Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

BIENNALE SZTUKI DLA DZIECKA. Dormana dialog z najmłodszymi

"Teatralny Plac Zabaw Jana Dormana" wciągnął dzieciaki do gry. Co ciekawe - ulegli mu także dorośli.

. - grafika artykułu
fot. Dominika Pałęcka/mat. Centrum Sztuki Dziecka

Zrealizowany w Instytucie im. Zbigniewa Raszewskiego w Warszawie spektakl w reżyserii Justyny Sobczyk, który można było zobaczyć w ramach Biennale, powstał z inspiracji i fascynacji autorek twórczością oraz myślą polskiego reżysera i pedagoga teatru - Jana Dormana. Artysty, dla którego podstawą tworzenia przedstawień dla dzieci była improwizacja, zabawa oraz próba spojrzenia na świat oczami małego człowieka. W "Teatralnym Placu Zabaw Jana Dormana" autorki odwołują się do trzech scenariuszy wspomnianego założyciela Teatru Dzieci Zagłębia: "Która godzina?", "Konik" oraz "Kaczka i Hamlet".

Szlak żółty, szlak niebieski

"Teatralna zabawa" zaczyna się już we foyer, do którego trafiamy idąc niebieskim albo żółtym szlakiem z taśm. A te wyraźnie już widać przez wejściem do Pawilonu Nowej Gazowni, który na czas spektaklu zamienia się w wielki plac zabaw, "pole bitwy", którym dowodzi Admirał w czerwonej czapce z poduszki. Przed rozpoczęciem przedstawienia zresztą wszyscy widzowie - zarówno dzieci jak i dorośli -  muszą wykonać papierową czapeczkę. A potem gęsiego, po taśmie w kolorze swojej czapki - żółtej albo niebieskiej - mogą udać się na salę i usiąść na poduszce, które również są w dwóch odmiennych barwach. Podział ten jest konieczny, ponieważ widzowie od samego początku spektaklu znajdują się w rywalizujących między sobą grupach.

Twórcy przedstawienia postawili na wyobraźnię i umowność. Justyna Łagowska, która przygotowała scenografię oraz kostiumy zawierzyła intuicji, dlatego wykonane przez nią rekwizyty wykonane są wyłącznie ze sklejek przyozdobionych kawałkami starych gazet. Taka jest karuzela, koń na kółkach oraz dwie kaczki z kijem do ich pchania. A wszystko to służy do zabawy trójce młodych aktorów, którzy z niewiarygodną lekkością wciągają do niej również publiczność. Nie wytrącają ich z rytmu okrzyki dzieci, ani ich podpowiedzi czy śmiech. Profesjonalnie traktują swoje zadanie i wyzbyci moralizatorskiego tonu doprowadzają do odwołania wojny... Zachowują się jak szefowie podwórkowych band. A my za nimi powtarzamy znane od pokoleń wyliczanki i wierszyki oraz uczestniczymy w potyczkach.

Dorman słuchał dzieci

Powraca także w spektaklu postać Jana Dormana. Człowieka o wielkiej wrażliwości, przyjaciela dzieci, wyznawcy nauki poprzez teatr, którego ciekawiły spostrzeżenia przybyłych na spektakl małych gości...

Teatr Dormana znam tylko z książek, ale właśnie tak wyobrażam sobie przedstawienia realizowane przez kogoś, kto widzi świat tak jak dziecko i rozumie jego potrzeby.

Monika Nawrocka-Leśnik

  • "Teatralny Plac Zabaw Jana Dormana" Instytutu Teatralnego im. Zbigniewa Raszewskiego w Warszawie
  • reżyseria: Justyna Sobczyk, dramaturgia: Justyna Lipko- Konieczna, scenografia oraz kostiumy: Justyna Łagowska
  • 4.06
  • Pawilon Nowa Gazownia