko, czego potrzeba, by zagrać koncert.

I.B.: O dziwo, warunki były nawet lepsze niż w większości klubów, które mają własną scenę. Co ciekawe, grając w tak małym miejscu, nie biletowaliśmy koncertu, myśląc: niech wchodzi cały Buk. I faktycznie, przyszedł cały Buk!

Więcej...