Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Pęknięcia w rzeczywistości

Na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się w porządku i dopiero po chwili okazuje się, że pozory mylą. Prace Weroniki Gęsickiej prezentowane w ramach wystawy "Pokrzywka" wprowadzają w świat przekraczania granic pomiędzy tym, co realne a nierealne, a także w świat nie zawsze dostrzegalnej manipulacji i niepokoju, który chowa się w najmniejszych gestach.

Rudowłosa kobieta ogląda jeden z fotomontaży. Jest na nim dziewczynka trzymająca w ramionach lalkę, tyle że ich twarze zostały zamienione miejscami, przez co wygląda to tak, jakby lalka trzymała małą dziewczynkę. - grafika artykułu
fot. Maciej Kaczyński

Podstawą ekspozycji są wybrane prace z dwóch cykli, mianowicie "Traces" i "Cliffhanger". "Traces" to fotomontaże powstałe w latach 2015-2017. Artystka wykorzystuje w nich kolorowe amerykańskie fotografie znalezione w internetowym banku zdjęć, a wykonane w latach 50. i 60. i poddaje je obróbce cyfrowej. W rozmowie z Ewą Dyszlewicz dla NN6T wspomina, że dorastała w czasie fascynacji kulturą amerykańską, do której wciąż czuje słabość. Interesowała ją zwłaszcza "pozbawiona trosk egzystencja", którą wiodły portretowane, eleganckie rodziny z przedmieść oraz kontrast pomiędzy genezą powstania zdjęć. Nie sposób bowiem zweryfikować, które z nich były częścią propagandowego projektu politycznego, a które fotografiami amatorskimi.

Prace z drugiego prezentowanego cyklu są inspirowane tytułowym cliffhangerem, czyli momentem trzymającym w napięciu, charakterystycznym dla historii filmowych, serialowych i literackich. Moment zawieszenia widoczny w pracach Gęsickiej odchodzi jednak od charakterystycznej ekscytacji tym, co dalej, a raczej wzbudza niepokój.

Rodzinna sielanka

W fotomontażach z cyklu "Traces" artystka dyskutuje z utopijnym amerykańskim snem balansując na granicy rzeczywistości i fikcji. Jedna z prac jest wariacją na temat klasycznego rodzinnego portretu przedstawiającego małżonków i dzieci. Wszystko wydaje się być na właściwym miejscu: eleganckie ubrania, mężczyzna znajdujący się w centrum zgodnie z założeniem, że to on jest "głównym żywicielem" rodziny, uśmiechnięta kobieta z naszyjnikiem pereł. Szybko jednak zauważamy, że Gęsicka zduplikowała wizerunek kobiety i zastąpiła nią twarze pozostałych członków rodziny - portret nagle staje się upiorny. To wrażenie będzie powracać do nas wiele razy w ramach tej wystawy.

Kolejna z prezentowanych prac ukazuje scenę powrotu ojca do domu, w którym czekają na niego żona i dzieci, oczywiście uśmiechnięci. Mężczyzna otwiera ramiona w geście powitania biegnących w jego stroną dzieci - rodzinę dzieli jednak przepaść, a rodzeństwo jest o krok od wpadnięcia w mroczną głębinę. Wszystko obserwuje uśmiechająca się kobieta. Tuż obok tego fotomontażu znajduje się kolejny, znacznie większy, tym razem monochromatyczny, portretujący znajomą już uśmiechniętą kobietę. Bohaterka spogląda na nas, równocześnie wykonując gest zaciskania naszyjnika na szyi. Nie trzeba długo się przyglądać, by zauważyć szyję "zgniecioną", jakby była z papieru, i widocznie rysujące się na twarzy żyły. Gdyby spojrzeć na te dwie fotografie jak na dyptyk, można by stwierdzić, że postać po prawej stronie przygląda się sytuacji rodzinnego spotkania, a przybrana poza funkcjonuje na zasadzie ironicznego komentarza. Z jednej strony możemy przypuszczać, że na każdej z omawianych dotąd fotografii widzimy tę samą kobietę w blond włosach (choć nie mamy takiej pewności), z drugiej zaś można przyjąć, że jest to po prostu model kulturowo promowanej wówczas kobiecości.

Gęsicka manipulując archiwalnymi zdjęciami tworzy nowe intrygujące historie, ale równie ciekawa jest dynamika powstająca poprzez zestawienia konkretnych fotografii, które wzajemnie na siebie oddziałują. W dalszej części wystawy, na zasadzie duetów, zestawiono także prace kolorowe portretujące osoby i czarno-białe portretujące architekturę. Takie połączenie wchodzi w dyskusję z samym aktem percepcji fotografii, momentem dostrzeżenia detali, którymi manipulowała artystka. W przypadku kolorowych portretów łatwiej zauważyć cyfrowe interwencje, czarno-białe fotografie przedstawiające budynki wymagają większej uważności.

Poza czasem i przestrzenią

Gęsicka nieustannie zaprasza widza do rozwiązywania wizualnych zagadek. Na jednej ze ścian galerii zestawiono ze sobą osiem prac z serii "Cliffhanger". Na początku spoglądamy na nie jak na kolekcję, nie wnikając w poszczególne historie. Uwagę zwracają dwa największe fotomontaże: wizerunek dziewczynki, która w nienaturalny sposób "rozciąga" usta oraz uśmiechającej się kobiety, która w dłoni miażdży szklankę z mlekiem. Od tego momentu poszukiwanie niepokojących elementów fotograficznych historii staje się odruchem. Dom bez okien, oko i usta, które zamiast na twarzy znajdują się na dłoniach, zrośnięte dłonie rodzeństwa, chłopiec, który zamiast kończyn ma drewniane belki - wiemy, że coś jest nie tak, wiemy nawet co, ale nie jesteśmy pewni - dlaczego. Bohaterowie i bohaterki historii Gęsickiej są anonimowi, nie mamy pewności co do tego, czy kiedykolwiek istnieli, czy zostali sztucznie wykreowani. Ich historie są dodatkowo przykryte warstwą cyfrowych manipulacji artystki, która tym samym przekształca znalezione wcześniej rzeczywistości. Przez to, że postacie nie są osadzone w konkretnym czasie ani przestrzeni, wrażenie niepokoju pomieszanego z ciekawością zostaje z nami na dłużej. Historie, którym się przyglądamy nie mają ani początku, ani końca.

Z tego zawieszenia budowanego przez kolejne prace fotomontażowe wyrywa nas dopiero znajdujące się na końcu galerii puste dziecięce łóżko. Ramy mebla przypominają jednak bardziej klasyczne ogrodzenie, które możemy zobaczyć na jednym ze zdjęć. To część projektu "Fun and Games" realizowanego na przestrzeni lat 2021-2022 i inspirowanego doświadczeniem macierzyństwa artystki.

Tym, co łączy prace prezentowane w ramach "Pokrzywki" jest motyw domu, rodziny, ale też kulturowo określonej roli kobiety. Gęsicka uparcie tkwi w niedopowiedzeniu pomiędzy rzeczywistym a wyobrażonym, gra z konwencją wspomnień, osadza prace w kontekście społeczno-politycznym, ale nie sugeruje konkretnego sposobu odczytania fotomontaży. Uwypukla natomiast gesty, które stają się pęknięciami rzeczywistości, podważając to, co wydaje się znane bądź oczywiste. Można powiedzieć, że demaskuje złudzenia, ale równocześnie nakłada na obrazy kolejne warstwy, pozostawiając widza w permanentnym poczuciu niepewności.

Klaudia Strzyżewska

  • Weronika Gęsicka, "Pokrzywka"
  • kuratorka: Katarzyna Sagatowska
  • Galeria Fotografii pf, CK Zamek
  • czynna do 1.06

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025