Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Na planecie singli

Gdyby to była komedia romantyczna, Bob i Helena odpłynęliby promem w blasku wschodzącego słońca. Współczesnym trzydziestoparolatkom pisane są jednak inne historie.

. - grafika artykułu
fot. Jakub Wittchen

Tego wieczoru wybierałam się na spotkanie z młodym małżeństwem, które lada dzień zacznie nowe, wspólne życie w innym zakątku świata. Wszystko dopiero przed nimi, aż trudno o nich mówić, nie popadając w lekko kiczowate, pełne optymizmu frazesy. Spektakl debiutującej reżyserki Anny Gryszkówny sprowadził mnie jednak na ziemię. Bo co, jeśli to jednak nie będzie "to"?

Najkrótsza noc w roku

Przesilenie opowiada o przypadkowym spotkaniu pary trzydziestopięciolatków - przeciętnego Boba (Łukasz Chrzuszcz) i pięknej Heleny (Alicja Juszkiewicz). On jest drobnym kryminalistą, ona poważaną prawniczką. Oboje osiągnęli wiek, kiedy popadają w rozliczeniowe nastroje i utwierdzają się w przekonaniu, że na razie w życiu im nie wyszło - a być może nie zdołają już osiągnąć więcej. Najbardziej doskwiera im samotność, więc w ten nudny, deszczowy wieczór, z braku innych planów lądują razem w łóżku. I choć ten przypadkowy seks w najkrótszą noc w roku powinien jak zwykle zostać zapomniany, los upiera się, by Bob i Helena spędzili razem cały weekend. Niby łączy ich właściwie tylko podobny wiek, ale w gruncie rzeczy w wielu kwestiach się zgadzają. Ujawniane stopniowo wspólne lęki i marzenia budują obraz pokolenia w kryzysie.

Komedia romantyczna bez lukru

Przyjemna jest ta jazzowo-klubowa stylistyka, w której oglądamy bohaterów. Prosta scenografia - szafa grająca, barowe stołki, łóżko, toaleta - wykonana przez debiutujące w teatrze studentki ASP, subtelnie sugeruje przestrzeń filmową, odrealniając tym samym opowieść. Bob i Helena zarysowują sceny rodem z komedii romantycznej, które jedna po drugiej rozpadają się w zderzeniu z prawdziwym życiem, złośliwością losu, ich własnym cynizmem. Tak jakby za każdym razem, gdy próbują rozwinąć skrzydła, coś ciągnęło ich w dół - wydarzenia i błędy przeszłości, brak perspektyw. Widzowie śmieją się przez łzy, lecz częściej są to łzy współczucia niż wzruszenia.

Lęk przed bliskością

Chrzuszcz i Juszkiewicz snują opowieści równolegle, przerywają sobie nawzajem, raz starają się zrobić dobre wrażenie, by zaraz zdekonstruować swój wizerunek w przypływie szczerości. Dynamiczna struktura spektaklu wymaga od aktorów przechodzenia między nastrojami, postaciami, konwencjami. Chwilami widać, że to Łukasz Chrzuszcz nadaje rytm biegowi spektaklu, lecz stopniowo buduje z Alicją Juszkiewicz bliską, iskrzącą relację. Ich Bob i Helena sprawiają wrażenie raczej pary kumpli, niż kochanków - jakby w prozie przeciętnego życia nie było miejsca na romantyczne uniesienia, jakby byli już na nie trochę za starzy, jakby sobie nie zasłużyli. Albo po prostu się boją.

Niekoniecznie o miłości

Helena może ma w sobie coś z Bridget Jones, ale Bobowi bardzo daleko do pana Darcy'ego. Przesilenie nie jest historią poszukiwania miłości, lecz portretem pokolenia, które przeoczyło ten moment, w którym należało dorosnąć. Ich śmieszno-gorzkie, naszpikowane inteligentnym humorem rozważania o sensie życia oraz realizacji celów mogą się wydawać nieco banalne - jak to w życiu - ale żywe reakcje publiczności świadczą o tym, że można się w nich przejrzeć. Tacy przecież jesteśmy: trochę żałośni, zabawni, mocno niedoskonali. Chcielibyśmy, żeby im się ułożyło, bo ten spektakl nas obnaża i odziera z nadziei - potrzebujemy pocieszenia. Tylko czy to naprawdę byłaby miłość? Najlepiej przekonać się samemu.

Jeśli chcecie dla tej pary cukierkowego zakończenia, możecie w nie uwierzyć. A co jeśli "to nie to"? Cóż, gdyby wszystkie historie zmierzały do tego samego szczęśliwego finału, nie byłoby o czym opowiadać.

Anna Rogulska

  • Przesilenie Davida Greiga i Gordona McIntyre'a
  • reżyseria Anna Gryszkówna
  • Trzecia Scena Teatru Nowego
  • premiera: 16.09