Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Opary przeszłości

To był ich pierwszy i jedyny koncert w Polsce. Ostatniej niedzieli Vapors of Morphine zagrali w Centrum Kultury Zamek. Zespół nie tylko zaprezentował materiał z najnowszej płyty - muzycy odbyli też... przyspieszony kurs polskiego.

. - grafika artykułu
Vapors of Morphine, fot. Maciej Kaczyński © CK ZAMEK

Choć Poznań był dopiero trzecim przystankiem podczas europejskiej trasy koncertowej zespołu, gdy muzycy weszli na scenę, dało się odczuć zmęczenie i niedobór energii. Te jednak znikały, kiedy Dana Colley chwytał za saksofon. Ciepłe, głębokie brzmienie saksofonu tenorowego Colley'a na żywo sprawiało jeszcze większe wrażenie niż na nagraniach, zarówno zespołu Morphine, jak i ich muzycznych spadkobierców - Vapors of Morphine. Podczas koncertu szczególne wrażenie wywołał utwór "The other side" - znany jeszcze z albumu "Good" z roku 1992, a ostatnio nagrany w nowej interpretacji na najnowszym wydawnictwie zespołu "A new low". Wokal Jeremy'ego Lyonsa konkurujący muzycznie z głębokim, nieco nonszalanckim brzmieniem saksofonu Colley'a dały razem niesamowity efekt.

Nowym-starym kompozycjom towarzyszyły także utwory z sesji nagraniowej "Members of Morphine with Jeremy Lyons" nagranej pod szyldem The Ever Expanding Elastic Waste Band. Zabrzmiało m.in. ciężkie, pełne męskiej energii "Thursday" z wyraźnym rockowym gitarowym riffem. Dobór repertuaru był jasnym komunikatem dla fanów zespołu: Vapors of Morphine to Morphine w zmienionym składzie i pod inną nazwą. Nieco dojrzalsze, bardziej złożone brzmienie wywodzi się w prostej linii z dziedzictwa popularnego w latach 90. muzycznego protoplasty.

W miarę rozwoju koncertu zespół budował coraz większy, chociaż oparty na oszczędnych wypowiedziach, kontakt z publicznością. Dana Colley próbował nawet swoich sił w mówieniu w języku polskim. Zapytał ze sceny o typowe polskie pozdrowienie koncertowe. Został zasypany tyloma propozycjami ze strony publiczności, że... zrezygnował z pozdrowień po polsku. Prawdziwa klęska urodzaju!

Zanim na scenie pojawili się spadkobiercy grupy Morphine, publikę rozgrzewała działająca już od lat osiemdziesiątych blues-rockowa formacja Hot Water. Powróciwszy na scenę po długim milczeniu, zespół zaprezentował zarówno piosenki doskonale znane fanom twórczości jeszcze z poprzednich dekad, jak i materiał muzyczny zapowiadający album mający ukazać się w 2017 roku. Uwagę przykuł promujący go singiel "Anioł". To ciepły, nostalgiczny utwór swobodnie "płynący" w czasie dzięki wycofanej, ale nadającej rytm perkusji Dariusza Nowickiego przeciwstawionej oszczędnemu wokalowi Macieja Sobczaka. Doświadczenie sceniczne Hot Water pozwoliło nawiązać wokaliście kontakt z onieśmieloną z początku publicznością. Atmosfera panująca podczas występu Hot Water przypominała wieczór przy muzyce w bieszczadzkim schronisku - bezpretensjonalny, szczery, z odrobiną nostalgii.

Aleksandra Skowrońska

  • Vapors of Morphine, support: Hot Water
  • CK Zamek
  • 13.11