"Myślę, że Państwo się nie obrażą i posłuchają paru piosenek..." - powiedział kokieteryjnie 18 marca podczas swego pierwszego internetowego koncertu. Od tego czasu Tomasz Budzyński prezentuje - ku wielkiej radości sympatyków - koncerty domowe.
Jak wiadomo, w czasie pandemii i przymusowej izolacji wielu artystów sięgnęło po podobne rozwiązania, dając upust twórczej energii i kontaktując się ze swymi słuchaczami via internet. Na czym zatem polega szczególna atrakcyjność koncertów Budzyńskiego? Na przykład na konsekwencji: koncertował przez ponad miesiąc, dzień za dniem (z przerwą jedynie na Triduum Paschalne i Święta Wielkanocne), a od maja daje jeden koncert w tygodniu. Walorem jest także ciekawa słowno-muzyczna formuła występów, bogactwo tego, co ma do zaoferowania w tej świadomie skromnej konwencji, no i niekwestionowany artystyczny czar, urok tego, co mówi i jak mówi.
Internetowe spotkania Budzyńskiego z publicznością to bowiem nie tylko zapowiedź plus piosenka. Trwają kilkanaście minut, a ich zdecydowanie dłuższa, słowna część jest nie mniej interesująca niż same utwory muzyczne. Powiedzieć chyba wolno, że lider Armii rozwija tu swoistą formułę gawędy, wielotematycznej opowieści, która czasami rzeczywiście odnosi się do treści czy okoliczności powstania danej piosenki, częściej jednak umyka w interesujące dygresje. Słucha się ich z tym większą przyjemnością, że nie są to wydumane koturnowe przemowy, ale lekkie w formie, choć czasami poważne w treści, swobodnie płynące opowieści i rozważania.
A skoro, jak wspomniałem, mają owe gawędy urok opowieści dygresyjnych, to łączą się w nich i przeplatają rozmaite tematy: własna biografia (dzieciństwo i młodość), wakacje spędzane u babć w Tarnobrzegu i Rembertowie, ale też ważne wydarzenia z historii polskiego rocka - ot, choćby pierwsze lata istnienia Armii. Wątków jest mnóstwo, na przykład tematy kulinarne (ulubione dania: pierogi, mielone, pomidorowa), uroki życia rodzinnego, ale i gry planszowe. Były też opowieści o podróżach (bo "dojeżdża dokądś przez całe życie: pociągami, autobusami, samochodami, autostopem"), o ucieczkach ze szkoły, o tym, jak kryjąc się przed pójściem do wojska, zamieszkał wraz z przyjaciółmi z grup Armia i Izrael we wsi Stanclewo, oczywiście o wierze (o której mówi w sposób naturalny i bez mentorskiego tonu, opowiadając po prostu o tym, co dla niego ważne), o kabarecie (uwielbia i uznaje tylko trzy: Kabaret Starszych Panów, Dudka i Mumio), o fascynacjach literackich i lekturach, tych poważnych i tych mniej (Rimbaud, Tolkien, ale też Bromba czy Tytus, Romek i A'Tomek). Były oczywiście dygresje o malarstwie, o fascynacji kinem, miłości do muzyki zespołu Breakout i głosu aktora Wieńczysława Glińskiego. Budzyński opowiadał o tym, jak Andrzej Stasiuk swoimi sugestiami wpłynął na powstanie zespołu Rimbaud, i o wielu innych rzeczach. Także o tym, czym jest bieluń dziędzierzawa, o zaletach samotnej jazdy samochodem ("można śpiewać, modlić się, płakać"), ale i o tym, że najlepsze na świecie kotlety mielone serwowano w barze Chemik w Puławach, w latach 70.
Wszystko to we wciągających opowieściach. Ich zaletą jest też, powiedziałbym, "umagicznienie przeszłości" i baśniowe widzenie rzeczywistości. Budzyński objaśnia problemy czasami oczywiste, ale czyni to w sposób bardzo ujmujący. Tworzy też przezabawne historie, jak tę o kosmitach, którzy byli (zwłaszcza w latach 80.) poprzebierani za mężczyzn w czapkach z nutrii, jeżdżących na składanych rowerach i przemieszczających się w okolicach dworca Warszawa Wschodnia.
Dominuje nostalgia połączona z optymistycznym spojrzeniem w przyszłość. A do tego wszystkiego - najważniejsze przecież - świetne piosenki, współtworzące historię polskiego rocka. Budzyński prezentował utwory swoje, z płyt solowych, ale też zespołów, z którymi występował. Najwięcej usłyszeliśmy dotąd piosenek z jego debiutanckiej solowej płyty Taniec szkieletów, ale także kilka z drugiego własnego krążka Luna. Spośród utworów nagranych w ciągu trzech i pół dekady istnienia Armii - jednej z najwybitniejszych, moim zdaniem, grup w historii polskiej muzyki - jej lider najczęściej, jak dotąd, wybierał nagrania z albumu Droga. Ale pojawiały się też utwory ze wszystkich okresów działalności: od najstarszych, legendarnych nagrań (Jeżeli, Aguirre, Saluto), przez tematy z płyt Anti-Armia, Legenda i większości pozostałych, aż po utwory z niedawnych krążków Der Prozess i Freak. Był też jeden z utworów z pamiętnej płyty tria Rimbaud (wykonany po francusku); były, w Wielkim Tygodniu, dwa psalmy znane z wykonania zespołu 2 Tm 2,3. Piszę o tym wszystkim nie ze względów statystycznych, ale by uświadomić bogactwo i różnorodność - repertuarową, tematyczną, wykonawczą. Swoją drogą uświadamiając i sobie, że materiału artyście jeszcze długo nie zabraknie.
Budzyński pokazał przy okazji, że całkiem dobrze sobie radzi na gitarze akustycznej. Wsparcia na drugiej gitarze udziela mu syn Stanisław, grający już od jakiegoś czasu w Armii. Proste, motoryczne, akordowe, czasami riffowe - takie akustyczne granie zaskakująco świetnie pasuje do armijnego repertuaru. Co więcej, niektóre piosenki, dzięki takim skromnym i kameralnym aranżacjom zyskały now oblicze, ukazały swoje nieznane wcześniej walory. Trzecią członkinią tego domowego muzykowania jest żona Tomasza - Natalia Budzyńska (dziennikarka i autorka cenionych książek), która pełni tu rolę kamerzystki, ale czasami też suflera czy korektora. Bywa, że zza kamery słyszymy jej podpowiedzi albo i śmiech. Przydaje to całości klimatu i naturalności.
Kto chce sprawdzić lub przypomnieć sobie, jak brzmią i wyglądają domowe koncerty u Budzyńskich, może to uczynić bez kłopotu. Wszystkie występy można odnaleźć na Facebooku oraz w serwisie YouTube.
Tomasz Janas
- Koncerty domowe Tomasza Budzyńskiego
- od 18.03
- online
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020