Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Lód żyje

- Jeśli coś mnie zachwyca, na czymś zaczyna mi zależeć, to zrobię wszystko, żeby to ochronić. I to jest motywacja, którą też staraliśmy się przekazać. Nie chcieliśmy tylko straszyć - mówiła na spotkaniu wokół książki Początek końca? Rozmowy o lodzie i zmianie klimatu jej współautorka Julita Mańczak.

. - grafika artykułu
Printscreen ze spotkania online, fot. Monika Nawrocka-Leśnik

Początek końca?... w ręce czytelników trafił zaledwie 13 stycznia. Za nową publikacją Wydawnictwa Znak stoją Jakub Małecki - glacjolog pracujący na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu i autor bloga Glacjoblogia, oraz Julita Mańczak, absolwentka filologii hiszpańskiej na UAM i współzałożycielka oraz redaktorka naczelna magazynu "TUU". Skąd pomysł na wspólną książkę? - Poszukiwałam tematów do kolejnego numeru i pomyślałam - to było jakieś trzy lata temu, że coś wiem o ociepleniu klimatu, że wiem, jakie są jego przyczyny, ale jak miałabym to wytłumaczyć, połączyć kropki, to bym nie potrafiła obronić swojej racji - opowiadała na spotkaniu wokół publikacji Julita Mańczak. - Szukałam różnych specjalistów, trafiłam na blog Glacjoblogia... - kontynuowała. - Kiedy Kuba zaczął budować modele lodowców z podstawek i filiżanek w kawiarni, w epoce, kiedy takie spotkania były możliwe, wszyscy byliśmy oczarowani i wiedzieliśmy, że ten temat jest czymś więcej niż przyczynkiem do jednorazowej rozmowy.

Tulipan na Spitsbergenie

Główną osią książki jest właśnie rozmowa Mańczak z Małeckim. Ale na tytuł składa się także m.in. fragment z pamiętnika glacjologa oraz wywiad z legendarnym alpinistą Piotrem Pustelnikiem. - Pustelnik miał szansę przemierzyć lodowce kilkadziesiąt lat temu, kilkanaście lat temu i teraz. Opowiedział nam trochę o ludności, która żyje na tych terenach, jak zmienia się alpinizm i himalaizm. To niezwykle ciekawy, dodatkowy wątek - zachęcała do lektury współautorka.

Podróż na Spitsbergen nie należała do uciążliwych. Startując z Poznania wystarczyła jedna przesiadka na lotnisku w Oslo, kilka godzin w samolocie. To "bliżej niż mogłoby się wydawać". - Wysiadamy w Longyearbyen. Są hotele, uczelnia... To oczywiście nie jest jakaś metropolia, wszystko jest w kameralnym wymiarze, ale ten przyczółek ludzki jest bardzo wyraźnie zaznaczony, infrastruktura bardzo wygodna - wspominała Mańczak. Bazą wypadową autorów była jednak Piramida, poradzieckie górnicze miasto. - To już trochę inny krajobraz. Ma się wrażenie, że ktoś to wszystko porzucił i uciekł w chwilę. Jest tam właściwie tylko jeden hotel - Tulipan. I w tym hotelu - kolejne zaskoczenie - mamy internet LTE - dodała. Jak się jednak okazało był to przypadek - podobno Rosjanie akurat coś w tym czasie tam testowali.

Wszystkie kolory lodu

Jak wyglądają lodowce i czym one właściwie są? Jaki kolor ma lód? - Lodowce mogą mieć absolutnie przeróżne kolory. To jedna z tych rzeczy która sprawia, że potrafią być tak urzekające i zmienne w czasie - wyjaśniał z kolei Jakub Małecki. - Lodowce to wielkie masy lodu, które powstają na lądzie i bardzo często mylone są z górami lodowymi albo krą pokrywającą oceany. Lodowce bardzo, bardzo powoli spływają z wysokich gór w stronę morza - kontynuował naukowiec. Mańczak dodała jeszcze, że sama wybierając się w podróż na Spitsbergen wyobrażała sobie, że będzie to "biel na bieli", że krajobraz będzie "surowy". To jednak, co tam zobaczyła, zaskoczyło ją. - Na Spitsbergenie grzyby są większe od drzewa - mówiła. - Życie na północy jest niezwykle bogate, niezwykle barwne.

Redaktorka "TUU" przyznała też, że było to pierwsze miejsce jakie odwiedziła, gdzie nie było śladów człowieka sprzed wieków, np. naskalnych malowideł. - Nic nie odciągało mojej uwagi od dzikiej przyrody - mówiła. Jedyne niebezpieczeństwo o jakim tam myślała to niedźwiedzie polarne. - Tam nie ma ścieżek, wytyczonych tras pieszych dla ludzi. Idzie się w wyznaczonym kierunku, obiera azymut. Trzeba się wyposażyć w broń, żeby w razie czego niedźwiedzia odstraszyć. Ale na szczęście nie musieliśmy jej użyć - wspominała. Małecki dodał przy okazji, że niedźwiedzi na Spitsbergenie jest więcej niż ludzi. - Niedźwiedzie polarne przychodzą do naszej stacji każdego lata. Czasami są to zabawne sytuacje, ale czasami napędzają nam stracha - mówił. - Szanujemy niedźwiedzie, bo to one są w końcu gospodarzami, a my tylko gośćmi.

Linia równowagi

Skąd wiemy, że z lodowcami coś jest nie tak? - Lodowce - te wielkie lodowe masy, są bardzo wrażliwe na każde wahnięcie pogodowe - tłumaczył naukowiec.  - Lód żyje. I bez przerwy, bardzo powoli, ale porusza się. Powstają wtedy różne pęknięcia. Lodowiec który badamy na stacji UAM jest stosunkowo spokojny - wyjaśniał dalej. Dlaczego obawiamy się o ich los? Czy jest dla lodowców nadzieja? - Jeżeli uzgodnimy, że poprzez słowo lodowce, będziemy rozumieć te wszystkie lodowce, które są w górach na całym świecie - w Himalajach, Alpach, w Norwegii, a przez słowo lądolód będziemy rozumieć gigantyczne czapy, które pokrywają Grenlandię na północy, to nie mógłbym powiedzieć z całą pewnością, że stracenie ich do jakiegoś progu - na przykład 50 procent, że reakcje łańcuchowe całkowicie je zniszczą. Nie do końca tak jest - mówił. -  Lodowce będą żyły tak długo, jak tzw. linia równowagi będzie na nich występować - kontynuował. - Ilość dostarczanego śniegu w ciągu zimy musi być dokładnie taka sama jak ilość straconego śniegu w ciągu lata. Jeżeli lodowce mają wciąż linię równowagi, jeżeli ocieplenie klimatu nie podniosło tej linii równowagi powyżej górnej granicy, lodowce będą żyły. - Jeżeli jednak myślimy o lądolodach Grenlandii, to sytuacja może być trochę bardziej skomplikowana... Nie mamy stuprocentowej pewności, że zachodnia część Antarktydy w ciągu następnych setek czy tysięcy lat całkowicie się rozpadnie i podniesie znacząco poziom morza, ale jesteśmy na dobrej trajektorii, żeby to osiągnąć.

Czy zdaniem autorów część lodowców uda się ocalić, eliminując emisję dwutlenku węgla? - Stąd właśnie znak zapytania w naszym tytule - puentuje Mańczak. - Chcielibyśmy wierzyć - i myślę, że Kuba się ze mną zgodzi, że damy radę - dodaje. - Wciąż na szczęście nie wiemy jak będzie wyglądał rok 2100. Ale nawet gdybyśmy jutro zatrzymali ocieplenie, to niestety i tak wiele lodowców zniknie. Trzeba się z tym pogodzić... - kontynuuje wątek naukowiec. - Sama świadomość tego, że wiele lodowców już teraz jest skazana na zanik jest dosyć pesymistyczna, ale optymistyczna wiadomość jest taka, że kiedy zatrzymamy ocieplenie na jak najniższym poziomie, to ogromna część z nich ocaleje. Musimy tylko zrobić wszystko, żeby to osiągnąć.

Monika Nawrocka-Leśnik

  • spotkanie online z Jakubem Małeckim i Julitą Mańczak, autorami książki Początek końca? Rozmowy o lodzie i zmianie klimatu
  • Miejska Publiczna Bibliotekaw Szczecinie
  • 14.01

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021