Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Pogrzeb w sobie

- Bardzo długo czułam się winna z powodu radykalnej niechęci do podążania tym normatywnym szlakiem, czyli w pewnym momencie mam dzieci, zostaję matką. I część mojej dorosłości była poświęcona na to, aby tego poczucia winy, zaszczepionego mi w związku z ideałem matki, Matki Polki, po prostu się pozbyć. I stawić czoło faktowi, że jestem kobietą, która po prostu nie chciała być matką i ani przez moment nie żałowała tego pragnienia niebycia - opowiadała na spotkaniu w Bibliotece Raczyńskich Joanna Bator.

. - grafika artykułu
Printscreen ze spotkania online, fot. Monika Nawrocka-Leśnik

Punktem wyjścia do rozmowy było Gorzko, gorzko, czyli ostatnia książka Joanny Bator, która ukazała się w minionym roku nakładem Wydawnictwa Znak. Jej bohaterkami są cztery kobiety: Berta, Barbara, Violetta i Kalina. - Mam dobrych kumpli w Poznaniu, od których niekiedy dostaje prezenty [...]. Dzięki Hubert za przesyłkę z plikiem "Skandali" z lat 90. Dostarczyły mi inspiracji do stworzenia postaci Violetty - przez V i dwa t, koniecznie. Być może część z Was pamięta ten brukowiec, pierwszy polski tabloid, taki przaśny. Wtedy były jeszcze inne normy dotyczące sfery wizualnej, więc było tam mnóstwo nagości - rozpoczęła swoją opowieść o Gorzko, gorzko Joanna Bator.

O czym jest ta książka? - O poszukiwaniu wolności i miłości przez cztery pokolenia kobiet. To saga emancypacyjna, która pokazuje jak w różnych okresach historycznych, w różnych warunkach społecznych kobiety walczyły o to, aby żyć po swojemu - wyjaśniała autorka. - Drugim tematem, bardziej ukrytym, jest trauma międzypokoleniowa, trauma transgeneracyjna, która ciągnie się przez trzy, a właściwie cztery pokolenia [...] Do dziś nie ma pełnej zgody, jak długo to trwa. Moim zdaniem trwa to tak długo, dopóki dopóty, ktoś taki jak Kalina, nie uchyli wieka krypty i nie spojrzy tym potworom w twarz - kontynuowała. W przypadku Gorzko, gorzko całą historię zaczęła prababka.

Nie tylko w ostatniej książce Laureatki Nagrody Literackiej Nike poruszony został wątek relacji córka matka, który należy do najtrudniejszych i najważniejszych w życiu kobiety. - To relacja, która buduje fundamenty naszego emocjonalnego życia. A te fundamenty możemy potem odkopać, osuszyć, wzmocnić, ale nie możemy ich zmienić - tłumaczyła Bator. - I właśnie dlatego często jest bolesna, często jest trudna - mówiła. Skupiła się na swoim pokoleniu kobiet, takich, które wchodziły w dorosłość, kiedy upadł komunizm, kiedy nagle otworzyć się świat. - My mogłyśmy już ruszyć za horyzont. I to rodziło nowy rodzaj konfliktów, nieporozumień, odrzuceń. Nie można dobrze pisać, ani niczego dobrze robić, dopóki się nie zrozumie tego, co w relacji z matką osobistą jest trudne i bolesne. I dopóki - to jest jeszcze ważniejsze, nie spróbuje się zrozumieć swojej matki, ten konkretnej, już nie jako rodzica, ale kobiety, która była uwarunkowana przez miejsce i czas.

Choć tytuł książki, wydawałoby się, może nawiązywać do gorzkich relacji, tak jednak nie jest. - Kiedy byłam dzieckiem i np. jadło się lody albo lizaka, albo arbuza, i zbliżał się jakiś żarłoczny owad, typu osa, pszczoła, trzeba było krzyczeć "gorzko, gorzko". Żeby uchronić się przed ugryzieniem. To takie dziecięce zaklęcie, który znał każdy dzieciak w Wałbrzychu na Piaskowej Górze. Nie wiem, kiedy pierwszy raz je usłyszałam - wspominała Bator. Na pomysł autorka wpadła po spacerze na cmentarz w Unisławiu Śląskim, kiedy wiedziała już jak rozpocznie się ta historia.

Bator w ręce jednej z bohaterek włożyła nóż. To sygnał dla czytelnika, że coś będzie się działo... Ale też rzecz zastanawiająca, ponieważ autorka od 25 lat stara się nie jeść mięsa. Skąd czerpała tak dokładną wiedzę o jego oprawianiu ? - Wszystko jest w tych "internetach" - żartowała. - Mięso w Gorzko, gorzko można rozbierać na wielu płaszczyznach - zaznaczyła później. Przyznała też, że "niesamowicie przyjemnie" pisało się jej te fragmenty, opisywało wyrabianie wędlin... - Nie jadałam mięsa ze względów politycznych, żeby nic nie cierpiało. A potem upadałam w jakieś danie mięsne. Po napisaniu tej książki nabrałam jednak takiego wstrętu do wszystkich produktów mięsnych, że dziś wydaje mi się niemożliwe, żebym kiedykolwiek je jeszcze tknęła [...]. Ta przyjemność mięsna została w tekście. A dla mnie jako autorki został już tylko wstręt. Mięso zwierzęce w Gorzko, gorzko jest blisko ludzkiego ciała, które też staje się mięsem.

Na spotkaniu poruszono także wątki m.in. możliwości przeniesienia książki na ekran; Dolnego Śląska, do którego wciąż autorka wraca w swoich powieściach; przekładu czy wyjazdu Bator do Japonii i jej powrotu do Polski. Autorka jest przekonana, że gdyby tam wtedy nie pojechała, nie zostałaby pisarką. Opowiedziała też o tym, co ceni w kobietach, dała im pewne wskazówki. Twierdzi, że "trzeba iść własną drogą", że "czasem trzeba być egoistką". Ceni w kobietach to, co we wszystkich ludziach, czyli dobro i lojalność. - Na szczęście nie wszystkie mamy taką traumę w swoich ramionach, jak moje bohaterki. Chociaż w moim pokoleniu kobiet, czyli takich, których dziadkowie doznali wojny, ta trauma znajdzie się w większości rodzin. Nie ma wojny bez traumy - mówiła. - Jestem wychowana na nurcie psychoanalitycznym [...] i w moim życiu ten postulat hermeneutyczny, że trzeba zrozumieć, co się z nami dzieje, jest bardzo silny. Postulat zrozumienia i grzebania w sobie - kontynuowała.

Zdaniem Bator - na ile może na taką ocenę pozwolić sobie autorka - Gorzko, gorzko to jej najlepsza i najważniejsza książka. Sprawdźcie to jednak sami.

Monika Nawrocka-Leśnik

  • Spotkanie z Joanną Bator, z cyklu Porannik książkowy
  • Biblioteka Raczyńskich: profil na FB
  • 9.06, g. 10

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021