Ze składających się na repertuar tego wieczoru utworów (m. in. Piosenki starych kochanków, Kiedy mnie już nie będzie, Piosenki o okularnikach, Nie ma jak u mamy czy Uciekaj moje serce) postanowiono stworzyć jedną historię, opowiadającą o bliżej nieokreślonym bohaterze, z którego doświadczeniami wielu z nas mogłoby się utożsamić. Choć zabieg na poziomie formalnym nie był do końca pozbawiony sensu, efekt oceniłabym jako mocno... naciągany? Tak jakby gwiazdozbiór tekstów Osieckiej i Młynarskiego zdecydowano się na siłę połączyć w nieistniejące, wymyślne konstelacje, tylko po to, by, nie wiem, ułatwić ich odbiór? Uprzyjemnić, nadać sensu, znaczeń? A co z tymi znaczeniami, które każdy z odbiorców może odkryć we własnym zakresie, spoglądając na nie przez pryzmat swoich doświadczeń i wrażliwości? Owszem, historia ta miała ręce i nogi, ale trudno pozbyć się wrażenia, że zamiast wykorzystać te kończyny do przyjemnego spaceru po urokliwych zakątkach, postanowiła wybrać się na jazdę łyżwami po betonie.
Dla większości widzów poniedziałkowy koncert raczej nie był pierwszym (ani nawet drugim, czy trzecim) spotkaniem z panami z RDT. Od ponad trzydziestu lat zespół ten konsekwentnie wędruje wybraną przez siebie ścieżką, idącą zawsze nieco obok głównego nurtu. Nie można odmówić im konsekwencji, sprawnego poruszania się w wypracowanej przez siebie stylistyce i operowania charakterystycznym dla ich twórczości językiem słowno-muzycznym. To, czego natomiast u nich nie znalazłam, a co znaleźć się spodziewałam (zwłaszcza jako ta, której przyszło się z ich twórczością spotkać na żywo po raz pierwszy), to głębia, zarówno muzyczna, jak i przede wszystkim interpretacyjna. Mam wrażenie, że to, co niosło RDT do tej pory - ich uniwersalność, pewnego rodzaju dosłowność, klarowność przekazu - to ich właśnie zgubiło. Zgubiło, czy może raczej nie pozwoliło im spojrzeć na wybrany repertuar z nieco innej perspektywy, może trochę bardziej wnikliwej, czułej, refleksyjnej?... Nawet jeśli wspomniana już jazda bez trzymanki była zabiegiem w pełni świadomym, nawet jeśli to tempo i przaśna przebojowość w rytmie folkowo-rockowo-niemal funkującym miała być właśnie tym nowym, świeżym spojrzeniem, to ja jednak tego nie usłyszałam. Usłyszałam natomiast momentami przekładaną z utworu na utwór interpretacyjną kalkę, dość banalne aranżacje, oparte najczęściej na nieskomplikowanej linii basowej i instrumencie klawiszowym zdwajającym (zabezpieczającym?) partię wokalu, i, co więcej - aranżacje, które w zderzeniu z tekstem, nie tworzyły dla mnie jednej, spójnej opowieści, a dwie osobne. Zamiast intymnego i kipiącego od emocji spotkania, dostałam przydługawy small talk, wypełniony powtarzanymi od lat żartami.
Pod koniec zeszłego roku, kiedy recenzowałam koncert fenomenalnej Mai Kleszcz i jej albumu Osiecka de luxe; w tym samym tekście wspomniałam o równie fantastycznym Marcinie Januszkiewiczu. Dodając do tego liczne grono utalentowanych laureatów Festiwalu Pamiętajmy o Osieckiej i znakomitych wykonawców biorących udział w nagraniach kompilacji Pięć oceanów, pokazuje nam to ogrom, ogrom! możliwości interpretacyjnych i aranżacyjnych. Większość z nich daje nam poczuć jedność narracji tekstowej i muzycznej (podczas gdy u RDT nazbyt często słyszałam między nimi ogromny rozdźwięk), pozwala się zatrzymać, przyjrzeć i odnaleźć. Nie tylko w lekkości znanego i osłuchanego ze wszech miar szlagieru, ale i w tym, o czym on tak naprawdę dla nas jest, tu i teraz.
Zdaję sobie sprawę, że naiwnością byłoby oczekiwać, by Raz Dwa Trzy na trzy-czte-ry wskoczyli w inny wymiar, tylko dlatego, że postanowili zająć się kultowymi tekstami. Zrobili to po swojemu i dokładnie w takiej postaci, by przypadło to gustu wiernie towarzyszącej im publiczności. Misja wykonana, zatem nie można zatem mieć do nich o to pretensji, zwłaszcza, że sądząc po reakcjach, większość widzów wyszła z koncertu przeszczęśliwa. We mnie pozostaje jednak żal i niedosyt, spowodowany tak pobieżnie i standupowo potraktowanym tak drogim mi materiałem. Ale z tym chyba przecież wiąże się ryzyko ujawnienia uczuć, prawda?
Marta Szostak
- Raz Dwa Trzy, Człowiek czasem serce otworzy - piosenki Agnieszki Osieckiej i Wojciecha Młynarskiego
- 13.02
- MTP, Sala Ziemi
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023