Kultura w Poznaniu

Teatr

opublikowano:

Pieczątka na Himmelkommando

Przedstawienie Tutaj, czyli gdzie? Rzecz o (nie) pamięci przynosi słodko-gorzką, ciemną mimo wszystko satysfakcję z poczucia, że we współczesnym polskim teatrze wciąż da się podejmować tematykę Shoah w taki sposób, który potrafi skupić uwagę i wzruszyć zarówno starszą, jak i młodszą publiczność. Wcale nie przypisuję nikomu tych emocji, lecz zauważyłem i poczułem je u innych.

. - grafika artykułu
fot. Maciej Zakrzewski

Pierwsza prezentacja spektaklu w Poznaniu odbyła się dla grupy składającej się w większości z młodzieży licealnej. W trakcie spotkania po przedstawieniu dzielili się swoimi wrażeniami z twórcami, wskazując na dostrzeganą przez nich różnicę pokoleniową. Mianowicie młodzi twierdzą, że doskonale rozumieją niestosowność, niewłaściwość i krzywdzące oddziaływanie antysemickich żartów i frazesów. A dzięki spektaklowi wiedzą już, jak inaczej to zjawisko funkcjonowało w pokoleniu ich rodziców, którzy tenże antysemityzm czasem i nieświadomie nawet pielęgnowali. Jako że sam miałem jednak do czynienia również i z inną młodzieżą, jestem trochę sceptyczny względem idealistycznej wizji o pozytywnej zmianie międzypokoleniowej. Obawiam się też wspomnianej w tytule niepamięci, gdyż tematyka żydowska zdaje się ogólnie rzecz biorąc nie interesować młodych - chyba, że mówimy na przykład o kinie izraelskim, na które jakiś czas temu był nawet niezły hype. Tym bardziej potrzeba bolesnego, ale i absorbującego teatru o Shoah. Spektaklu angażującego widza, którego twórcy potrafią wyjaśnić tę tragedię nie tyle na poziomie martwego intelektu, sporej wiedzy i wachlarza chłodnych faktów, co bardziej skrajnych emocji, głębokich, międzypokoleniowych traum i antysemickiego szaleństwa w całej okazałości swej szpetnej i groteskowo uśmiechniętej maski. To istotne szczególnie w Poznaniu - historycznej twierdzy endeków i mieście z najbardziej rozwiniętą w kraju prasą antysemicką w okresie międzywojnia.

Decydując się na adaptację Rejwachu Mikołaja Grynberga, Dorota Abbe początkowo zamierzyła go jako monodram, proponując reżyserię Piotrowi Dąbrowskiemu. A jednak ten drobny, nieznośnie bezlitosny, dotkliwy i przedziwnie namacalny (choć niby fikcyjny) zbiór opowieści o żydowskości we współczesnej Polsce ostatecznie popchnął ich w zgoła innym kierunku. I tak na scenie pojawia się trójka aktorów, w tym Maciej Zakrzewski, znany w Poznaniu przede wszystkim jako fotograf wydarzeń teatralnych. W przedstawieniu Abbe i Dąbrowski bezustannie zmieniają się rolami, lecz Zakrzewski jest niezmienny w swojej podwójnej naturze - dokumentując spektakl, staje się zarazem figurą autora - (Mikołaj  Grynberg jest pisarzem i fotografem), który uważnie wysłuchuje historii różnych ludzi.

Choć Dorota Abbe i Piotr Dąbrowski zaprojektowali i zrealizowali spektakl Tutaj, czyli gdzie? Rzecz o (nie) pamięci z myślą o jego wystawieniu site-specific na terenie Muzeum Martyrologicznego w Żabikowie, to w zupełnie innych, nienaznaczonych pamięcią o Shoah przestrzeniach pobocznych Teatru Polskiego w Poznaniu - placu wokół budynku i barowej piwnicy - doskonale odnajdujemy zawarte w nim sensy. Ten tekst posiada niedający się od niego odjąć ciężar. Uniwersalność sytuowania i osadzania wraz z towarzyszącym jej nieprzyjemnym wrażeniem, jak ten spektakl wręcz upiornie łatwo się mości również i w tranzytowych, przejściowych i przypadkowych sferach, można zresztą potraktować jako wyjaśnienie ambiwalencji zawartej w tytule przedstawienia. Bo Tutaj, czyli gdzie? Rzecz o (nie) pamięci sygnalizuje zarazem wszechobecność, jak i wszechzniknięcie Żydów oraz ich Zagłady w Polsce.

Tutaj, czyli gdzie? Rzecz o (nie) pamięci otwiera rodzaj konduktu po placu przed teatrem. Na pierwszym przystanku słyszymy smutne i bezsilne stwierdzenie: - Są tacy ludzie na świecie, którzy uważają, że nas tutaj nie ma. Dla nich jest nas tak mało, że aż nic. Nie traćmy czasu na zastanawianie się, dlaczego tak myślą. Widocznie mają swoje powody.

Potem rozpoczyna się opowieść starszej kobiety o doświadczeniu Holokaustu. To osoba z rodziny Doroty Abbe, którą artystka kiedyś nagrała. Teraz zdecydowała się z tego materiału po raz pierwszy skorzystać, stawiając na trudną do przecenienia moc świadectwa. Być może dlatego Tutaj, czyli gdzie? Rzecz o (nie) pamięci trochę przypomina na początku izraelską wycieczkę do Polski po obozach zagłady i miejscach pamięci, w czasie której nastoletnia młodzież zostaje skonfrontowana z różnymi świadkami Shoah i wysłuchuje ich opowieści. Wraz z przechodzeniem do piwnicy teatru otrzymujemy kolejne historie, tym razem pochodzące już z Rejwachu. I w nie wierzymy. Czy ważne jest tak naprawdę, ile w nich zmyślenia a ile prawdy, skoro odmalowują znacznie lepszy, bardziej namacalny obraz problemu Polski z tematem żydowskim aniżeli niejedno reporterskie studium?

W kontekście powracających w trakcie przedstawienia, a przy tym pozbawionych kontekstu (acz nadal czytelnych, bo reprezentacyjnych i powtarzalnych) urywków relacji proza, którą Mikołaj Grynberg napisał w oparciu o historie autentyczne, nabiera charakteru performatywnego i quasi-magicznego. Być może potrzeba czasem właśnie takiej fikcji - miejscami lapidarnej, pełnej niedopowiedzeń, groteskowej, będącej śmieszno-strasznym destylatem inspirowanym rzeczywistością i ją komentującym, aby dziś skonfrontować widza z Shoah i mógł on coś w związku z tym jeszcze poczuć.

Odpowiedzialna za scenografię i kostiumy Paula Buczyńska wykorzystała motyw roślinnego wzoru. Pojawia się on na materiale zaprojektowanej przez nią sukienki Abbe i spodni Dąbrowskiego, a także na zasłonach i obrusach "wieczerzy", przy której zostaje usadzona publiczność. Widzowie dostają też pokryte takim wzorem maski, aby po założeniu ich wysłuchać snów dręczących jedną z postaci Rejwachu. Wszechobecność tego motywu sygnalizuje wiele rzeczy, czasem i sobie przeciwnych: tożsamość, powinowactwo, sąsiedztwo, pragnienie zarówno ukrycia się w anonimowości, zlania z całością, jak i chęć odnalezienia własnej przynależności. Idzie więc zarówno o afirmację, jak i oskarżenie, przypominanie o współodpowiedzialności, czy wskazanie na humanitaryzm człowieka, zderzony z rasizmem i uprzedzeniami zbudowanymi na podstawach wątłych, a jednak dziwnie trwałych. Opowieść dwóch braci, fabrykantów z Łodzi, podejrzewanych przez swoich pracowników o bycie Żydami, sygnalizuje zresztą, jak i wiele innych historii z Rejwachu, że każdy z nas może "zostać" Żydem choćby i przypadkiem i samemu doświadczyć prześladowania, przemocy i cierpienia.

Nie wiem, na ile świadomie Buczyńska wykorzystała motyw wzoru, który był podobnie użyty w kostiumach Konrada Parola i scenografii Aleksandra Prowalińskiego w spektaklu Michaś w reżyserii Mike'a Urbaniaka. Tam pojawił się niemniej w kontekście podwójnego wykluczenia głównego bohatera jako Żyda i homoseksualisty, wizualnie odnosząc się do ukrywanie przez niego tych dwóch "wyklętych" tożsamości. Choć Urbaniak próbował zmierzyć się z tematem Shoah, to jakby zbrakło mu po drodze odwagi czy przenikliwości i stąd ślizgał się po tej problematyce w scenie z ziemniakami dość naiwnej w swym charakterze, a przy tym zupełnie nie umiał dobrze poprowadzić nawet tak dobrego aktora, jak Piotr Nerlewski. Trochę lepiej wyszło mu z tematem homoseksualizmu, lecz miało się wrażenie, że i pod tym względem nie potrafi przekroczyć wsobności sztuki środowiskowej o charakterze pospiesznie zrealizowanej publicystyki LGBT+. O ile więc Michaś był raczej artystyczną porażką i zupełnie straconym potencjałem oferowanym przez możliwość opowiedzenia fascynującej i skomplikowanej historii Michała Głowińskiego, o tyle Abbe, Dąbrowskiemu i ich zespołowi sztuka udała się o wiele lepsza, wręcz doskonała. Tutaj, czyli gdzie? Rzecz o (nie) pamięci ma też potencjał, aby zyskać rezonans znacznie szerszy, aniżeli w ciasnym kręgu festiwali i wydarzeń o tematyce żydowskiej. Właśnie u takich twórców Mike Urbaniak mógłby pobierać lekcje, gdyby chciał jeszcze coś wyreżyserować.

Jeżeli izraelska młodzież musi obowiązkowo podróżować do Polski na "wycieczkę holokaustową", to nie rozumiem, dlaczego polscy nastolatkowie nie powinni otrzymywać podobnej edukacji ze strony swojego rządu. Elementem tej edukacji mogłoby się stać przedstawienie Abbe i Dąbrowskiego. W Tutaj, czyli gdzie? Rzecz o (nie) pamięci idzie przecież o przekazywanie, dzielenie się, współodczuwanie, opowiadanie sobie rzeczy, czy odczarowywanie koszmarów. Dyskusje po spektaklu rodzą się naturalnie, niejako siłą rzeczy, tematu i tego, jak został podjęty. To przedstawienie to zarówno seans spirytystyczny z upiorami i duchami nierozliczonej przeszłości, powtórka z dumań nad antysemityzmem w polskim życiu codziennym, demistyfikacja mitu o tolerancji Polaków, a także i mocne oskarżenie pod adresem tych, co nie odrobili lekcji historii i powtarzają ją w ramach współczesnych spektakli nienawiści. To również i mocna sztuka, w której artyści osiągnęli doskonałe połączenie swych wrażliwości i świadomości teatru, potrafiąc wstrząsnąć widzem i wycisnąć z jego oczu sążniste łzy, których istnienia być może nawet się po sobie nie spodziewał.

Marek S. Bochniarz

  • Tutaj, czyli gdzie? Rzecz o (nie) pamięci
  • tekst: Mikołaj Grynberg
  • dram.: Dorota Abbe
  • reż.: Dorota Abbe i Piotr Dąbrowski
  • przedpremiera: 27.08, Muzeum Martyrologiczne w Żabikowie
  • pokaz w Poznaniu: 4.10, Placówka Teatru Polskiego
  • kolejne spektakle: 15 i 22.11

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021