Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Pierścień i Małgorzata

Jesteś fanem "Władcy pierścieni"? O Borejkach wiesz wszystko? Trylogię Sienkiewicza nosisz w plecaku? Być może ta książka jest dla Ciebie.

. - grafika artykułu
.

Tolkien w swoim słynnym eseju O baśniach pisał, że ludzie dzielą się na tych, którzy świat baśniowy lubią i rozumieją, oraz na tych, którzy zawsze będą odnosić się do niego z podejrzliwością lub wzgardą. Podobnie jest z twórczością samego Tolkiena - znam szereg osób, skądinąd zapalonych miłośników literatury - którzy tematykę fantastyczną obchodzą z daleka.

Książka Robert i Róża. Niziołkowie z ulicy Pamiątkowej Małgorzaty Klunder ma zatem trafić raczej do tych z pierwszej grupy. Jej bohaterami są wielbiciele Tolkiena, potem "długo, długo nic i Sienkiewicza", zgromadzeni, jakże szczęśliwie, w rodzinie nomen omen Niziołków. Klan ów, podobnie jak Borejkowie Małgorzaty Musierowicz, mieszka w Poznaniu i składa się z zaprzysiężonych moli książkowych. Narrator - w domyśle najmłodsza członkini rodziny Niziołków - opowiada jej losy w kilkunastu "historiach rodzinnych", suto naszpikowanych nawiązaniami do literatury. Tyle w skrócie o zawartości książki. Jeśli czytaliście Musierowicz - ta napisana jest podobnym językiem, choć z polotem lekko wymuszonym. Jeśli jesteście fanami J.R.R. Tolkiena (podobnie jak miliony innych, w tym ja), to usłyszycie kolejny głos w nierozstrzygalnej dyskusji o przewadze książki nad filmem Jacksona i odwrotnie. Mole książkowe zapewne mają własne historie martyrologiczne z gatunku "czytałem pod kołdrą przy latarce" albo "zapominałam o całym świecie", niczym więc ich Małgorzata Klunder nie zaskoczy.

Niestety, elementów zaskoczenia jest, w rzeczy samej, niepomiernie mało. Niewiele jest też w książce samej literatury. Autorka otwarcie deklaruje, że lubi tylko happy endy. Jej bohaterowie są wyprani z wad, a ich drobne słabości okazują się tak naprawdę cnotami. Jedyny bardziej dramatyczny moment dotyczy osoby z dalszej rodziny, a w sytuacji kryzysowej jeszcze jaśniej rozkwitają liczne przymioty głównych bohaterów. Wszyscy jak jeden mąż są inteligentni, błyskotliwi i oczytani w literaturze aż nazbyt, niestety, mainstreamowej. Jedną z zalet sagi o Borejkach jest nawiązywanie do literatury klasycznej - Owidiusza, Seneki, Wergiliusza - nieobecnej już właściwie w powszechnej świadomości. Tolkien (z całym szacunkiem dla Mistrza) jest autorem masowym. Równie dobrze można napisać książkę o tym, że wiosna jest piękna. "Budyń z soczkiem", by zacytować Musierowicz.

Ważnym wątkiem książki są kwestie światopoglądowe. I tu okazuje się, że wszystkie poglądy są dobre, o ile wpisują się w ramy katolicyzmu "Jano-Górskiego". Może dlatego w książce jest tak dużo Tolkiena - zdeklarowanego katolika, a jego najlepszy przyjaciel, C.S. Lewis (było nie było protestant), wspomniany jest zaledwie raz? Uwielbienie dla "popowego", bogoojczyźnianego Sienkiewicza, a całkowite zignorowanie Prusa, o Gombrowiczu czy Mrożku nie wspominając? Niesmak budzi podkreślanie heteroseksualności rozmaitych par bohaterów, tak jakby osoby innej orientacji nie mogły się przyjaźnić bez podtekstów. Rozumiem ortodoksję, ciasnoty nie kupuję.

Każdy z nas, czytelników-weteranów, ma swój kanon lektur, rzadko zbieżny z tym szkolnym. A jednak okazuje się, że wspólnota lektur, ba, nawet wyznania, niekoniecznie przekłada się na porozumienie między czytelnikiem a autorem. O tęsknocie za ciągiem dalszym nie wspominając.

Joanna Pakuła

  • Małgorzata Klunder "Robert i Róża. Niziołkowie z ulicy Pamiątkowej"
  • Wydawnictwo Replika
  • Poznań 2015