Na kuracji w sanatorium Poznań-Zdrój

Usłyszeliśmy Grzegorza Turnaua w dość minimalistycznym wydaniu, bowiem zamiast całego zespołu instrumentów na koncercie towarzyszył mu jedynie saksofon. Choć ograniczenie środków było najwidoczniej założeniem - wszak na co dzień Leszek Szczerba grywa z Turnauem także na flecie i klarnetach - trochę brakowało mi tej różnorodności barw, tak charakterystycznej dla piosenek artysty. I myślę, że nie jest to wyłącznie kwestia mojego przyzwyczajenia do płytowych aranżacji. Tak jak to na koncertach bywa, wyobraźnia ponosiła obu muzyków, podpowiadając im nowe, inne rozwiązania. Chwilami jednak pomiędzy dźwięki wkradała się lekko nużąca monotonia. I tak na przykład znane z wykonań Niemena i Grechuty "Wspomnienie" czy "Pomarańcze i mandarynki", nagrane już niegdyś przez Turnaua, wypadły tym razem bardziej melancholijnie i wzbudziły we mnie więcej emocji. Natomiast "Liryka" i "Pompa" do tekstu Gałczyńskiego okazały się w tej wersji... trochę bez pompy.
Na szczęście sam głos Turnaua, charakterystyczne harmonie i improwizacje fortepianu pod jego palcami są dla mnie same w sobie zawsze przyjemne. Zwłaszcza że tego wieczoru pierwsze skrzypce grać mieli poeci. W interpretacji tego artysty poezja jest prosta, ale niebanalna; zrozumiała, lecz nieoczywista. Czasem z humorem podchodzi do poważnych słów, to znów bardzo lekki pozornie tekst potraktuje całkiem serio. Turnau ma w swoim języku muzyczno-słownych wypowiedzi jakąś taką szczerość, która sprawia, że mu po prostu wierzę.
Natomiast Robert Więckiewicz, którego bardzo cenię jako aktora, swoją interpretacją tekstów mnie nie zachwycił. Na początku wieczoru przytoczył zasadę, wedle której uczono go czytać poezję w szkole teatralnej: najpierw mów tak, żeby cię zrozumieli, a dopiero potem możesz malować. Z przykrością odniosłam wrażenie, że w tym malowaniu posłużył się raczej wąską paletą kolorów - stale lekko lekceważąca poza i koniecznie ironiczny ton głosu. A przecież humor w tekstach Tuwima i Gałczyńskiego - choć niemal zawsze obecny - często jest raczej subtelny niż prześmiewczy.
Obaj panowie wprowadzili do Sali Wielkiej klimat rzeczywiście sanatoryjny - dużo dobrej poezji i dobrej muzyki okraszonych jedynie odrobiną humoru i cieniem wzruszenia. Wszystko po to, by się nie rozchorować i przypadkiem nie podnieść ciśnienia. Na szczęście poezja broni się sama, a wiersze, które wybrzmiały - czy to w mowie, czy w piosenkach - rzeczywiście mają moc uzdrawiania.
Niedosyt interpretacyjny udało się panu Robertowi we mnie zatrzeć dopiero "Dentystą" Tuwima, wykonanym tak przejmująco, z tak doskonałą dykcją i takim aktorskim zaangażowaniem, że niemal dało się odczuć jak "w poręcze fotelu ostro wbija łokcie". Warto więc czasem przeczekać pół wieczoru bez większych emocji z nadzieją na te dwie, trzy minuty, które potem na długo zapadają w pamięć.
Magdalena Lubocka
- Uzdrowisko Radia Merkury #3: Grzegorz Turnau i Robert Więckiewicz interpretują wiersze i piosenki z tekstami Tuwima i Gałczyńskiego
- Sala Wielka (CK Zamek)
- 10.03