Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Elektronika w marszowym rytmie

W sobotę w Sali Wielkiej CK Zamek dominowały mroczne, zimne, syntetyczne brzmienia oraz motoryczne i marszowe rytmy. Grupa Laibach, legenda muzyki industrialnej i elektronicznej, zachwyciła poznańską publiczność.

fot. Maciej Kaczyński, materiały CK Zamek - grafika artykułu
fot. Maciej Kaczyński, materiały CK Zamek

"Neue Slovenische Kunst" to kolektyw artystyczny, a jednocześnie quasi polityczna idea, którą ogłosili przed laty członkowie zespołu Laibach. Była to idea nie wzbraniająca się m.in. przed artystycznymi prowokacjami, by ukazywać polityczne i społeczne zniewolenia.

Dziś członkowie Laibacha z roli prowokatorów trafili już bezdyskusyjnie na pozycję klasyków współczesnej muzyki. Na pozór nie osłabia to siły wyrazu ich muzyki, a jednak ich sceniczna kreacja jest dziś tyleż oparta o muzyczne rozwiązania, co o grę z rekwizytami - światłem, wizualizacjami czy własną legendą. Nie znaczy to, że ich muzyka nie robi wielkiego wrażenia, ale chyba porusza nieco inne emocje niż dawniej.

Świadomi słuchacze

W sobotni wieczór "zaczerniło się" w okolicach Sali Wielkiej CK Zamek. Wielbiciele słynnej słoweńskiej grupy pojawili się w dość sporej liczbie. Znaczna część z nich ubrana ma czarno, wielu w koszulkach z tytułami płyt zespołu. Tym razem jednak średnia wieku była znacznie wyższa niż zazwyczaj. Laibach trafia bowiem przede wszystkim do tych słuchaczy, którzy pamiętają jego twórczość z wcześniejszych lat. Nie jest sezonową gwiazdką, która przyciągałaby ciekawskich, przypadkowych widzów. Wręcz przeciwnie - grupa gromadzi bardzo świadomą grupę słuchaczy, którzy doskonale wiedzą, czego się po jej koncercie spodziewać.

Pięcioro muzyków, którzy tworzą dziś koncertowy skład zespołu, oczywiście nie proponuje wielkiego scenicznego show z dynamicznym ruchem scenicznym. Totalitarna (czy może post totalitarna) formuła, industrialno-mechaniczny przekaz oczywiście skłaniają do pewnej scenicznej powściągliwości. Troje muzyków stało więc za pulpitami z elektronicznym i klawiszowym instrumentarium. Czwarty ciężko pracował przy perkusji, przez dwie godziny nadając muzyce mocne tempa. Na scenie dominował zaś oczywiście Milan Fras, wokalista i lider grupy. Sporo partii wokalnych wykonywała też Mina Špiler, grająca również na syntezatorze.

Dwie części

Koncert podzielony był na dwie części. Po czterdziestu pięciu minutach grania artyści zeszli za kulisy, a w tyle sceny wyświetlono zegar odliczający czas: piętnaście minut. I rzeczywiście, równo po kwadransie muzycy wrócili na estradę, a publiczność do Sali Wielkiej. Co ważne, przerwa ta nie miała negatywnego wpływu na klimat czy dramaturgię koncertu.

W repertuarze wieczoru zabrzmiało ponad dwadzieścia utworów. W pierwszej części słuchaliśmy wyłącznie utworów z najnowszej, promowanej właśnie, płyty zespołu "Spectre". W drugiej usłyszeliśmy także starsze utwory, również takie z wczesnych lat osiemdziesiątych jak "Brat Moj" czy "Ti, Ki Izzivaš". Wśród nich zabrzmiała też - jak to w przypadku Laibacha - bardzo specyficzna i trudna do skojarzenia z oryginałem wersja "Ballad of a Thin Man" Boba Dylana. Były też własne wersje utworów Blind Lemon Jeffersona i Serge'a Gainsburga. Na filmach, które towarzyszyły muzyce oglądaliśmy przeróżne obrazki - również militarne, kilkukrotnie widok maszerujących nóg, ale były też fragmenty filmów i wizualizacje odwołujące się do stylistki ekspresjonizmu.

Doświadczenie

Słoweńska grupa jest fascynująca poprzez swoją grę z konwencjami i wciąż żywe nawiązania do dawnych kierunków w kulturze, takich jak wspomniany ekspresjonizm, dadaizm, surrealizm. To, dalej idąc, gra z wizerunkiem artysty, któremu wolno prowokować choćby i tylko po to, by wytrącać publiczność z popkulturowych wyobrażeń.

Sceniczna formuła grupy Laibach mieści dziś w sobie wiele muzycznych nurtów. W istocie swej wywodzi się z awangardy lat osiemdziesiątych, choć przecież wiele ówczesnych eksperymentów weszło do codziennego muzycznego języka. Grupa wiele zawdzięcza rewolucji techno i licznym nurtom z niej wyrosłym. Jej muzyka nie jest przy tym przesadnie taneczna, częściej patetyczna, epicka i oczywiście marszowa. Pozostaje również swoiście punkowa - w swej ekspresji, sile wyrazu, brzmieniowym rozwichrzeniu.

Czy Laibach ma dziś siłę przyciągania nowych, młodych poszukujących słuchaczy? Zapewne w mniejszym stopniu niż kiedyś. Niewątpliwie jednak spotkanie z nim w Poznaniu było ważnym doświadczeniem dla uczestników sobotniego koncertu.

Tomasz Janas

  • Laibach
  • Sala Wielka CK Zamek
  • 12.04