Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Zaduma nad requiem

"Requiem niemieckie" Johannesa Brahmsa to dzieło, w którym emocje nie są dosłownie i wyraźnie eksponowane. Nie ma w tej muzyce miejsca na częste kontrasty, a napięcie budowane jest w niej stopniowo. Aby czerpać satysfakcję ze słuchania "Requiem", trzeba znaleźć w sobie wrażliwość wyczuloną na niuanse. Należy też mocno skupić się na tekście słownym, bo to w nim ukryty jest przekaz kompozycji. W jego zrozumieniu pomaga pełna retoryki muzyka Brahmsa. Brzmi to bardzo poważnie, ale ten utwór wcale nie należy do "lekkich" i nie przemówi do każdego.

. - grafika artykułu
fot. A. Hoffmann

Świadczy o tym piątkowy koncert Filharmonii Poznańskiej, który przyjęty został przez publiczność z zaskakującą dla mnie rezerwą. Po koncercie słyszałam zaś wśród części osób znużenie oraz... narzekania na brak przerwy (utwór trwał nieco ponad godzinę!). Dziwi to tym bardziej, że interpretacja dyrygenta - Andrzeja Borejko - była tak niecodzienna, momentami porywająca, przyciągająca wysmakowanymi szczegółami. Był to koncert, który zasłużył na owacje na stojąco i długie bisy.

Raj na scenie

A więc można! Można zgromadzić na scenie fantastycznych wykonawców, z których żaden nie odstaje drastycznie poziomem. W "Niemieckim requiem" nie było słabego ogniwa, było za to najmocniejsze - chór. Zespół Filharmonii Narodowej, który przygotował Henryk Wojnarowski, zasługuje na najwyższy podziw. Szczególnie podobał mi się w częściach wolniejszych, np. w pierwszej, w której z powagą i skupieniem na warstwie słownej zaintonował hymn o pamięci zmarłych. Pięknie także wypadały kulminacje, w których szczególnie zwracało uwagę bogate brzmienie całego zespołu. Orkiestra Filharmonii Poznańskiej także spisała się nad wyraz wspaniale! Współpraca z tak intrygującym dyrygentem jak Andrzej Borejko tchnęła chyba w muzyków jakieś nowe siły. Już od pierwszych dźwięków, od wejścia wiolonczel i kontrabasów, czuło się, że to będzie piękna interpretacja. Muzycy poznańskiej orkiestry potrafili wydobyć niezliczone barwy i emocje cechujące ten utwór. W części drugiej pokazali głębokie, ponure brzmienie właściwe dla marsza żałobnego, natomiast w części piątej z lekkością wprowadzili jasny, delikatny charakter. Płynne, szerokie frazy smyczków i dętych drewnianych zachwyciły mnie klarownością brzmienia. A już zupełnie odmienny klimat zespół zaprezentował w części szóstej, w której mocne akordy dętych blaszanych, tremola skrzypiec, uderzenia kotłów, słowem cała orkiestra dążyła do pełnej grozy kulminacji.

Refleksje i doznania

"Requiem..." Brahmsa to utwór bardzo osobisty, co podkreśla także umieszczenie wśród wykonawców dwojga solistów. Wybór Michaela Nagy oraz Siobhan Stagg był bardzo udany. Michael Nagy zaprezentował się jako bardzo wyważony artysta. Jego głos idealnie pasuje do muzyki Brahmsa - nie zaskakuje, ma szlachetne brzmienie właściwe dojrzałym klasykom. Dużym zaskoczeniem była dla mnie Siobhan Stagg, której sopran ma niezwykle intrygującą barwę - jasną i dość ostrą. Chociaż w piątej części spodziewałabym się łagodniejszego brzmienia, to głos Stagg korespondujący z orkiestrą, zabrzmiał naprawdę pięknie.

Andrzej Borejko jest niewątpliwie wybitnym dyrygentem. Jego wykonanie utworu Brahmsa było dla mnie wielkim doznaniem. Pełna niuansów dynamika, dbałość o wykończenie fraz, eksponowanie różnorodnych faktur i głosów, a przy tym duża konsekwencja interpretacyjna, która zachęcała do kontemplacji, sprawiły, że koncert całkowicie mnie pochłonął. Mam nadzieję, że nie byłam jedyna i że w programie Filharmonii Poznańskiej znajdzie się, obok widowiskowych popisów solistów, miejsce także na muzykę refleksyjną, głęboką, skłaniającą do zadumy.

Aleksandra Bliźniuk

  • Koncert "Gwiazdy światowych estrad": "Niemieckie requiem"
  • Filharmonia Poznańska
  • Aula UAM
  • 4.11