Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Podręcznik do Chełmońskiego

Parafrazując Gombrowicza: Józef Chełmoński wielkim artystą był. Stworzone przez niego arcydzieła tworzą fundamenty sztuki polskiej. Przetwarzane w popularnych filmach, serialach, remiksowane w rozmaitych wytworach kultury, są inspiracją dla kolejnych pokoleń twórców. Wystawa "Józef Chełmoński 1849-1914" w Muzeum Narodowym w Poznaniu tę jego wielkość jeszcze bardziej przybliża.

Sala wystaawowo. Trzy ściany obwieszone obrazami różenj wielkości w ramacg. Na środku okrągła duża pufa, na której siedzą trzy osoby - grafika artykułu
fot. Grzegorz Dembiński

Obserwujemy widoczny zwrot ku tematyce ludowej na różnych obszarach: od rywalizującego o oscarową nominację filmu "Chłopi", dla którego zresztą dzieła Józefa Chełmońskiego były jedną z głównych inspiracji, przez popularny serial "1670", aż po książki "Ludowa historia Polski", "Chłopki: opowieść o naszych babkach" czy należącą do gatunku fantasy "Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli". Polska kultura zaczyna z powrotem zauważać, że świat nie kończy się tuż za tablicą wskazującą, że wyjechaliśmy z miasta.

Dzięki monograficznej wystawie "Józef Chełmoński 1849-1914" najważniejsze dzieła tworzącego na przełomie XIX i XX wieku malarza możemy obejrzeć z naprawdę bliska. A oglądanie obrazów z odległości parudziesięciu centymetrów jest czymś zupełnie innym niż przerzucanie kart albumu z nawet najlepiej technicznie wykonanymi reprodukcjami. Bliskość dzieła pozwala ujrzeć fakturę obrazu, prawie poczuć pod palcami farbę. Przyjrzeć się pociągnięciom pędzla, dostrzec rozwiane grzywy i umięśnione nogi koni, ocierającą się aż o przesadę wirtuozerię w oddaniu ich ruchu na fascynującym "Targu na konie w Bałcie". Pozwala też zwrócić uwagę na detale postaci ujętych na obrazie "Przed karczmą", udrapowaną suknię i delikatne nitki tytułowego "Babiego lata" czy błyszczące od potu lica dwójki bohaterów słynnych "Bocianów". Dostrzeżemy wreszcie niebywałą umiejętność łączenia dbałości o detal z nonszalancją i rozmachem, towarzyszącą artyście w budowaniu krajobrazu, w którym osadza swoich bohaterów. Tam gest malarski potrafi być większy, pociągnięcia pędzla bardziej śmiałe, a kontury nieco rozmyte. A skoro na wystawie w Muzeum Narodowym zgromadzone zostały prawie wszystkie najważniejsze dzieła Chełmońskiego, to możemy do woli porównywać i przyglądać się kolejnym obrazom mistrza.

Prawie wszystkim, bo tu zdradzę tym, którzy jeszcze do Muzeum Narodowego wybrać się nie zdążyli, że na wystawie nie ma monumentalnej "Czwórki", która z racji swoich rozmiarów - olbrzymie płótno ma ponad 6 metrów szerokości - wisi na stałe w krakowskich Sukiennicach, w Galerii Sztuki Polskiej XIX wieku. Nie zabrakło za to pozostałych najsłynniejszych obrazów, na czele ze wspomnianymi "Babim latem", "Bocianami" i "Kuropatwami". Ale bez obaw, okres fascynacji malarskich autora końmi również został silnie zaakcentowany. Jest i "Trójka" z 1880 roku, i "Karnawał w Polsce" (znany również jako "Kulig") ze znakomicie oddaną końską dynamiką. Żaden z kluczowych w twórczości malarza okresów nie został pominięty.

W końcu wystawa ta ma charakter wybitnie edukacyjny. Nie jest próbą krytycznego podejścia do twórczości mistrza, tylko raczej prezentacją-laudacją na jego cześć i ku czci. Stworzona z namaszczeniem, daje szansę spacerującym po muzealnych salach zapoznać się z najważniejszymi obrazami według klucza chronologicznego. Dzięki opatrzeniu ekspozycji sporymi fragmentami informacyjnymi pozwala prześledzić życie i twórczość Chełmońskiego, nie pogubić się w kolejnych okresach twórczych i płynnie przechodzić między jego pracowniami i miejscami zamieszkania. A co za tym idzie - zmianami w tematyce malowanych przez niego obrazów.

Podróż rozpoczynamy od malarskich studiów w Warszawie i Monachium, datowanych na 1869 rok obrazów "Sobota na folwarku" i "Dziewczyna u przełazu". Poprzez działalność w słynnym warszawskim Hotelu Europejskim (współdzielił tam pracownię ze Stanisławem Witkiewiczem i Adamem Chmielowskim), pobyt w Paryżu, powrót do Polski, na Mazowsze, i do Kuklówki. Całość wieńczy ukończony w 1912 roku "Kurhan". Każdemu z okresów twórczych odpowiada osobna przestrzeń galeryjna. Aby podkreślić edukacyjny charakter wystawy, prezentacji głównej towarzyszy znajdująca się w małej salce wystawa szkiców i szkicowników. Rozmaite studia nad ruchem i postaciami, wstępne projekty i koncepcje pozwalają poznać proces twórczy Chełmońskiego. Temu też służą eksponowane obok głównych, dużych dzieł niewielkie szkice obrazowe. Artysta chętnie korzystał w plenerze z mniejszych formatów w charakterze swego rodzaju notatnika, dzieło właściwe malując w zaciszu pracowni, niekiedy modyfikując swój wstępny plan. Ten proces twórczy możemy prześledzić, podziwiając chociażby osławione "Bociany".

Edukacyjność wystawy i usilne dążenie jej kuratorów do tego, by nie pominąć żadnej myśli twórczej, która przyświecała artyście, jest i drobną jej wadą. Widz może poczuć się przytłoczony liczbą obrazów, ich nagromadzeniem w jednej, stosunkowo niewielkiej jednak przestrzeni. Nie pomaga w tym... właśnie chronologia. Patrząc na kolejne "końskie" obrazy, istnieje prawdopodobieństwo, że zleją nam się w jeden, a szczegóły między nimi zatrą. Odniosłem wrażenie, że brakuje oddechu, wybicia jednego czy dwóch obrazów na osobnych ścianach, bez towarzystwa. Tak by chwilę odsapnąć od tego spotęgowanego przez liczne, dynamiczne ujęcia pędu koni i w spokoju rozsmakować się w kunszcie malarstwa Chełmońskiego. Zwłaszcza jego pejzaże, gdy pod wpływem malarstwa francuskiego wykonał zwrot ku naturze, gdzie zamiast koni bohaterami jego obrazów stają się dropie, kuropatwy i jastrzębie, gdy kieruje się w stronę krajobrazu, oferując czystą scenerię, niekiedy nawet bez głównego bohatera jak w "Świcie" i "Nocy gwiaździstej", aż proszą się o chwilę i przestrzeń na kontemplację.

Nie zmienia to jednak faktu, że wystawa jest prezentacją bardzo ważną. Jej autorom udało się stworzyć swoisty podręcznik do Chełmońskiego. Twórczość pochodzącego z Boczków pod Łowiczem artysty ma stałe miejsce w polskiej historii kultury i sztuki, a liczne odwołania do jego malarstwa pokazują, że nie jest pieśnią przeszłości, tylko częścią kanonu narodowego. I jak to z każdym kanonem kultury - literackim, filmowym, artystycznym - warto się z nim zapoznać. Zwłaszcza gdy jest tak blisko, na wyciągnięcie ręki.

 Adam Jastrzębowski

  • "Józef Chełmoński 1849-1914"
  • Muzeum Narodowe w Poznaniu
  • czynna do 29.06

 © Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025