Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Q'ARTO MONDI. Precyzja wykonawcza i klarowność formy

Powiedzieć o muzykach z Kwartetu Śląskiego, że świetnie się nawzajem rozumieją - to za mało. Podobnie niewystarczająco zabrzmi, że grają równo, mają wspólną wizję utworów, że słuchają się z uwagą i nie rywalizują.

Fot. Magdalena Jodłowska / mat. organizatorów - grafika artykułu
Fot. Magdalena Jodłowska / mat. organizatorów

Wtorkowy koncert Kwartetu Śląskiego w ramach festiwalu Q'arto mondi był spełnieniem snów o kameralistyce jako dziedzinie wspólnego oddychania, czucia, przeżywania, dziedzinie dyskretnej, scenicznej jedności.

Bez przypadków

Kiedy muzycy nie mogą dać plamy i wszystko zapowiada się jak najlepiej, krytyk z niepokojem myśli o organizacyjnej stronie przedsięwzięcia. Niedostatki i pomyłki związane z otoczką obiecujących koncertów potrafią zatruć przyjemność płynącą z najlepszych nawet wykonań. Tym razem niepokój był jednak niepotrzebny.

Cokolwiek - świadoma decyzja czy też szczęśliwe natchnienie - sprawiło, że koncert odbył się w sali Lubrańskiego Collegium Minus UAM, niech zostanie dostrzeżone i docenione, i niech zdarza się częściej. Muzyka kameralna wymaga kameralnych wnętrz, żeby wypełnić je szczelnie i zabrzmieć, jak powinna. Wymaga bliskości wykonawców i publiczności, bo ograniczenie dystansu między nimi pozwala jej być intymną. Organizatorzy festiwalu, Meccorre String Quartet, jako znakomici kameraliści dobrze o tym wiedzą i ucieszyli widownię ograniczeniem przestrzeni muzycznej akcji.

Specjaliści od XX wieku

Podczas koncertu Kwartet Śląski udowodnił, że nie przez przypadek jest zespołem tak utytułowanym i cenionym, i że przez 35 lat swojej działalności osiągnął mistrzostwo w rozumieniu muzyki współczesnej. Nie dziwi, że kompozytorzy powierzali mu tak często prawykonania swoich utworów.

Ogromne wrażenie robił Kwartet smyczkowy nr 2 Karola Szymanowskiego, którym goście rozpoczęli występ. Emocjonalność i energiczność zostały tu podporządkowane imponującej precyzji wykonawczej i klarowności formy. Czuć było, że Kwartet świetnie wie, co gra (rzecz wcale nie tak oczywista) i ma zaplanowany efekt, jaki chce osiągnąć. W odbiorze nie bez znaczenia była obserwacja muzyków (możliwa dzięki wspomnianej już bliskości z wykonawcami). Ich spojrzenia, bezbłędnie kierowane w strony tych członków zespołu, z którymi akurat dialogowali, potwierdzały ich pełen profesjonalizm.

Bezbłędny finał

Wobec takiego zdecydowania i stanowczości interpretacyjnej nieco zaskakiwała emocjonalność muzyków, objawiająca się wyraźnie nawet poza warstwą słyszalną utworów - wyrwane włosia ze smyczków, rozkołysanie, zamknięte oczy, pot na czołach.

Przy energetycznym Szymanowskim Kwartet smyczkowy nr 2 "Przesłania" Andrzeja Panufnika wydawał się nieco mniej interesujący i do pełni blasku z pierwszej części koncertu zespół wrócił w utworze Dymitra Szostakowicza. W Kwartecie smyczkowym c-moll nr 8 op. 110 szczególnie wyróżnili się skrzypek Szymon Krzeszowiec i wiolonczelista Piotr Janosik - ten ostatni wprost czarujący w swojej niepohamowanej muzykalności.

Niespodzianką dla publiczności był bis, kwartet Krzysztofa Pendereckiego - utwór, którego zabawowy charakter, wynikający z wykorzystania nietradycyjnej artykulacji i innych "efektów specjalnych", nie idzie w parze z zabawowością w wykonaniu. Trudny i wymagający, a wykonany bezbłędnie, w znakomitym stylu zamknął koncert. Zamknął też usta krytykowi.

Agata Szulc

  • V Międzynarodowy Festiwal Muzyki Kameralnej
  • 6-13.04