Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Parametr wiary

"Muszę wierzyć w to, że dźwięk ma sens" - powiedział niemal na samym początku. "Dźwięki muszą być zasilane wiarą. Inaczej to bez sensu" - doprecyzował chwilę później. On, czyli Leszek Możdżer. Jeden z najbardziej uzdolnionych, utytułowanych (i ekscentrycznych?) polskich pianistów jazzowych, zawitał we wtorkowy wieczór do auli poznańskiego uniwersytetu. Trudno stwierdzić, czy ktokolwiek z tam zgromadzonych był w pełni gotowy na to, co się wydarzy. Ja nie byłam.

. - grafika artykułu
fot. Jacek Mójta

Koncert rozpoczął pochodzący z filmu Jerzego Hoffmana i Edwarda Skórzewskiego utwór The Law and The Fist autorstwa Krzysztofa Komedy. Prowadzony przez prawą rękę popularny temat poddawany jest wariacjom w sposób bardzo dla Możdżera charakterystyczny, bazujący na licznych ozdobnikach i powtórzeniach, w ramach których usłyszeć można genialne operowanie dynamiką. Mocno osadzona lewa ręka i korespondencja, która w dalszej części utworu następuje między obydwoma dłońmi pozwala zaobserwować rozrastającą się strukturę utworu i jego interpretacji. Korzenie kompozycji, pień, gałęzie, korona... Stworzenie. Życiodajna energia, której znaczenie w swojej twórczości Artysta niejednokrotnie podkreśla. Przez grane utwory pianista przechodzi lekko, często sprawiając wrażenie, jakby to unoszenie się nad klawiaturą nie kosztowało go żadnego wysiłku.

Krótkie przerwy w grze wypełniane były błyskotliwymi komentarzami i spostrzeżeniami Możdżera, które sprawiały, że widownia raz po raz wybuchała szczerym śmiechem. Wychodząc od harmonicznej struktury utworu, z urzekającym, autoironicznym podejściem komentował swoją jego interpretację, piętrzące się przed nim wyzwania lub ich brak. Nawiązując do filozofii, opowiadał o energii i wierze, łącząc je na partyturze twórczego procesu wspólnym artykulacyjnym łukiem.

Możdżer znany jest również z eksperymentowania z brzmieniem preparowanym. Podczas koncertu na strunach fortepianu znalazły się między innymi kawałki filcowego (jak się domyślam, dzieląc się wrażeniami z ostatniego rzędu balkonu) materiału - w taki sposób wykonane zostało komedowe Svantetic, nieco przytłumione, aksamitne, jakby w lekkim niedopowiedzeniu.  Nie zabrakło też i Chopina - wykonanie Etiudy rewolucyjnej poprzedziło kilka słów wstępu o zapisaniu muzyki w ciele i pamięci mięśniowej, na której poleganie wiąże się z interesującym dość ryzykiem... niesłuchania wykonywanego przez siebie utworu. Jeśli zatem ktoś nadal nie czuje się przekonany do spotkania z muzyką Możdżera na żywo, warto uświadomić go, że to także okazja do spotkania z samym Możdżerem mówiącym o muzyce, i że to również jest doświadczenie z gatunku unikalnych.

Jednym z ostatnich utworów była Polska, pochodząca z albumu o tym samym tytule, nagranego wspólnie z basistą Larsem Daniellsonem i perkusistą Zoharem Fresco. (Cóż to jest za trio! Jeśli jeszcze Wasze drogi się nie skrzyżowały, koniecznie sięgnijcie po kultowe już The Time, 2005; Beetwen Us and The Light, 2006; czy wspomnianą Polskę, 2013). Energetyczna, pulsująca, mocno ukierunkowana na rytm i jednoczesne eksplorowanie kontrastujących ze sobą rejestrów. Choć utworowi (pierwotnie?) wykonywanemu na trzy głosy niczego nie brakuje, jego fortepianowa interpretacja również nie zostawia po sobie niedosytu.

W grze Możdżera jest coś nieuchwytnego, coś, co z trudem przychodzi mi zamknąć w słowach, nawet i tych najbardziej oswojonych. Kolejny raz przyglądam się temu z zaciekawieniem. Może właśnie to o wiarę chodzi? O to, z jaką intencją Możdżer wychodzi na spotkanie ze "swoją" muzyką, o to, jak mocno wierzy w to, że każdy postawiony przez niego dźwięk ma sens? Ten sens jest niepodważalny. W każdym perfekcyjnie wydobytym piano pianissimo i imponującym ozdobniku, w temacie i wyrastających z niego wariacjach. W każdej dominancie i tonice, w zbudowaniu napięcia i jego rozwiązaniu. Umiejętności pianistyczne i improwizacyjne Możdżera stanowić dla wielu są niewyczerpanym źródłem inspiracji - formalnej, technicznej i interpretacyjnej.

Łącząc klasykę z jazzem i czerpiąc pełnymi garściami z muzyki filmowej, Możdżer jednocześnie tworzy i opisuje przestrzeń, po której się porusza. Jest w niej wolność, energia. Jest wiara i sens. Są historie, które słyszeliśmy już po wielokroć, ale nigdy dotąd nie opowiadano nam ich w taki sposób (Chopin: impresje, 1994), historie codzienne, marzące, tęskniące (10 łatwych utworów na fortepian, 1999). Są w końcu i te, które stały się spotkaniem - tym nieco bardziej kameralnym (Kaczmarek by Możdżer, 2010; Komeda, 2011), i tym na deskach teatru (Sen nocy letniej, 2001; Scat, czyli od pucybuta do milionera, 2005).

Muzyka Leszka Możdżera jest żywiołem imponującym, ale takim, przed którym nie czuje się strachu. Z jednej strony zatrzymuje nas, ucząc pewnego rodzaju pokory i pokazując, jak duża wartość tkwi w byciu częścią czegoś większego. Z drugiej - zachwyca i porusza. Pojawia się tam, gdzie kończą się słowa i sprawia, że żadne już nie są potrzebne.

Marta Szostak

  • Leszek Możdżer
  • Aula UAM
  • 28.02

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023