Sala w Pawilonie jest zadymiona, słychać elektroniczną muzykę, na tle której ostrymi krawędziami odznaczają się dźwięki pojawiającego się na ekranach pisanego właśnie kodu. Mniejszych ekranów jest kilka - na jednym z nich dostrzegamy wizerunek palącego się kominka, na pozostałych niezrozumiałe kody. Główny, największy ekran projekcyjny, znajduje się naprzeciw nas. Trwamy w półmroku w oczekiwaniu na rozpoczęcie podróży "Cyber elfa", w międzyczasie identyfikując poszczególne elementy scenografii: dwa duże biurka, stanowisko Szpecht z trzema laptopami, nieopodal stanowisko Krzysztofa Kaliskiego odpowiedzialnego za muzykę na żywo. Na podłodze szereg roślin, na biurkach też - towarzyszą im książki, notatki, termosy z herbatą, którą niedługo będziemy wspólnie pić. Po chwili Szpecht włącza neonowe taśmy, które rozświetlają całą instalację.
Czasami odwraca się w kierunku publiczności, ale częściej mówi do nas ze swojego stanowiska - a jej twarz (i elfie uszy) widzimy na ekranie projekcyjnym, przez pryzmat kamerki laptopa. Szpecht przez ponad godzinę opowiada o tym, do czego wszyscy się już przyzwyczailiśmy - o wojnie w Ukrainie. Zaczyna od przedstawienia elfiego społeczeństwa - internetowych aktywistów, zwykłych ludzi, przed którymi postawiono zadania monitorowania, archiwizowania i wreszcie zwalczania rosyjskiej dezinformacji, trollingu i fake newsów. Grupa powstała w Litwie i aktywnie działa od 2014 roku, czyli od momentu nielegalnej aneksji Krymu przez Rosję. Zaczęło się od kilku cyber elfów, dziś jest ich kilka tysięcy w trzynastu krajach - liczby te zmieniają się codziennie.
Szpecht mówi, że jej każdy dzień zaczyna od przeglądania kanałów na Telegramie, których jest około 60 - niektóre z nich są prowadzone przez lokalne władze, inne przez media czy osoby prywatne. Żeby "oderwać się" od wojennej codzienności, ogląda rosyjskie programy, które ze względu na propagandowy akcent stały się czymś w rodzaju guilty pleasure. Powoli zanurzamy się w rzeczywistości cyberaktywistów: dziennikarka wylicza podstawowe zasady bezpieczeństwa, o których należy pamiętać. Te dobre praktyki zakładają korzystanie z sieci VPN, TOR, bieżącą aktualizację systemu, korzystanie z wieloetapowej weryfikacji i automatycznego generowania haseł oraz pracy z kilku urządzeń (komputerów, telefonów), nigdy z tych prywatnych.
Ten performatywny wykład jest z jednej strony podsumowaniem dotychczasowej działalności Szpecht, z drugiej zaś niesie za sobą olbrzymią wartość zarówno informacyjną, jak i uświadamiającą. Pokazuje bowiem, że nawet działania niewymagające zaawansowanej znajomości technologii, o ile dobrze zaplanowane, są znaczące i pozwalają na zmianę.
Przykładem takich działań była jedna z pierwszych akcji IT Army of Ukraine, którą powołał Mykhailo Fedorov, ówczesny wicepremier i minister transformacji cyfrowej. Jednym z przedsięwzięć IT Army była organizacja ataków DDoS - w tym samym czasie duża liczba komputerów łączy się z wybraną witryną, co w konsekwencji powoduje przeciążenie serwera, a witryna przestaje działać. Szkody, które wyrządzili cyberaktywiści po dwóch latach działalności, szacuje się na setki milionów dolarów.
Wykład o cyber elfach można podzielić na kilka części: pierwsza portretowała społeczność cyberaktywistów, druga omawiała specyfikę rosyjskich operacji propagandowych, trzecia zaś podkreślała wagę procesu, jakim jest archiwizacja materiałów, które mogą być wykorzystane w kontekście przyszłych procesów.
Choć sam wykład trwał nieco ponad godzinę, Szpecht zadbała o to, by całe zdarzenie było zajmujące. Udało się to nie tylko dzięki muzyce czy sposobie przedstawiania zdjęć i filmów, który był niezwykle dynamiczny i przypominał coś w rodzaju kolażowego teledysku złożonego z wideo wycinków z programów informacyjnych, filmów na YT czy memów. Interesującym aspektem były też zaplanowane pauzy - sięgnięcie pod krzesło po kartkę, na której znajdował się kod QR prowadzący do wybranych projektów dziennikarki; wspomniane już na początku wspólne picie ciepłej herbaty czy wreszcie wizyta Joli, psa, który trafił do Warszawy wskutek rosyjskiej inwazji i którym zaopiekowała się Szpecht - najpierw w ramach domu tymczasowego, potem stałego.
Szpecht, opowiadając o rosyjskich operacjach w cyberprzestrzeni, zaznaczyła, że te technologiczne (z wyjątkiem rosyjskiego ataku na dostawcę internetu satelitarnego, Viasat, wskutek którego ucierpiała nie tylko Ukraina, ale także Niemcy czy Stany Zjednoczone), sprawiały wrażenie pospiesznych i niedokładnych, nie przynosząc oczekiwanych rezultatów. Rosja skupiła się zatem na atakach psychologicznych i propagandowych, które miały zniszczyć morale Ukraińców i ich sojuszników. W ramach przykładów dziennikarka przywołała m.in. archiwalny materiał, który ukazał się dwa lata temu w rosyjskiej telewizji - była to relacja z rozbrojenia rzekomej kryjówki terrorystów ukraińskich planujących zamach na Sołowjowa. Znaleziono tam domowej roboty bombę, broń, ukraińskie paszporty, Mein Kampf, narkotyki, używki i... trzy gry The Sims 3 (agenci pomylili się i zamiast kupić trzy karty SIM, kupili trzy gry). Portretowanie Ukrainy jako kraju neonazistowskiego po raz pierwszy pojawiło się w styczniu 2022. Choć propaganda ta jest często bardzo karykaturalna - zobaczyliśmy m.in. nagranie z ukraińskiego placu zabaw, na którego powierzchni w pewnym momencie pojawiła się podświetlona swastyka - to Rosjanie stosują też bardziej szczelne zabiegi mające na celu fałszowanie rzeczywistości. Przykładem tak rozumianej cenzury jest zbrodnia w Buczy - Szpecht wyszukiwała to hasło równocześnie w Google i w Yandex (rosyjskie Google). Podczas gdy wyniki wyszukiwania Google pokazują miasto zniszczone wskutek okupacji, Yandex zwraca wyniki w postaci zdjęć miasta nienoszącego żadnych śladów działań wojennych.
Jak zaznacza dziennikarka, neonazistowska propaganda prowadzona przez Rosję nasila się w sytuacjach, w których świat dowiaduje się o brutalnych działaniach rosyjskiej armii. Według Szpecht to właśnie w tych momentach władze potrzebują narracji, która pokazuje świat w czarno-białej wersji i daje swego rodzaju przyzwolenie na kontynuację dotychczasowych działań.
Wojna w Ukrainie jest najlepiej udokumentowaną wojną w historii - każda osoba posiadająca telefon jest bowiem świadkiem. Materiały, które pojawiają się w sieci, w mediach społecznościowych są weryfikowane (za pomocą zdjęć satelitarnych, nowych technologii czy relacji naocznych świadków) i archiwizowane przez cyberaktywistów, trafiają potem na live mapę "Eyes on Russia".
Elfi pokój, do którego zaprosiła nas Magda Szpecht jest bardzo pojemny. Liczba materiałów, które zobaczyliśmy podczas wykładu była przytłaczająca - a to zaledwie wycinek archiwum, które powiększa się każdego dnia. Dziennikarka mówi, że praca cyberaktywistów to zbieranie dowodów na poczet przyszłych procesów. Mimochodem wspomina o aktywistycznym wypaleniu, długiej pracy spędzonej przed ekranami komputerów i telefonów - nie poświęca temu więcej niż chwilę, ale ta chwila wystarczy, by w głowie pojawiły się kłębiące myśli. Co zrobić, by nie być biernym świadkiem?
- Eyes on Russia Map - projekt mający na celu dokumentację wszystkich materiałów związanych z wojną w Ukrainie.
- Digital Forces of Ukraine - platforma, w ramach której można działać na zasadzie wolontariatu.
- 1920.in - strona, która została przygotowana w celu przełamania cenzury informacyjnej i pozwala wysłać do przypadkowej osoby w Rosji wiadomość o tym, co dzieje się w Ukrainie.
Klaudia Strzyżewska
- Magda Szpecht, Cyber elf - praktyki cyberaktywistyczne
- 25-26.04
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024