Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Skubas tuż pod skórą

Radosław Skubaja znany bardziej jako Skubas w środowy wieczór zagrał dla poznańskiej publiczności w Klubie Eskulap. Koncert był jednym z ostatnich podczas jesiennej trasy zespołu, przez co, jak sam przyznał, miał problemy z głosem. - Męczę się jak dzik, ale mam nadzieję, że dzięki waszej energii się uda - żartował. I rzeczywiście - udało się znakomicie.

. - grafika artykułu
Agyness B. Marry. Fot. Tomasz Nowak

Skubas to żywy przykład tego, że nagła sława nie zawsze musi wiązać się z przykrymi konsekwencjami. Artysta pozostaje naturalny, skromny i niezblazowany, mimo że wiele polskich gwiazd muzycznej sceny swoim talentem bije na głowę. I to zarówno od strony kreatywnej, jak i technicznej. Nie wspominając już o ultra wrażliwości, która wchodzi pod skórę i zostaje tam na długi, długi czas. Jego styl to wypadkowa poetyckiej melancholii i niepokornego grunge'u, w obu tych przypadkach w ich najlepszych wydaniach. Dwa lata temu wydał swoją premierową płytę "Wilczełyko" (ze znakomicie odebranym utworem "Linoskoczek"), która z miejsca zawładnęła sercami słuchaczy. W maju tego roku pojawił się kolejny krążek "Brzask", z promującym album singlem "Nie mam dla Ciebie miłości".

Energia i liryka

W Eskulapie jako pierwsze zabrzmiały "Nie pytaj", "Rejs", "Rain down" i "Wilczełyko" pochodzące z pierwszej płyty zespołu. Znakomicie wypadła też "Szarość", w oryginale śpiewana w duecie z Julią Iwańską. Do tego wykonania Skubas zaprosił młodą i zdolną wokalistkę zespołu Agyness B. Marry, który rozgrzewał poznańską publiczność tuż przed nim. Było energetycznie i lirycznie zarazem, dokładnie tak, jak skonstruowana jest większość jego utworów. "Kołysankę" napisaną dla swojego wówczas jeszcze nienarodzonego syna Borysa Skubas wykonał tak, że na sali zapadła cisza totalna. Dużo w tym zasługi zespołu, który idealnie uzupełnia wypadkową precyzji i spontaniczności. Odrębna uwaga należy się więc Maciejowi Starnawskiemu na gitarze (prócz tego znakomity wokal w tle i przeurocze cymbałki w "Kołysance" właśnie), Filipowi Jurczyszynowi na basie, Wojciechowi Soburze na perkusji (tego pana publiczność zapewne kojarzy ze współpracy z Katarzyną Nosowską) i Łukaszowi Korybalskiemu na trąbce, klawiszach i tamburynie (tu z kolei skojarzenie z koncertami Andrzeja Smolika).

Powygłupiajmy się trochę

Sporym zaskoczeniem był przygotowany przez grupę cover "Moje paranoje" grupy Daab, kojarzone głównie z wykonania Andrzeja Krzywego. To kawałek reggeae, który tym razem został zinterpretowany "po skubasowemu" i odśpiewany razem z całą salą. Na kilka minut Skubas odwrócił nawet tyłem na przód swój znak rozpoznawczy, czyli charakterystyczny kaszkiet. - Tak to chyba powinno wyglądać w regeaae, a my musimy się trochę powygłupiać, żebyście nie myśleli, że śpiewamy tylko smutne piosenki - żartował.

Na deser znakomita "Wyspa nonsensu" i "Diabeł". Nie mogło też zabraknąć największych przebojów grupy, takich jak "Linoskoczek" czy "Nie mam dla Ciebie miłości", obowiązkowo zagrane na bis.

Jeśli by pokusić się o podsumowanie ogólnego wrażenia, jakie wywarł na mnie akurat ten koncert, automatycznie przychodzi mi do głowy jeden z fragmentów "Wyspy nonsensu": "Przez brud, przez kurz/ Co klei się do szyb/ Do krwi, do płuc/ Do każdej z moich tętnic/ Przez stres, przez bruk/ Przeciągam znowu się/ Jakby miał jutrzejszy dzień/ Być ostatnim dniem na świecie/ Ostatnim dniem na świecie". Jakkolwiek wyświechtany i sprany nie byłby to zwrot, podczas środowego koncertu Skubas naprawdę dawał z siebie wszystko, zmieniając gitary i wygrywając rytm w tempie tak zawrotnym, jak gdyby rzeczywiście jutra miało nie być. Daję słowo, po raz pierwszy widziałam akustyczną gitarę w tak dynamicznym zastosowaniu. Nic dziwnego, że reakcje poznańskiej publiczności były analogiczne do żywiołu, jaki rozgrywał się na scenie.

Rockowo, klubowo i akustycznie

Jak widać, nie tylko ja w artystach takich jak Skubas najbardziej lubię to, że niczego nie udają. Muzycy grali w Poznaniu po raz kolejny, po tym jak w październiku (w okrojonym składzie) dali akustyczny koncert w Malarni przy Teatrze Polskim. Wówczas mała przestrzeń sceny była wypełniona po brzegi, publiczność zawłaszczyła dla siebie nawet spory fragment podłogi. Już wtedy gołym okiem widać było, że świetnie czują się w kameralnym gronie i bardzo cieszy ich ogromne zainteresowanie słuchaczy. Potwierdzili to zresztą w Eskulapie, kilkakrotnie dziękując za entuzjastyczne przyjęcie. Nie zabrakło nawet specjalnej dedykacji dla "cioci Ewy i wujka Janka z Poznania". Co ciekawe, 9 stycznia muzycy znów zawitają do Ptapt, tym razem pod szyldem Skubas back to SQBASS. Jeśli okaże się, że w brzmieniach klubowych są tak samo mocni jak w akustycznym i rockowym wydaniu, to losie daj nam więcej takich Skubasów.

Anna Solak

  • Skubas, support: Agyness B. Marry
  • Klub Eskulap
  • 10.12