Kultura w Poznaniu

Teatr

opublikowano:

Pooszukujemy się trochę

- Jestem trochę szczęśliwy, trochę nie jestem szczęśliwy, trochę walczę. Próbuję się siłować z życiem. Nie do końca chce mi się o tym mówić, jakoś tak mi to nie leży - mówi zakłopotany Aktor-celebryta w Magicznym świecie kłamstwa. Monodram Macieja Adamczyka konfrontuje nas z wieloma poziomami funkcjonowania kłamstwa w społeczeństwie i w doświadczeniu jednostki. Rzecz jest również o zwodzeniu widza w teatrze. To wypowiedź rozdartego psychicznie artysty, który opowiadając o przeżyciu pandemii, wykluczeniu niezależnej kultury w kryzysie, sięga po figurę kłamstwa, by uniknąć ekshibicjonizmu. Nie wiemy, ile w tym cierpienia autobiograficznego, a ile fikcji. Ból przeżycia całości monodramu jest prawie nie do zniesienia.

. - grafika artykułu
fot. Zdzisław Orłowski

Pierwsza scena to wyliczanka różnych magicznych światów. Wojeryzm miesza się ze sferą ciała i krótkimi (ach, za krótkimi!) uniesieniami hedonizmu. Piękne majaki samooszukiwania się o życiu w harmonijnej wspólnocie, złudzeń o solidarności ludzkiej, urywają się wraz ze strasznymi koszmarami, konfrontacją z opresyjną rzeczywistością, o której pozostaje już tylko kłamać, by ją jakoś przeżyć, by choćby wegetować: - Magiczny świat przeżywania. Magiczny świat wspólnoty. Magiczny świat podglądania. Magiczny świat oglądania. Magiczny świat bycia razem. (...) Magiczny świat sutków. Magiczny świat brzucha. Magiczny świat  stópek. Magiczny świat śliny zbierającej się w kącikach ust. Magiczny świat seksu oralnego. Magiczny świat seksu analnego. Magiczny świat dręczenia. Magiczny świat zniewolenia. Magiczny świat orgazmu Aaaaaa. Magiczny świat płynów ustrojowych. Magiczny świat zapachów cielesnych. Magiczny świat uniesień. Magiczny świat upadków. Magiczny świat marzeń i magiczny świat rozczarowań. Magiczny świat prawdy. Magiczny świat dogmatu. Magiczny świat kłamstwa - wylicza Maciej Adamczyk w swoim monodramie.

W drugiej scenie aktor przyjmuje perspektywę zewnętrzną, spoglądając szyderczo na planetę Ziemię. - Kłamstwo rządzi światem, tak? I dobrze, i dobrze, i dobrze. Ludzie pozwolili, żeby było w każdej części ich życia. I dopuścili do tego, że największe nawet kłamstwa zamieniają w niewinne nieprawdy" - mówi głosem wrednego chochlika artysta, wtulony w róg sceny, kompulsywnie symulujący ruchy frykcyjne i seks oralny. Kolejna scena ma charakter przemowy do tłumu. Aktor-celebryta dociera w miejsce X, mówiąc do niewidocznych ludzi: - Witajcie! Przyleciałem tutaj do was moim prywatnym odrzutowcem. Wiem, jak to źle wygląda w sprawie, którą tutaj robicie, wiem. I przepraszam was i Matkę Ziemię za to, ale chciałem być jak najszybciej się da. Żeby nie czekać, żeby nie tłuc się samochodem przez trzy dni czy pociągiem przez cztery dni. (...) ale kiedy zobaczyłem wasze głowy falujące, ten piękny tłum, i zobaczyłem waszą sprawę w telewizji, to pomyślałem sobie: muszę tu być! Muszę tu być natychmiast, zaraz. Więc nie zastanawiałem się, wsiadłem i przyleciałem (...) Pamiętajcie: jestem z wami i jestem po waszej stronie.

Adamczyk odnosi się w tej scenie do takich zjawisk jak czarna turystyka, celebryci wykorzystujący tragedie i kataklizmy do pokazywania się publiczności i odgrywania fałszywego z gruntu poruszenia jakowymś dramatem. Poniekąd bawi się również i figurą Melanii Trump, która dwa lata temu na spotkanie z dziećmi imigrantów założyła niesławną kurtkę "I really don't care, do u?" (z ang.: "Mam to gdzieś, a ty?"). W kontekście pandemicznej aury beznadziei i bezsilności, szczelnie otulających ten depresyjny monodram, odruchowo pomyślałem o #hot16challenge, czyli zbiórce pieniędzy dla walczącego z pandemią personelu medycznego. Czy zapomnimy kiedykolwiek kuriozum rapującego prezydenta RP w kontekście rządu ignorującego tegoż personelu problemy, ludzi mierzących się z niedostatkiem środków ochrony osobistej?

Scena czwarta wprowadza element metateatralny. Aktor jest przepytywany przez Dziennikarkę (głos Katarzyny Pawłowskiej spoza kadru) w kontekście motywu dorabiania gęby, budowania publicznej persony, w której pewna sztuczna, wykoncypowana wizja nas w społeczeństwie pozwala nam skrywać to, co naprawdę myślimy: - Ja sam tę twarz oczywiście od prawie pięćdziesięciu lat znam, bo jest moja i muszę z nią żyć. Ale to wcale nie jest takie proste żyć z taką twarzą - mówi Adamczyk. Mając już urobioną gębę, można jednak podróżować i celebrycić, udając wsparcie: - Jeżeli to jest jakieś globalne, totalne kłamstwo, no to wiadomo, że reaguję alergicznie i wsiadam do swojego prywatnego samolotu i przylatuję, żeby załatwić sprawę razem z walczącymi - deklaruje. Oczywiście może tu chodzić też o wszechwładnych i leniwych, wygodnie i bezpiecznie żyjących polityków, w tym tych od zarządzania środkami na kulturę. To przecież niektórzy z nich pozostawili w sytuacji pandemii twórców i twórczynie kultury samych sobie, skrzętnie skrywając pod płaszczem działań pozorowanych i niewystarczających obojętność na cierpienie innych, nagle pozbawionych środków do życia. Jedna z najniższych empatii na świecie to przecie narodowa duma kapitalistycznej, rozwijającej się Polski.

Przy scence z naukowcem bełkoczącym przeintelektualizowane bzdury na temat mechaniki szczęścia można mimowolnie westchnąć: "ach, ten świat oderwanych od życia intelektualistów, dywagujących przy kawiorze o ludzkim cierpieniu!". Wraz z upływem czasu i kolejnych scen, Magiczny świat kłamstwa zaczyna powoli gromadzić coraz więcej motywów autobiograficznych swojego twórcy, przy czym nie wiemy nigdy do końca, jakie są w nich proporcje wyznania i mistyfikacji, gdyż - jak zauważa celebrycki Aktor: - Samo aktorstwo jest kłamstwem. No cóż, nie oszukujmy się. Zawodowo kłamię. Zarabiam na tym pieniądze i to całkiem niezłe. Wydaje się, że jednak głosem bardzo osobistym jest stwierdzenie padające później: - Jest w tym coś moralnie odpychającego, gdy ktoś cały swój czas poświęca analizie filozoficznej, podczas gdy tylu ludzi na świecie walczy o przetrwanie.

Jest i miejsce w tym monodramie na gorzki komentarz do postaw konformistycznych, gdy leżący na stole aktor duma na dwa głosy: - Może powinienem pójść do domu starców i rozdawać zupę? Nieeeee. Leniuchuj, poszerzaj przestrzeń, leniuchuj. Nieee. A może powinienem orać swoje poletko, jestem aktor, mam traktor, może powinienem zaorać tę rolę? (...) Pamiętaj, że każdą przyjemność należy wyrównać odpowiednią ilością poczucia winy. W tym momencie z kwaśnym uśmiechem przypomnimy sobie, jak media brukowe lubią donosić o wściekle bogatych celebrytach dzielących się stale zdjęciami z tropikalnych wakacji. Są i ci etatowcy (do których nie należy Teatr Porywacze Ciał), którzy w pandemii trafili na pracę zdalną. W monodramie jest i kameralne, cieplutkie miejsce dla nich: - O, to nie, to nie dla mnie. Ja raczej schowam się w pozycji bocznej bezpiecznej. Również i w bardziej bezpośredni sposób (poza kpiną z mody na morsowanie) Adamczyk podejmuje kwestię nowej normalności. Gdy Dziennikarka pyta: - Czy czujesz się bezpieczny?, Aktor odpowiada: - No troszeczkę niepoważne pytanie akurat na te czasy. Nie czuję się bezpiecznie. (...) Czuje się wręcz fizycznie zagrożony. (...)  Moje ciało mówi cały czas... sprzeczne informacje dostaję od mojego ciała. Też zaczynam fiksować na głowę, bo mam depresję i stany lękowe. To wszystko jest dla mnie ciężkie i załamujące.

Powiedzmy, że na zasadzie paradoksu Magiczny świat kłamstwa tak naprawdę nie oszukuje publiczności. Jest pozbawioną sztucznego optymizmu zapowiedzią upadku kultury w Polsce, a przede wszystkim schyłku kultury niezależnej. Adamczyk podejmuje kwestie, o których osoby z tej branży mówią dużo - i zapewne czują, że nikt ich nie słucha, bo wszyscy oglądają seriale na Netflixie bądź wcinają inne kulturalne czipsy. Ten monodram zwiastuje też jeszcze jedną plagę - ignorowaną i powoli, spokojnie rozwijającą się pandemię chorób psychicznych, w tym depresji. Magiczny świat kłamstwa uczy nas, że "Wygładzają się wszystkie ostre krawędzie, na których toczy się życie", a Aktor smutno konstatuje: - Muszę oczyścić się z roli, bo inaczej zostanie ze mną. Nie wystarczy tylko przekroczyć swoich granic, przechodzić siebie. Trzeba zrobić mądrze. Nagle jesteś kimś więcej niż tylko sobą. Masz kilka tożsamości, które walczą ze sobą. Ale w końcu coś pęka i chcesz uciec przed postaciami, które w tobie zamieszkały. Ale nie możesz, bo tak się nie da. To bardzo pociągające nie być sobą. Nagle okazuje się, że to nie ty wybierasz, tylko jesteś wybierany.

Marek S. Bochniarz

  • monodram Macieja Adamczyka Magiczny świat kłamstwa
  • Teatr Ósmego Dnia
  • 2.02

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021