W Skaj is the limit odnosi się Pani do czasu transformacji. Jakie miała Pani doświadczenia z tamtego okresu?
Byłam wtedy bardzo młoda. Podglądałam swoich rodziców. Dorastając miałam poczucie, że wszystko jest możliwe. Klasa średnia się wzbogacała, a każdy kombinował na różne sposoby, aby utrzymać swoją rodzinę. Mój tato jeździł po nocach i montował anteny satelitarne. Później został zatrudniony w japońskiej firmie Hitachi i sprzedawał różne sprzęty. Z kolei mama prowadziła na warszawskim Mokotowie wypożyczalnię kaset wideo. Na Stadionie 10-lecia sprzedawaliśmy swoje ubrania...
Czyli można powiedzieć, że Pani rodzina znajdowała się na samym czele transformacji!
Tak. Pamiętam, jak powolutku stawaliśmy się mistrzami podróbek, próbując naśladować zachodnie standardy. Tata kupił swój pierwszy neseser i chodził w garniturze do pracy. Niejako został bohaterem polskiej transformacji. Ówczesny strój, język, normy obyczajowe były dla mnie normalnością i normatywnością. Dopiero przy pracy nad Skajem... po raz pierwszy bliżej się temu przyjrzałam.
Na pewnym etapie pracy zaczęłam zgłębiać tematy mafijne, które z jednej strony były wtedy bardzo bliskie, a z drugiej nie były dla mnie dostępne ze względu na mój wiek. Bez wątpienia rodził się wtedy polski kapitalizm, a z nim przyszły zmiany tożsamościowe i przekształcenia ciała społecznego, fizycznego i politycznego. W kontekście Skaj is the limit było to dla mnie najbardziej interesujące.
Co spowodowało, że uznała Pani, że czas się zająć tym tematem? Czy wiązało się to ze wzrostem zainteresowania dekadą lat 90. w ostatnim czasie, pojawieniem się badań duchologicznych? W międzyczasie estetyka taśm VHS zaczęła nas wzruszać, a nie brzydzić. Długo przecież ten okres wspominano ambiwalentnie i dopiero teraz patrzymy na niego z zauważalną nostalgią.
Zawsze interesowały mnie tamte czasy. Przełomowy moment nastąpił, gdy Karolina Mełnicka, która w Skaj is the limit jest autorką oprawy wizualnej i kostiumów, przyszła do mnie z takim tematem. Zaczęłyśmy dyskutować o tym, że interesujące byłoby zrealizowanie projektu odnoszącego się do estetyki transformacji.
Czytałam Duchologię Olgi Drendy, sięgałam zresztą do bardzo wielu lektur, oglądałam też głupiutkie filmiki na YouTube, traktując je jako swoiste "archiwum". Na początkowym etapie projektu interesowały mnie relacje świadków koronnych i kobiet towarzyszących postaciom mafijnym. Spotkałam się również z Moniką Banasiak, tzw. "Słowikową".
Czy zatem postaci ze Skaj is the limit to "gangusy" i ich kobiety?
Nie do końca. Bardzo interesuje mnie praca z kostiumem, który przekształca ciało, nadaje mu zupełnie inne możliwości motoryczne, zmienia jego parametry. Miałam do dyspozycji trzy ciała o różnej budowie - i nadal mam! Zależało mi na tym, aby nie iść w kierunku tego, co ciała oznaczają w kategoriach tożsamościowych - aby kulturysta nie do końca oznaczał kulturystę, a kobieta o ciężarnej budowie - "ciężarnej". Chciałam im nadać zupełnie inne znaczenia.
Czym się Pani kierowała w takim podejściu do ciała?
Zainspirowałam się czasowo-przestrzenną teorią queeru Jacka Halberstama, zawartą w jego The Queer Art of Failure. W Polsce ukazała się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej pod tytułem Przedziwna sztuka porażki. Halberstam wyjaśnia w niej, że squeerowani są nie tylko geje, lesbijki, osoby biseksualne - ale i ci, którzy należą do grup wykluczonych. Żyją oni poza normami społeczno-obyczajowymi, narzucanymi przez instytucję rodziny czy prawa rynku. Mogą należeć do nich zarówno bezdomni, pracownicy seksualni, dilerzy, jak i ekscentryczne grupy o własnej tożsamości i normach.
Chciałam, aby bohaterem polskiej transformacji było kolektywne ciało, które opowiada o tym, co się wtedy działo. Jest to świadek historii, mówiący językiem dóbr luksusopodobnych. W Skaj is the limit nie ma więc wcale "gangusów" czy ich kobiet, tylko pojawiają się twory, trzy ekscentryczne postaci żyjące nienormatywnie, na uboczu, w czasie równoległym. Opowiadając historię, queerują zarazem transformacyjne archiwa. Pojawia się na przykład Jajo Fabergé, które jest nowobogackim symbolem tego okresu. Poza tym występuje również zakopiański baran i skajkowa sofa. To trzy głosy, które można usłyszeć w performansie.
A postaci w kostiumach?
Są tożsame z tym, co słyszymy z offu, a jednocześnie wytwarzają specyficzną obecność. Dużo pracowałam z wirtuozerią porażki i zjawiskiem mini-zwycięstw. Zależało mi na tym, aby ciała współdziałały ze sobą, nie zawsze wytwarzając przy tym konkretny sens. Stąd choć w tym performance'ie pojawia się bardzo dużo pomysłów choreograficznych, to czasem brakuje im logiki.
Czyli napisała Pani te wypowiedzi z perspektywy przedmiotów?
Teksty były tworzone kolektywnie. Nim powstały, oglądaliśmy dużo wywiadów z osobami ze środowiska mafijnego. A teksty pisali wszyscy artyści zaangażowani w ten projekt. Potem dramaturżka Anka Herbut przekształcała je, dodając do nich swój autorski sznyt i język. Zdecydowałyśmy, że finalnie te wypowiedzi będą rymowane.
Czy te przedmioty komentują rzeczywistość transformacji, czy odnoszą się raczej do postaci performujących na scenie?
Robią i jedno i drugie, bo w tekście te dwie perspektywy mieszają się ze sobą. Z narracji można wyczytać, co się dzieje między nami, a z drugiej strony poznać komentarz, który odnosi się do lat 90.
Czy współpracowała Pani przy premierze Skaj is the limit z tancerką znajdującą się w ciąży?
Tak. A teraz ja jestem w ciąży. Na potrzeby zaistniałej sytuacji trochę zmieniłyśmy choreografię. Ale nadal trzymamy się tematu trzech różnych ciał o odmiennej budowie, wzbogaconych i "wzmocnionych" kostiumem.
Czy za pomocą wprowadzenia postaci w ciąży odnosi się Pani do lat 90. jako okresu szeroko pojętej płodności, rozkwitu nieznanych dotąd form? Potocznie się zresztą mówi, że wiele nowych zjawisk się właśnie wtedy "narodziło".
Nie. Nad tym projektem pracowałyśmy jeszcze od 2019 roku. W międzyczasie tancerka Tatiana Dziewanowska zaszła w ciążę. Wiedziałam więc, że na pokaz rezydencyjny w Zamku Ujazdowskim będę miała taką sytuację. Nie chciałam jednak z niej rezygnować - i na tej podstawie zmieniłam koncepcję projektu.
Nie do końca nawiązuję do tego, z czym utożsamia się ciążę. W Skaj is the limit może być to po prostu taki rodzaj brzucha - podobnie, jak silna, umięśniona jest postać kulturysty. Nie chodzi zresztą o siłę, a o transformację ciał. Może brzuch nie świadczy wcale o żadnej ciąży? Może to jest to jajo, które znajduje się obok na scenie? Chcę, by spróbować o tym myśleć nie kierując się prostą logiką. W Skaj is the limit nie jesteśmy już Izą, Tatianą czy Kamilem, a raczej wytwarzamy na scenie postaci.
Rozmawiał Marek S. Bochniarz
*Iza Szostak - tancerka i choreografka. Absolwentka Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej im. Romana Turczynowicza w Warszawie (2003) oraz Codarts - Rotterdam Dance Academy w Holandii (2008). Zadebiutowała Karmi-go. Realizuje spektakle i działania performance, w tym: From culture to nature, The Glass Jar Next to the Glass Jar, Ciało. Dziecko. Obiekt, Priv, Balet koparyczny, National Affairs. Szostak jest autorką choreografii do wielu przedstawień teatralnych. Od 2013 roku współtworzy warszawskie Centrum w Ruchu.
- Skaj is the limit
- choreografia: Iza Szostak
- po pokazie 10.06 odbędzie się artist talk, który poprowadzi Andrzej Pakuła
- 10 i 11.06, g. 20
- Pawilon
- bilety: 20-30 zł
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021