Kultura w Poznaniu

Teatr

opublikowano:

Jedyne takie...

Centrum Sztuki Dziecka świętuje jubileusz czterdziestolecia istnienia. To jedyna instytucja w pełni poświęcona interdyscyplinarnym działaniom kulturalnym dla młodych odbiorców i odbiorczyń. O powodach do radości i jubileuszowych wyzwaniach opowiada Joanna Żygowska - dyrektorka Centrum Sztuki Dziecka.

Kobieta w rozpuszczonych włosach i okularach siedzi w oknie. Dyskretnie się uśmiecha, patrzy w obiektyw. Za szybą okna zielone kwiaty w donicach. - grafika artykułu
fot. Grzegorz Dembiński

Początki Centrum Sztuki Dziecka sięgają lat 60. ubiegłego wieku, choć oficjalnie powstało w 1984 roku. Tysiące osób brały udział w tworzonych przez Was wydarzeniach, często może nawet nie wiedząc, kto za nimi stoi. Wyjaśnijmy... czym się zajmujecie?

Rzeczywiście czasami jest tak, że Centrum Sztuki Dziecka w Poznaniu nie od razu jest rozpoznawane jako instytucja, ale wiele osób zna nasze projekty. A są to np. Międzynarodowy Festiwal Filmów Młodego Widza Ale Kino!, Biennale Sztuki dla Dziecka, Ogólnopolski Przegląd Filmów Animowanych Tworzonych przez Dzieci Oko Kalejdoskopu (dziś koniecznie dodajemy: i młodzież), działalność w Scenie Wspólnej w Poznaniu czy Konkurs na Sztukę Teatralną dla Dzieci i Młodzieży. Jest też wiele innych działań, ale te są najbardziej charakterystyczne. Dodam też, że na początku działalności nie było to jeszcze Centrum, lecz Ogólnopolski Ośrodek Sztuki dla Dzieci i Młodzieży w Poznaniu. Znam sporo osób, dla których nasza instytucja to wciąż właśnie Ośrodek.

Z jednej strony jesteście organizatorami wydarzeń, ale tworzycie też zaplecze merytoryczne dla działań związanych z bardzo szeroko pojętą sztuką dla młodych. Wasze programy np. w przypadku Ale Kino! są podzielone na pokazy dla najnajmłodszych (od 0 do 5 lat), dla dzieci szkolnych oraz młodzieży i młodych dorosłych. Jak to opanować?

O tak, nasze grupy odbiorcze to bardzo rozległy temat! Można powiedzieć, że wciąż poszukujemy odpowiedzi na pytanie: "Co to znaczy, że młoda widownia jest w centrum naszych działań?". Nie ma na nie jednej odpowiedzi, ale to dobrze, bo oznacza ciągły namysł. Co to znaczy, że tworzymy dla młodych w konkretnych czasach? Skąd chcemy czerpać wiedzę, jakich badań potrzebujemy, by lepiej rozumieć konteksty, w jakich funkcjonują młode osoby? Jak społecznie zmienia się myślenie o dzieciach i dzieciństwie?

Teoretycznie macie dobrą sytuację, bo młodych widzów wciąż przybywa...

Z jednej strony tak, ciągle rodzą się nowe dzieci (choć statystycznie jest ich coraz mniej). To jest szansa i pułapka. Szansą tworzonej dla dzieci sztuki jest to, że może długo żyć, bo zmieniają się pokolenia. Od ośmiu lat w Scenie Wspólnej gramy spektakl blisko, który cały czas jest dla nas ważną pozycją repertuarową. Ten spektakl został wymyślony tak, by był  jednym z  pierwszych doświadczeń teatralnych w życiu. Zapraszamy na niego rodziców już z półrocznymi dziećmi. Szybko się z tego spektaklu wyrasta, ale wciąż pojawia się nowa widownia.

Natomiast pułapka polega na tym, by nie ulec przekonaniu, że można coś pokazywać przez wiele lat, niezależnie od tego, jakie to jest albo czy przypadkiem źle się nie starzeje, nie traci aktualności. Trzeba być czujnym, bo sztuka dla dzieci nie opiera się na tym, że raz coś wymyśliliśmy i to już zawsze będzie się sprawdzało. Jeżeli chcemy traktować młodą widownię serio, to ze świadomością, że forma ekspresji artystycznej, forma odpowiedzi na rzeczywistość, tak jak w sztuce dla dorosłych, się zmienia. Tu ma też znaczenie myślenie o zmieniającej się estetyce czy trendach. Nie można wierzyć, że sprawdzone rozwiązanie zawsze będzie dobre, bo wciąż przychodzą nowe dzieci.

To trudne. Powiem szczerze, że często mam wrażenie, że nie nadążam za myśleniem młodych ludzi. Czy jest coś, co uniwersalizuje te doświadczenia?

Niedawno, pracując nad 24. Biennale Sztuki dla Dziecka, które dotyczyło przyszłości, nagle zdałam sobie sprawę, że ta przyszłość bardzo szybko się zbliża. Może szybciej niż kiedyś, może po prostu zmieniło się moje jej rozumienie. Rzeczywistość dookoła się zmienia. Postęp technologiczny, ale też konflikty zbrojne, tematy związane z migracją, nasilający się kryzys zdrowia psychicznego młodych (i nie tylko młodych) są obiektywnymi problemami, z którymi niezależnie od wieku się mierzymy, i one wpływają na nasze rozumienie przyszłości. W zależności od doświadczenia biograficznego, tego, gdzie mieszkamy, ile mamy lat, w różny sposób nas to dotyka. Wszyscy - dorośli, młodzież i dzieci - żyjemy w tym szybkim, niezrozumiałym świecie.

Druga myśl przychodzi ze świata kina, ale i trochę literatury. Od wielu lat popularne są filmy "coming out of age" o dorastaniu, zmianie, wchodzeniu w nowy etap życia. Są one oglądane nie tylko przez młode osoby, ale też przez dorosłych. Mam więc poczucie, że ogólnie w życiu mierzymy się ze zmianami, a te w momencie dorastania są po prostu szybkie, gwałtowne, pierwsze... To jest międzypokoleniowe doświadczenie. Analogicznie jest w literaturze. Tu mamy kategorię Young Adult, czyli książki dla młodych dorosłych, ale bardzo popularne wśród starszych czytelników i czytelniczek. Może właśnie świadomość doświadczania zmiany to jakaś osobista ścieżka, która może nas zbliżać do młodych?

Myślenie o przyszłości to jedno, a jubileusz ma to do siebie, że każe spojrzeć wstecz, coś podsumować...

Dla mnie jest to piąty jubileusz, który świętujemy, odkąd jestem dyrektorką Centrum. Było 50 lat Biennale, 60 lat Ale Kino!, 10 lat Oka Kalejdoskopu i 10 lat Sceny Wspólnej. Teraz jest czterdziestka samego Centrum Sztuki Dziecka. Jubileusz to jest punkt w czasie, który zaprasza do tego, by spojrzeć w przeszłość i przyszłość, ale robić to z teraźniejszości i spytać, co ona dla nas znaczy.

Świętowanie jubileuszu to świętowanie tego, kim dzisiaj jesteśmy, kim dziś jest zespół CSD, jaką ma siłę, energię i potencjał. Dla mnie, z perspektywy dyrektorki Centrum, to jest też skupienie na tym, jak dbać o osoby, które tu pracują, w sytuacji, gdy z roku na rok przybywa nam pracy.

Jubileusz to też dla mnie patrzenie z wielką dumą na dorobek instytucji, którą uwielbiam. Od niespełna roku porządkujemy nasze archiwum artystyczne, a to przynosi ogrom wiedzy o instytucji. Uzmysławia także, jakie działania, które zostały zapoczątkowane przed laty, dziś kontynuujemy. Ale robimy to już z innej perspektywy, z naszej teraźniejszości. Bo kontynuować nie znaczy powtarzać. To znaczy transformować, zastanawiać się, na jakie wyzwania rzeczywistości odpowiadały konkretne działania kiedyś, a z czym mierzymy się dziś. Jubileusze to też momenty, gdy się na chwilę, choćby symbolicznie, zatrzymujemy. Patrzymy, co już za nami, gdzie jesteśmy i co przed nami - to dobry moment na ewaluacje.

Trudne słowo...

Lubimy je w Centrum. Lubimy robić ewaluacje, nie tylko dla zasady, tylko dlatego, że to moment autorefleksji (a w realiach pracy instytucji ciągle jest na to za mało czasu), spojrzenia na naszą pracę - wyciągania wniosków na przyszłość, ale także świętowania tego, czego dokonałyśmy i dokonaliśmy. To też spojrzenie na to, czego w ogóle chcemy, czego chce od nas rzeczywistość, jakie impulsy sobie nawzajem wysyłamy i jakie konstruktywne wnioski możemy wyciągnąć na przyszłość.

Teraźniejszość odsyła nas w przyszłość. Zaczynamy mówić o wnioskach...

Trochę o wnioskach, ale też w jakimś sensie o marzeniach. W Centrum jesteśmy w takim momencie zatrzymania, w wewnętrznym procesie badawczym, zastanawiamy się, kim jesteśmy, jak chcemy się definiować, jak chcemy opowiadać o naszej pracy. To czas marzenia połączonego z planowaniem konkretnych działań.

To zatrzymajmy się, bym mogła zapytać o dzisiejszą definicję? Kim jesteście?

Ta nowa definicja nie będzie radykalnie odbiegać od tego, jak dzisiaj o Centrum czy to intuicyjnie, czy na podstawie dokumentów mówimy. Po pierwsze, co dla mnie szczególnie ważne, Centrum Sztuki Dziecka to miejska instytucja kultury o znaczeniu ogólnopolskim. Jesteśmy zakorzenieni w Poznaniu. Miasto Poznań jest naszym organizatorem, ale skala naszych działań jest ogólnopolska, a współpraca międzynarodowa ma dla nas duże znaczenie. To jest w DNA Centrum, także w naszym statucie, i wynika z historii CSD, które powstało jako instytucja ogólnopolska prowadzona przez ministerstwo. Po drugie, jesteśmy instytucją, która myśli o tym, co robić, by młode osoby były w centrum naszych działań. Ale mamy też takie wewnętrzne sformułowanie, które mówi, że Centrum to jest "jedyna taka" instytucja. I my trochę powtarzamy to sobie jako żartobliwe opisanie rożnych naszych działań, ale to nie jest żart, to jest serio. Bo rzeczywiście Centrum to jedyna taka instytucja w Polsce, która ma na celu zajmowanie się sztuką dla dzieci w ujęciu interdyscyplinarnym, która produkuje duże wydarzenia, jak np. duże festiwale, ale też wspiera rozwój twórczości dla dzieci.

Przeglądając archiwa, odczuwacie dumę czy może nostalgię? Finansowanie wydarzeń tworzonych przez Centrum było różne. Pamiętam z dziecięcych lat ogromne pokazy w Arenie. Czy w dzisiejszych czasach jesteście w stanie robić aż tak wielkie wydarzenia?

Pierwsza myśl dotycząca naszego archiwum była taka, że to wielka szkoda, że jeszcze tylu rzeczy w nim brakuje. Nasze prace archiwalne obecnie polegają na porządkowaniu tego, co jest, i zdobywaniu brakujących materiałów. Kolejna rzecz to tęsknota za czymś, czego sama nie doświadczyłam, ale znam z opowieści i dokumentacji - świadomość, że bywały takie momenty, np. w latach 90. ubiegłego wieku, kiedy działania Centrum były nieprawdopodobnie odważne. Podejmowały tematy, które dziś wciąż uważamy za progresywne i ważne, np. związane z epidemią HIV czy ekologią. To mnie zachwyca i prowokuje do pytań o to, jak my teraz możemy być innowacyjni, jak możemy robić rzeczy nowatorskie w dzisiejszej rzeczywistości. Co nas blokuje? Archiwum jest też niesamowitą inspiracją. Gdy projektowałyśmy zaproszenia czy layout naszej jubileuszowej książki, to odpowiedzialne za to osoby zaglądały do archiwum, by wyciągać stare zaproszenia i szukać inspiracji. A wyszperane w nim plakaty wiszą na ścianach naszych biur (ciekawe, kto i kiedy będzie się zachwycał tymi z połowy drugiej dekady XXI wieku?).

Jest też nostalgia - kiedyś wydarzenia Centrum na bardzo dużą skalę były faktem tamtych czasów, bo udział w kulturze był inny, grupowy. Od kilkunastu lat to się zmienia, zmienia się sposób uczestnictwa w kulturze. Coraz większe znaczenie ma udział rodzinny, nie tylko szkolny. To widać w programie Biennale Sztuki dla Dziecka czy w codzienności Sceny Wspólnej. Jeśli chodzi o finanse, to na przestrzeni lat pieniądze, jakimi dysponujemy na organizację festiwali, raczej maleją, niż rosną. Transformacja była trudnym momentem i od tego czasu historia niektórych projektów, np. Biennale Sztuki dla Dziecka może być opowieścią o przezwyciężanych kryzysach. Inflacja dotyka wszystkich, w naszym budżecie też ją bardzo odczuwamy. Więc pewnie w perspektywie historycznej jest trochę smutku. Organizując kameralne wydarzenia, cieszę się nimi, wiem, dlaczego je robimy, a pełna sala dzieci na Ale Kino! to inny odcień radości. Dobrze się uzupełniają. 

Czyli jednak trochę żal?

Trochę żal. Ale pewnie byłoby bardziej, gdyby nie to, że obecnie Centrum jest tak fascynującym miejscem. Niedawno zespół instytucji przeżył konkretną zmianę pokoleniową. Myślę, że czujemy płynącą z tego witalność, a jednocześnie ogromną radość i dumę związaną z tą naszą czterdziestką. Wciąż myślimy o wzmocnieniu zespołu i pracy nad naszą kulturą organizacyjną, która jest siłą instytucji. Robimy badania publiczności, branży, prowadzimy wewnętrzne procesy pomagające nam rozumieć, gdzie jesteśmy. Obecnie dużo czasu poświęcamy naszej komunikacji na zewnątrz, zastanawiamy się, jaką chcemy mieć relację między markami projektów a główną marką. Szukamy tej odpowiedzi, bo okazuje się, że to nie jest łatwe. Wiedząc, że robimy wspaniałe rzeczy, że jesteśmy ważną miejską instytucją, musimy cały czas zabiegać o widoczność (działy promocji różnych instytucji kultury pewnie dobrze to znają). Pytamy też o relacje z widownią, dla której bezpośrednio tworzymy program, ale i o relacje ze środowiskiem lokalnych twórców i twórczyń. Myślimy też o naszej obecności w Polsce i poza nią, a tym samym o promowaniu w ten sposób naszego miasta.

Zadań jest tyle, że wystarczy ich na kolejne 40 lat! Serdecznie życzę ich realizacji.

Dziękuję i będę się oczywiście dzielić w zespole tymi życzeniami.

Rozmawiała Agnieszka Nawrocka

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024