Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Niezastąpiona relacja międzypokoleniowa

"Czy umiesz gwizdać, Johanno?" to pierwszy wspólny spektakl Centrum Sztuki Dziecka i Łejerów zrealizowany na niedawno otwartej Scenie Wspólnej.

"Czy umiesz gwizdać, Johanno". Fot. D. Pałęcka - grafika artykułu
"Czy umiesz gwizdać, Johanno". Fot. D. Pałęcka

- I co, płakaliście?

- Tym razem odrobinę mniej, ale nie umiemy przy tym nie płakać.

Wśród sporej grupy dzieci i rodziców, którzy dopiero wyszli z sali, znalazłam się przypadkowo na linii dialogu współtwórców spektaklu. Zapewne byli obecni także na grudniowej prapremierze, kiedy mogli oglądać spektakl z perspektywy widza. Po zakończonym przedstawieniu ich twarze zdobi delikatny uśmiech pełen wzruszenia. Już podczas spektaklu kątem oka dostrzegam, jak kobieta po mojej lewej ukradkiem zdejmuje okulary, żeby przetrzeć mokre oczy. Niejednemu zresztą spośród obecnych na sali przydaje się krótka chwila ciemności na kilkukrotne, szybkie mrugnięcie powiek.

Berra ma osiem lat i też chciałby mieć dziadka, tak jak Uffe. Z cudowną, dziecięcą bezpretensjonalnością chłopcy znajdują jednego w domu starców - miejscu obfitującym w dziadków wszelkiego rodzaju. Nils ze swoim świeżo upieczonym wnukiem przeżywa kolorowe, beztroskie chwile u schyłku długiego życia. Uczy się być dziadkiem. Małego i starszego mężczyznę połączy zażyłość silniejsza niż niejedne więzy rodzinne.

- Staram się tego dziadka jakoś ubarwić, uczynić znośnym zarówno dla bohaterów tego przedstawienia, jak i dla widowni - wyznał telewizji WTK Aleksander Machalica, odtwórca roli Nilsa. I choć rzeczone ubarwianie wychodzi mu, trzeba to oddać, znakomicie, to zastanawia mnie, czy to dobry pomysł. Czy rzeczywiście dziadek Berry powinien być staruszkiem ciekawym, charakterystycznym? Nie jest przecież podobny do dziadka Uffe - nie chodzi na ryby, nie jada nóżek w galarecie... Jest taki, jaki się "trafił" - cudowny nie przez to, jaki jest, ale że po prostu jest!

Niewątpliwie jednym z największych walorów spektaklu jest obsadzenie w rolach Berry i Uffe uczniów łejerskiej podstawówki. Grają z prostotą, w sposób autentyczny, niewymuszony i wiarygodny. W największy podziw wprawiła mnie scena, w której chłopcy wchodzą pomiędzy widzów i bez mrugnięcia powieką wołają: "Ileż tu staruszek i staruszków!". Całkowicie i - jak się wydaje - zupełnie bez wysiłku weszli w swoje role.

Spektakl został zrealizowany nie na podstawie oryginalnego opowiadania szwedzkiego pisarza Ulfa Starka, ale według gotowego scenariusza. Wersję sceniczną "Czy umiesz gwizdać, Joanno?" opracował w Anglii Nick Wood, a Liliana Bardijewska przełożyła jego tekst na potrzeby poznańskiego przedstawienia. Nie chcę tu wcale szerzyć tezy o wyższości książki nad adaptacją, ale dość silnie zawiodłam się właśnie scenariuszem.

Laura Słabińska, reżyserka spektaklu, pisze w programie, że w realizacji korzysta z prostych środków, stawia na umowność i symbole, by jak najbardziej wyeksponować to, co rodzi się i rozwija między bohaterami. Prostota ta wyraża się w opowiadaniu Starka w odmienny niż w przedstawieniu sposób. Prawdę mówiąc, już sama książka swoją konstrukcją przypomina dość zgrabny scenariusz. Bogata w treść, w proste, piękne słowa. Rewelacyjnie spójna przyczynowo-skutkowo. Każdy element, który się w niej pojawia, pojawia się z określonego powodu i w konkretnym celu. 

Są w opowiadaniu ze dwa, trzy takie miejsca, w którym krótką, prostą wymianą zdań jak wyłożeniem kart na stół Stark porusza rzeczy ogromnie ważne. Robi to w sposób, który trafia jak szpilka dokładnie w sam środek ludzkiej wrażliwości. Dlaczego więc w przedstawieniu trzeba było okleić te ważne zdania dodatkową warstwą wyjaśniających słów? Jestem pewna, że każde dziecko i bez tych nadprogramowych podpowiedzi zrozumiałoby wagę i powagę sytuacji. W moim odczuciu nadmiar słów czasem właśnie je przykrywa.

Nie podoba mi się także naciągane wyeksponowanie motywu dawania przez dziadków wnukom pieniędzy, będących swoistą zapłatą za odwiedziny. Przede wszystkim jest to wątek, który wzbudza w Berze najsilniejsze chyba w całym przedstawieniu emocje (najbardziej, przynajmniej dla widza, widoczne). - Bardzo chce mieć dziadka, bo, przede wszystkim, daje kasę - interpretuje graną przez siebie postać Sambor Dehr. Nacisk na "funciaka" kładą też realizatorzy spektaklu. Uznają motyw za tak ważny, że wspominają o nim nawet w krótkim wprowadzeniu do spektaklu.

Niemniej jednak ta wzruszająca historia, jaką niewątpliwie jest opowiadanie "Czy umiesz gwizdać, Johanno?", została oddana na scenie w sposób spójny i zgrabny. W paru momentach, dobarwiona szczyptą dobrego humoru, sceniczna adaptacja zachowała nastrój przyjaźni, radości bycia razem, pogody i... przygody. Doskonale podkreśla potrzebę i wartość niezastąpionej relacji międzypokoleniowej. W przepięknej formie realizuje zwłaszcza puentę całej historii. Żałuję, że o puencie rozpisywać się nie wypada.

Magdalena Lubocka

  • spektakl "Czy umiesz gwizdać, Johanno?"
  • premiera: 19.01., Scena Wspólna (prapremiera: 22.12.2013)
  • kolejne spektakle: 2.02, g.13, 3.02, g.10
  • reżyseria: Laura Słabińska
  • występują (premiera w pierwszej obsadzie):
  • Uffe: Franek Czekała/Wojtek Żelaśkiewicz
  • Berra: Sambor Dehr/Franek Styszyński
  • Dziadek Nils: Aleksander Machalica
  • Głosy z offu: Irena Dudzińska, Zbigniew Rudziński