Na Parnas szła sama

Paweł Kowal, autor biografii Abakanowicz. Trauma i sława, jest historykiem i politologiem, który w żaden sposób nie pretenduje do roli historyka sztuki. Sferę interpretacji twórczości Magdaleny Abakanowicz pozostawia specjalistom, nie unikając wszakże cytowania ich opinii o jej artystycznym dziele. Jego imponująca książka jest raczej zapisem życia przedstawicielki pokolenia doświadczonego traumą wojen, totalitaryzmami i uwikłanego w społeczno-polityczne zjawiska przynależne minionemu stuleciu. Dopiero potem jest biografią światowej sławy artystki, daleko odbiegającą od bezrefleksyjnego zachwytu.
Kowalowi udała się rzecz zdawałoby się niemożliwa - Magdalenę Abakanowicz ukrył i odkrył. Ukrył, niekiedy bardzo skutecznie, w meandrach historii Polski, Europy i świata. Schował w zakamarkach dziejów jej dalekich przodków Tatarów i losów Ukrainy, za wielkimi, tragicznymi kataklizmami o wymiarze globalnym, ponurymi czasami stalinizmu i komunistycznego reżimu, za ważnymi wydarzeniami, które napędzały bieg historii świata i kraju - rozpadem bloku sowieckiego, stanem wojennym, transformacją ustrojową, a nawet wyborem pierwszego w dziejach Ameryki czarnoskórego prezydenta. W 2008 roku wielka wyborcza feta Baracka Obamy odbyła się w parku Granta w Chicago, gdzie dwa lata wcześniej stanęła monumentalna Agora, jedno z ostatnich dzieł Abakanowicz.
Odkrył ją, bo bezceremonialnie zmierzył się z mitem, który artystka wokół siebie stworzyła, życiorysem, którym manipulowała i pisała ciągle od nowa. Wielcy artyści w tworzeniu własnej mitologii potrafią być bardzo sprawni. Abakanowicz poszła jeszcze dalej - sprzedawała to, co chciała, i dowolnie przerabiała na swoją modłę. W autokreacji była bardzo zręczna i osiągnęła w niej mistrzostwo. Kowal nie dał się w tę narrację wciągnąć. Mniej interesował się tym, co powiedziała, a bardziej tym, czego nie powiedziała i dlaczego. Abakanowicz nie mieszała się w politykę, nie wypowiadała, jak wielu artystów, o sytuacji społecznej i politycznej w Polsce i na świecie, co już wtedy budziło pewien dysonans w postrzeganiu jej osoby. Zarzucano jej konformizm, układy z komunistami przez związek z wieloletnim partnerem Arturem Starewiczem, sekretarzem KC PZPR, jednym z najważniejszych dygnitarzy epoki gomułkowskiej w Polsce. Wytykano jej brak poparcia dla opozycji, a potem tworzącej się Solidarności i niewiarę w trwałe zwycięstwo demokracji w Polsce po 1989 roku. "Milczeć, nic nie mówić, przeczekać" w znacznym stopniu definiowało jej postawę społeczną, szczególnie w kraju, w którym każde nieopatrznie wypowiedziane słowo mogło ją zniszczyć.
A przecież swoją karierę miała od początku starannie zaplanowaną i uparcie tą drogą szła. Zaczynała od sztuki użytkowej, tkaniny, ale łatka tkaczki szybko zaczęła ją uwierać. Wkrótce definitywnie odcięła się od tego - w jej pojęciu - rzemiosła, a sukcesy na wystawach w kraju i poza jego granicami, które wkrótce stały się jej udziałem, szybko utwierdziły ją w przekonaniu, że ten wybór był słuszny. Abakany, monumentalne, bezkształtne, wielowymiarowe, przestrzenne gobeliny z sizalu, końskiego włosia, lnu, sznurka czy wełny, utorowały jej drogę ku sławie. Z nimi też rozstała się bez żalu kierowana potrzebą wyjścia ze swoją sztuką poza ciasną przestrzeń galerii, konsekwentnie dążąc do emanacji swoich emocji w szerszym kontekście. Tym kontekstem miał być otwarty teren. Wydrążone, puste korpusy bez głów, a nawet nóg, martwe pnie wielkich drzew ściśnięte metalowymi obręczami, kamienne kręgi i betonowe jaja stały się ostatecznym celem. Na ich brązowych plecach i martwych włóknach wspięła się na szczyt i dołączyła do grona najważniejszych artystów XX wieku. Jej potężne instalacje stoją w Hiroszimie, Chicago, Nowym Jorku, Seulu, Filadelfii, Vancouver, Toskanii, Izraelu i na Litwie, a abakany eksponowane są w największych i najbardziej prestiżowych galeriach i muzeach świata, Tate Modern w Londynie czy MoMA w Nowym Jorku.
Największa realizacja plenerowa Magdaleny Abakanowicz znajduje się na Cytadeli w Poznaniu. Miasto zawdzięcza ją chłopakowi z Górczyna, wspaniałemu artyście, profesorowi poznańskiej Akademii Sztuk Pięknych (dzisiaj Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu) Jarkowi Maszewskiemu, który przekonał artystkę do współpracy, oraz poznańskiemu biznesmenowi i miłośnikowi sztuki Piotrowi Voelkelowi, który część instalacji sfinansował. Swoje starania Maszewski rozpoczął w dobrym momencie - Abakanowicz, już wtedy znana i ceniona na świecie, była bardzo rozczarowana brakiem większego zainteresowania jej sztuką w kraju. Wcześniej była związana z Poznaniem przez kilkadziesiąt lat, od 1965 roku. To znacząca cezura w jej karierze, wtedy uciekła artystycznemu peletonowi, zdobywając złoty medal na prestiżowej wystawie w São Paulo, co doskonale wyczuł i wykorzystał ówczesny rektor poprzedniczki UAP, Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Poznaniu Stanisław Teisseyre. Zaprosił Magdalenę do współpracy i utworzył specjalnie dla niej Pracownię Gobelinu. Abakanowicz z powodzeniem uczyła studentów poznańskiej uczelni ponad 30 lat. Kiedy w 2002 roku wróciła do Poznania z Nierozpoznanymi, instalacją złożoną ze 112 żeliwnych, wydrążonych, ludzkich korpusów, cieszyła się już sławą wybitnej rzeźbiarki.
Jednocześnie z coraz większą liczbą znaczących dzieł i rosnącym zainteresowaniem świata jej sztuką rozwijał się ów mit artystki, potomkini Tatarów o szlacheckich korzeniach, obywatelki świata ciężko doświadczonej wojną, która zawsze pragnęła być rzeźbiarką. Rozwijając go i pielęgnując, Abakanowicz konsekwentnie komplikowała odbiór swoich dzieł, albo narzucając ich interpretację, albo nie mówiąc nic. W zależności od czasu i miejsca zmieniała przekaz prezentowanych prac i bardzo się denerwowała, kiedy ktoś podejmował próbę samodzielnej ich oceny. Szczególnie czuła była na utożsamianie jej sztuki z polityką i feminizmem. Była już na tyle sławna, że krytycy albo bali się wchodzić z nią w dyskurs, albo po prostu przyjmowali jej tok myślenia.
Brązowienie artystów po ich odejściu jest dosyć powszechnym zjawiskiem. Kowal tego nie zrobił. Abakanowicz najpierw utkała, a potem zbrązowiła się sama. Jej spektakularne dzieła trwają i będą poddawane nieskończonej liczbie interpretacji, często wbrew intencjom autorki. Pytanie, czy piękny Abakan czerwony ma wydźwięk feministyczny i czy artystka, własnoręcznie go tkając, tkała waginę, będzie się pojawiało niezależnie od tego, jak było naprawdę. Czytelnik książki Kowala, uzbrojony w imponującą liczbę faktów związanych z życiem artystki, może sobie Abakanowicz stworzyć po swojemu. A o jej dziele z pozycji historyka sztuki doczytać w innym miejscu.
Danuta Książkiewicz-Bartkowiak
- Paweł Kowal, Abakanowicz. Trauma i sława
- Wydawnictwo Agora
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023