Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Świetlików piosenki niewesołe

Bardzo liczne grono słuchaczy w różnym wieku oklaskiwało w piątkowy wieczór zespół Świetliki, który w Sali Wielkiej CK Zamek dał koncert w ramach trasy z okazji trzydziestolecia działalności.

. - grafika artykułu
fot. Grzegorz Dembiński

- Poznań to takie miasto, w którym jedna z głównych ulic nie dość, że nosi moje imię, to jeszcze również początek nazwiska - mówił Marcin Świetlicki podczas piątkowego koncertu. Zaprezentował się tradycyjnie jako artysta z jednej strony zdystansowany, z drugiej zdecydowanie nie gwiazdorski, za to w dobrym humorze i w znakomitej formie artystycznej. Jego zespół przyjechał do Poznania celebrując trzydziestolecie działalności. Rocznica przypada co prawda dopiero jesienią, ale nikomu chyba ten szczegół nie przeszkadzał, zwłaszcza po tak dobrym koncercie - i po tak dobrym przyjęciu. Świetliki to od kilku lat sekstet, w którym - definiujące ich styl - rockowe gitary są dziś równoważone przez instrumenty klawiszowe i altówkę. Pozwala to grupie na odświeżenie brzmienia, a jednocześnie nie tracenie niczego ze swej wyrazistości.

Skoro o trzydziestoleciu mowa. Pamiętam dobrze pierwsze ujawnienia się zespołu. Świetlicki był wtedy czołowym poetą tak zwanego młodego pokolenia, związanym ze środowiskiem czasopisma "bruLion", autorem cenionych tomików Zimne kraje i Schizma. Wiele pisano o legendarnym debiucie zespołu podczas promocji jednego z numerów krakowskiego pisma "Na Głos". Bo też pomysł na połączenie poezji (i to nie w formie miłej piosenki, ale melorecytowanej, czasami wykrzykiwanej) z mocną rockową muzyką, czerpiącą z nowofalowych, postpunkowych inspiracji, był w naszym kraju czymś absolutnie niezwykłym. Był też czymś zdecydowanie fascynującym, także z tego powodu, że całość miała wyraz spójnego i wiarygodnego komunikatu.

To bodaj promując właśnie tomik Schizma, wydany przez "Czas Kultury" i poznańskie wydawnictwo Obserwator, Świetlicki pojawił się w stolicy Wielkopolski po raz pierwszy ze swym zespołem jeszcze przed wydaniem debiutanckiej płyty. Zagrali w górnej sali klubu Eskulap (tak, był taki klub, wówczas jedno z najważniejszych w Poznaniu miejsc dla muzyki rockowej, ale i jazzowej), budząc wielkie zainteresowanie słuchaczy. Kiedy kilka miesięcy później ukazała się płyta Ogród Koncentracyjny, Świetliki zostały dostrzeżone i docenione przez ogólnopolską publiczność.  

Czy bardzo zmieniła się w tym czasie twórczość zespołu? I jak się ma ten marcowy koncert do tamtego sprzed blisko trzech dekad? Otóż w sensie estetycznym, muzycznym, wykonawczym Świetliki wydają się nadal jednym z najlepszych, najbardziej wartościowych wykonawców w kraju. Z jednej strony zespół jest konsekwentny, wierny ówczesnym muzycznym wyborom. Z drugiej w mądry i przekonujący sposób modyfikuje swój artystyczny przekaz. Pewnie mniej dzisiaj porywczych, motorycznych utworów, wskazujących na punkowe dziedzictwo - dlatego tak ożywczo zabrzmiał w Zamku dynamiczny Pies, pochodzący z drugiej płyty Świetlików cover słynnego tematu Iggy'ego Popa. Dziś w graniu zespołu więcej jest melancholii, więcej też psychodelii, ale nawet, gdy tempa nie przyspieszają, muzyka pozostaje ujmująco chropowata, czasem bliżej jej do dźwiękowych dysonansów niż do harmonijnej melodii. Choć, owszem, i melodie się pojawiają.

Stare piosenki znakomicie zaplatają się w nowe, dowodząc spójności  i wspomnianej artystycznej konsekwencji. Zresztą świetnie pokazywał to już początek koncertu. Najpierw zabrzmiał Freedom z płyty Złe misie (ze słynnym ironicznym "Nie bądź gnidą / poczuj freedom"), potem Alkohol sprzed dziewięciu lat, dalej Jimi Czeczen z najnowszego albumu i Przed wyborami - z płyty debiutanckiej. A więc każdy z innego czasu, bez chronologii. Układały się one jednak w ważną tu i teraz opowieść, niezależnie od tego, kiedy powstały. Swoją drogą, po wybrzmieniu ostatniego ze wspomnianych utworów Świetlicki rzucił: - To piosenka dla tych istot, które lubią tylko naszą pierwszą płytę. Po tej piosence mogą wyjść, bo więcej utworów z pierwszej płyty nie będzie. Oczywiście okazało się to nieprawdą, ale tak właśnie jest podczas koncertów zespołu: jego lider prowadzi konferansjerkę jakby od niechcenia, czasami trochę prowokując, częściej bawiąc się z publicznością. Inna sprawa, że nie wszyscy potrafią tę formułę zrozumieć i podczas piątkowego koncertu było wśród słuchaczy paru wesołków, którzy próbowali wchodzić ze Świetlickim w nieśmieszne zazwyczaj dialogi, ale to marginalna sprawa.

Wciąż w kręgu obserwacji autora pozostaje otaczający czy raczej może osaczający świat. Często jednak (najczęściej?) pisze i śpiewa o sobie. Ale też, gdy trzy dekady temu, nazywał jeden ze swych utworów Słonidarność, a w innym śpiewał "Dlaczego twój niepokój tak obraca się wokół wyrazów: (...) Polska od morza do morza (...),  Gazeta Wyborcza? Czy nie wiedziałeś, że są to małe wyrazy?" -  atakował mainstream: polityczny, medialny etc. Podobne wątki powracały u niego na różne sposoby wielokrotnie. Dziś być może już nie ma nawet kogo wyśmiewać w owym polityczno-celebryckim mainstreamie. Zresztą ważniejsze są inne tematy. Jak we wspomnianej już w piosence o znaczącym tytule Jimi Czeczen: "Tysiąc polubień / Dwa tysiące uśmieszków / Jedźmy, nikt nie płacze".  Jak w piosence Gotham, gdy autor mówi: "ja już nie ufam temu miastu (...) / to miasto myśli że mu wystarczy całodobowy monitoring / to miasto myli się bardzo". Alienacja ma wiele wymiarów i kontekstów.

Stało się już małą tradycją, że w ostatnich dniach podczas  swych jubileuszowych koncertów w różnych miastach, członkowie zespołu przeprowadzają podczas koncertu aukcję na rzecz Ukrainy. Nie inaczej było i w Poznaniu. W trakcie prowadzonej przez basistę Grzegorza Dyducha aukcji można było wylicytować zestaw kilku artefaktów związanych z zespołem, czyli m.in. pudełko "z ostatnim papierosem Marcina Świetlickiego", unikatowy singel Świetlików, plakat koncertowy czy butelkę włoskiego wina. Kilkunastominutową licytację wygrał Pan Marek, który zobowiązał się przelać 2 tys. zł na rzecz którejś z instytucji zajmującej się pomocą Ukraińcom (członkowie zespołu po aukcji oczekują na przesłanie mailem poświadczenia przelewu - i publikują je w swoich mediach społecznościowych). Piszę o tym i dlatego, że to ważny gest, i dlatego, że miało wpływ na dalszy przebieg koncertu. Oto bowiem Świetlicki rzucił do Dyducha, że w związku z zakończoną aukcją zespół może wykonać alternatywną wersję własnego największego hitu (Filandia) zatytułowaną tym razem Nigdy nie będzie takiego Marka. Co też nastąpiło. I jak to u Świetlickiego, utwór zabrzmiał w śmieszno-gorzkich, ironiczno-smutnych nastrojach, gdy lider improwizował tekst: "Nigdy w Rosji nie będzie coca- coli / i majonezu kieleckiego / i barażu z reprezentacją Polski".

Tomasz Janas

  • Świetliki - 30-lecie
  • CK Zamek
  • 11.03

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022