Kultura w Poznaniu

Teatr

opublikowano:

Do zobaczenia w snach

Twórcy nowego projektu pt. Wspólnota śniących realizowanego przez Scenę Roboczą zapowiedzieli, że uczestnicy zostaną zaproszeni do "kolektywnego śnienia". To sformułowanie brzmi tajemniczo. Co się za nim kryje? Poza tym, narzuca się jeszcze jedno charakterystyczne w czasie pandemii pytanie techniczne: jak w ogóle stworzyć wspólnotę, skoro oficjalnie kolektywizowanie się jest niewskazane?

. - grafika artykułu
fot. materiały Stowarzyszenia Scena Robocza

Jak się spało?

Przygotowując swój spektakl, twórcy - Maria Magdalena Kozłowska, Magda Kupryjanowicz, Michał Kurkowski - przygotowali ankietę, w której pytali m.in. o częstotliwość snów w ciągu nocy i umiejętność ich zapamiętywania; sporo uwagi poświecili także kwestii pandemii. Czy lockdown wpłynął na codzienne poczucie stresu i jakość snu? Czy objawia się w snach? Zdziwiło mnie, że padły akurat te pytania, bo nie zadawałam ich sobie wcześniej.

Tymczasem już w samym opisie projektu organizatorzy wydarzenia zwracają uwagę na to, jak ważny jest kontekst pandemii. Czytamy tam, że "liczne ośrodki naukowe, zajmujące się »dream studies«, zauważyły wyraźne zmiany w jakości naszego snu. Pandemia miała spowodować wzrost »zapamiętywalności« o 35% oraz zwiększyć odsetek złych snów o 15%." To ciekawe obserwacje. Jeszcze bardziej interesujące wydaje mi się to, że poszukiwanie śladów pandemii w marzeniach sennych dowodzi istnienia pewnych przekształceń, jakie zachodzą w nas na skutek doświadczania tego dziwnego stanu tkwienia pomiędzy pamięcią o czasach bez pandemii, a wyobrażeniem przyszłości wolnej od wpływów wirusa. Nikt chyba za dobrze nie rozumie przemian osobistych i społecznych, jakie teraz przeżywamy jako ludzkość. Sięgnięcie do snów, aby od innej strony przyjrzeć się temu, co się z nami dzieje, wydaje się słusznym zabiegiem, jeśli chcemy zweryfikować samych siebie. Może rzeczywiście coś się zmieniło? A jak to przeżywają inni i czego więcej można dowiedzieć się o człowieku i o czasach, w których żyje, jeśli przyjrzymy się temu jak śni? To ciekawe pytania, ale zanim zaczniemy szukać na nie odpowiedzi, dobrze byłoby nauczyć się obserwować siebie przed, po i w trakcie snu.

Jak się kolektywizować?

Przez internet, oczywiście. Projekt w całości odbył się online, przy użyciu platformy Zoom oraz Soundcloud.  Można powiedzieć, że spektakl trwał aż tydzień, bo angażował uczestników i uczestniczki do pewnych działań. Przez cztery dni, uczestnicy i uczestniczki Wspólnoty śniących otrzymywali nagranie, w którym Głos (Maria Magdalena Kozłowska) przeprowadzał ich przez różne zagadnienia związane ze śnieniem. Pierwszej nocy można było dowiedzieć się, co dzieje się z ciałem śpiącego człowieka - jakie zachodzą w nim procesy: jakie substancje wydzielane są w mózgu podczas spania, jak reagują mięśnie, jak nazywają się fazy snu. Kolejne nagrania różniły się nieco od pierwszego. W drugim, Głos pomagał "rozluźnić się" uczestniczkom i uczestnikom, zachęcając do skupiania uwagi na poszczególnych częściach ciała, w trzecim, a także czwartym stymulowano wyobraźnię członkiń i członków Wspólnoty, by uwrażliwić ich na przestrzeń oraz osoby pojawiające się w marzeniach sennych. W mailu wprowadzających w temat projektu twórcy zaznaczyli, że  aktywne uczestnictwo podczas zaplanowanych spotkań oraz podjęcie samodzielnych działań w środowisku domowego zacisza są mile widziane. Sugerowali, aby każdego wieczora poświęcić pół godziny na zapoznanie się z treścią maili otrzymanych tego samego dnia, a ćwiczenia wykonywać bezpośrednio przed snem.

Na czym polega kolektywne śnienie?

Po kilku dniach odsłuchiwania nagrań przyszedł czas na spotkanie. O określonej godzinie Wspólnota zebrała się, by "śnić kolektywny sen". Głos objawił wówczas swoje oblicze, choć nadal owiane było aurą tajemnicy. Twarz performerki - Marii Magdaleny Kozłowskiej, była często zniekształcona efektami wizualnymi. Czasem widać było tylko jej oczy lub usta, w zależności od filtru, który został na nią nałożony. Estetyka tych zabiegów była, zgodnie z wyobrażeniami, oniryczna - zmienna, abstrakcyjna, kolorowa. Głęboki, ciepły głos performerki przeprowadzał Wspólnotę przez sen, w którym z czasem zaczęliśmy uczestniczyć. Niekiedy któreś z nas proszone było o odpowiedzi na pytania zadawane przez Kozłowską. Miały one pomóc zbudować przestrzeń snutej przez nią historii, a tym samym naszego "kolektywnego snu". Odpowiedzi niektórych osób ciekawie wpisywały się w kontekst absurdu. Spontaniczność tej sytuacji wymagała od performerki kreatywności, a od nas, uczestników i uczestniczek spektaklu - czujności i otwartości. Udało się stworzyć barwny i ze swojej natury zaskakujący oraz niepowtarzalny "kolektywny sen". Streszczanie go nie ma sensu, właśnie przez jego efemeryczną naturę. Kolejne marzenia senne kolejnej Wspólnoty byłyby całkowicie inne, jak to zwykle bywa.

Drugie, ponad godzinne spotkanie miało zupełnie inny charakter. Nie było już wspólnego "śnienia", ale za to były rozmowy. Przyglądaliśmy się temu, co się w nas wydarzyło podczas poprzedniego spotkania. Kilka osób opowiedziało o czym śniły, mówiły jak się czuły przez ostatni tydzień. Pozostawiam to w niedopowiedzeniu, podobnie jak "kolektywny sen".

Zorganizowanie spektaklu skoncentrowanego wokół systematycznego działania w obrębie jednego tematu codziennie zgłębianego przez grupę obcych sobie ludzi (celem późniejszego uczestniczenia we wspólnym wydarzeniu), pozwala twierdzić, że tym co było szczególnie istotne w projekcie - był jego wymiar społeczny. Wspólnota to w istocie próba stworzenia możliwości jakiejś głębszej interakcji międzyludzkiej za pomocą technologii. Spektakle na Zoomie zaczynają być nową normą, to jasne, ale tutaj nie chodziło tylko o to, żeby wziąć udział w interaktywnym wydarzeniu cyfrowym, ale by w nie "wejść" z pewnym konkretnym zapleczem, które tworzyło się w każdym z nas podczas "sennego treningu".

Żeby stworzyć Wspólnotę, a zatem pogłębić nasze spotkanie podczas przedstawienia, potrzebny był kontekst, coś co dałoby grupie poczucie, że tworzy to razem, nawet jeśli jest osobno i nie zna siebie nawzajem. W moim odczuciu nagrania spełniły tu dobrą funkcję pomocniczą. Wszystko było osnute aurą tajemnicy, wtajemniczenia, więc owo wejście w kontekst zaplanowany przez twórców było interesujące i angażujące. Siłą rzeczy pomiędzy uczestnikami i uczestniczkami projektu nawiązała się jakaś nietypowa relacja. Płytka, głęboka? To chyba nieodpowiednie kategorie. Ale przecież ostatecznie doświadczyliśmy czegoś razem, nie wychodząc z domu. Ze strony twórców była w tym wszystkim jakaś aura troski, nie jestem pewna, czy to najwłaściwsze słowo, ale intuicyjnie czuję, że jest dobre. To wszystko za sprawą Głosu, który prowadził nas przez nagrania i wspólny sen w trakcie spektaklu, ale też dzięki otwartości Wspólnoty na doświadczenie tego projektu. Podczas pierwszego nagrania padły słowa o tym, że nigdy tak naprawdę nie śnimy sami, bo przecież poza nami w takiej samej sytuacji znajdują się miliony osób. Zatem tak naprawdę codziennie jesteśmy we Wspólnocie śniących. A skoro tak - do zobaczenia w snach.

Julia Niedziejko

  • Wspólnota śniących
  • Maria Magdalena Kozłowska, Magda Kupryjanowicz, Michał Kurkowski
  • Stowarzyszenie Scena Robocza online
  • 27.11-3.12

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020