Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

ANIMATOR. Chiny niepokorne

Filmy niezależne pokazane na tegorocznym Animatorze w ramach sekcji "Animacja z Chin" to najlepszy dowód na to, że wschodnia animacja ma się dobrze i wciąż rozwija się w ciekawym kierunku.

. - grafika artykułu
"Ludzkie próbki"

Wśród dziesięciu zaprezentowanych na Animatorze obrazów każdy reprezentuje sobą coś innego. Trzy z nich to filmy zaangażowane politycznie, których realizacja musiała wymagać od twórców niemałej odwagi i determinacji. Wysłanie filmu na europejski festiwal to niekiedy koszt trzymiesięcznego czynszu za małe mieszkanie w Pekinie, innym razem przeszkodą mogą być wymagania techniczne. Przykładowo, festiwal filmów animowanych w Zagrzebiu wymaga od uczestników przesyłania filmów na DVD, ponieważ organizatorzy nie tolerują e-maili. To spore utrudnienie dla chińskich twórców, bo w ich przypadku każda zagraniczna przesyłka jest sprawdzana pod kątem "szkodliwości dla kraju". Mimo to wśród filmów, które przyjechały do Polski znalazły się m.in. futurystyczne Ludzkie próbki Wang Rui & Mao Zeyang w których kultura Wschodu prowokacyjnie miesza się z Zachodem czy słodko-gorzka satyra na krajową gospodarkę pod przewrotnym tytułem Duże ręce, duże ręce autorstwa Lei Lei.

Dobór tematów i sposobów animacji również okazał się nieprzypadkowy. Obok bardzo klasycznych i tradycyjnych technik animowania, znalazły się i te nowoczesne, eksperymentujące z kształtem i formą. Do pierwszej z grup zdecydowanie należy Interesujące Sun Zongqing, która wykorzystała w filmie obraz namalowany przez swoją nieżyjącą już matkę. W podobnie spokojnym i klasycznym tonie utrzymana jest również Kraina letnich owadów Tanga Bohua - historia ludzi, którzy rodzą się wiosną, a umierają jesienią, więc budują ogromny statek tylko po to, by dotrzeć do odległej krainy i poznać najcenniejszą dla nich rzecz na świecie - lód. Na tym tle zupełnie surrealistyczne wydają się nowoczesne, aspirujące do animacji zachodniej filmy Cao Zhongyuan (Kto zabił świnię) czy Huyana (Raj) albo zupełnie oderwany od kręgu kulturowego Mistrz cienia Zhang Tongyue - opowieść o mężczyźnie, który zajmuje się tworzeniem ulotnych obrazów na pograniczu światła i mroku, aż pewnego dnia sam znika na zawsze.

Z kolei Króliczek kung-fu to tylko jeden z odcinków popularnej internetowej serii Zhiyong Li, którą artysta sam stworzył i z ogromnym sukcesem wypromował na kanale You Tube. Nic dziwnego, skoro jego pomysły to połącznie kilku efektywnych technik i doskonałego poczucia humoru.

Pokazy niezależnych twórców chińskich to materia z podwójnym dnem. Z jednej strony widz ogląda filmy na światowym poziomie, których nie powstydziłyby się nawet największe festiwale animacji, z drugiej - zdaje sobie sprawę z trudności, jakie muszą pokonywać ich autorzy. Zwłaszcza kobiety, które w chińskiej animacji stanowią mniejszość, często dyskryminowaną i traktowaną gorzej od mężczyzn. Jedyne co ich łączy to fakt, że większość z nich swoje małe dzieła tworzy w czasie wolnym, po godzinach spędzonych w komercyjnych studiach. Okupują to nieprzespanymi nocami i wysiłkiem, którego wprawdzie nie widać na ekranie, ale z którego z pewnością warto zdać sobie sprawę.

Anna Solak

  • "Animacja z Chin"
  • 16.07
  • Nowe Kino Pałacowe