Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Ze świata czterech stron

W złotych płomieniach liści, Nim wstanie dzień, Na całych jeziorach Ty, Miłość złe humory ma - a gdyby tak posłuchać tych utworów w wersji retro? Nadać im klimat przywodzący na myśl charakterystyczne, gramofonowe brzmienie w połączeniu z lekko przygaszonymi światłami i zadymionym pokojem? Trochę jazzu, trochę bluesa? Jestem za!

. - grafika artykułu
fot. Malwina Łubieńska / Estrada Poznańska

Rok 2019. Teatr Nowy w Poznaniu. Finał festiwalu "Pamiętajmy o Osieckiej". Na widowni rozentuzjazmowane poruszenie, ja w całkowitym zachwycie, towarzysząca mi przyjaciółka również. Obok nas  małżeństwo - ona w garsonce, on w garniturze. On z lekka jakby nieobecny, ona autentycznie przerażona tym, czego przyszło jej doświadczać. Pierwszy i póki co ostatni raz, miałam do czynienia z taką reakcją na czyjąś interpretację (Osieckiej i nie tylko) i chociaż siedząc obok siebie byłyśmy na dwóch przeciwległych biegunach, pamiętam, że mnie to poruszyło. Ta różnorodność wrażliwości, potrzeb i trochę też oczekiwań, z którymi my-widzowie, przychodzimy na dane wydarzenie. Pani Garsonka wyszła oburzona i rozczarowana, ja - rozanielona. I tak mi zostało do dziś.

Maja Kleszcz. Nietuzinkowa, charyzmatyczna, wymykająca się wszelkim ramom i kategoriom. Kompozytorka teatralna i filmowa oraz wokalistka określana mianem jednej z najlepszych  na polskiej scenie. W 2019 roku otrzymała nagrodę Kapituły imienia Aleksandra Bardiniego i Dyplom Mistrzowski za całokształt pracy teatralnej. Jako 14-latka rozpoczęła swoją karierę w Kapeli ze Wsi Warszawa, z którą wystąpiła w ponad 30 krajach. Kiedy ten (wspaniały!) rozdział w jej muzycznym życiu się zakończył, rozpoczęła kolejny, w stworzonym wspólnie z Wojciechem Krzakiem (równie wspaniałym) zespole incarNations, w którym podróżuje po jazzowych i bluesowych terytoriach.

W piątkowy wieczór Maja i towarzyszące jej trio (fortepian, kontrabas i gitara) odwiedzili Scenę na Piętrze i zaprezentowali nam swoją odsłonę Osieckiej. I gdyby w przyszłości zastanawiali się Państwo, czy warto wybrać się na ten koncert, informuję, że było pięknie. Przepięknie!

Pisałam już o tym kilkukrotnie przy okazji różnorakich muzycznych projektów w których odwoływano się do twórczości jednej z ikonicznych postaci polskiej sceny muzycznej, powtórzę to raz jeszcze. Ogromną wartością jest dla mnie podejście do danego repertuaru, które nie tworzy z niego dzieła sztuki ukrytego za kuloodporną szybą i odgrodzonego od publiczności pięcioma metrami dystansu. Kleszcz Osiecką potraktowała z czułością, ale i z charakterem. Nie zabrakło niebywałej wrażliwości ani zadzioru z humorystycznym akcentem. Podeszła blisko, po swojemu, i to słychać. W każdym wersie, w każdej retro odsłonie, w każdym wyśpiewanym tekście czuć autentyczność i duszę. Czuć, że ta opowieść jest o nas, jest dla nas.

Głos Mai często opisywany jest przywołaniem największych - Elli Fitzgerald, Niny Simone, czasem także Amy Winehouse. Głęboki, mocno osadzony w ciele, przyjemnie matowy i momentami lekko zachrypnięty - wszystko to składa się na doznanie z gatunku niebywałych. Kiedy jeszcze dołączyć do tego fenomenalne interpretacje, mamy efekt, w którym człowiek z rozkoszą zanurza się po same uszy.

Zaproponowane przez zespół aranżacje (na wydanej w 2019 roku płycie rozpisane na kwintet, tu zagrane we wspomnianym trio) były lekkie, klimatyczne i spójne. Jazzująco-bluesujące, wydobywały z kompozycji to, co w nich najlepsze, nie doprowadzając jednocześnie do zatracenia pierwotnie zawartej w nich myśli muzycznej.

Na osobny akapit zasługuje W dziką jabłoń Cię zaklęłam - utwór, który całą zgromadzoną w publiczność wprawił w zachwyt. Duet Kita-Kleszcz, fortepian i głos, improwizacja i tekst, ładunek emocjonalny tak potężny, a jednocześnie kruchość, delikatność, intymność... Słuchałam ich z zamkniętymi oczami, w bezruchu. Wzruszenie, nostalgia, duma. Podobne odczucia miałam zapoznając się z Osiecką w interpretacji i wykonaniu Marcina Januszkiewicza (którego album z jej repertuarem bardzo polecam, jeśli jeszcze nie mieliście okazji się z nim zapoznać). Te dwa głosy, te dwie płyty, dwa podejścia i interpretacje do tak ważnej części naszego kulturowego dorobku, to prawdziwe perły. I jestem pewna, że sama Osiecka byłaby nimi zachwycona.

And last but not least - Estrado, brawa za działanie w imię dostępności. Tłumaczka koncertu na język migowy swoim zaangażowaniem skradła serce publiczności. Niech to stanie się normą!

Marta Szostak

  • Maja Kleszcz, Osiecka de luxe
  • Scena na Piętrze
  • 25.11

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022