Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Nie gwiazdki czynią gwiazdę

W targowym mieście były na wagę złota - zawsze ich brakowało. Dopiero po 1989 r. zaczęło szybko przybywać hotelowych pokoi w nowych, adaptowanych i modernizowanych budynkach.

. - grafika artykułu
Hotel Puro przy ul. Stawnej, fot. M. Ciesielski

Stare hotele zyskały nowe kostiumy, nowe ukrywały się w dawnych lub założyły na siebie ich imitacje. Najlepiej jednak wypadły te, które miały odwagę być współczesne i oryginalne.

Największy symbol poznańskiego hotelarstwa, hotel Bazar, zamknięto na rok przed "upadkiem komuny". Do dziś trwa jego remont i nie wiadomo nawet, czy powróci on do swojej dawnej funkcji. Przez 26 lat wyrosła mu bowiem spora konkurencja: zarówno w pobliżu, jak i w bardziej peryferyjnych lokalizacjach.

Powiew wielkiego świata

Pierwszy był Hotel Park. Stanął w roku 1990 między odtworzonym właśnie jeziorem Malta i ul. Baraniaka (proj. Klemens Mikuła); zbudowany przez kanadyjską firmę ze sprowadzonych zza oceanu prefabrykatów. Niska horyzontalna, pałacykowa bryła o zielonych, typowych dla postmodernizmu spadzistych dachach jawiła się wtedy jako luksus i powiew wielkiego świata, choć od razu było widać, że jest raczej przeciętna. Ta nijakość pomogła jej po latach wtopić się w maltański krajobraz, tak że łatwo dziś Hotel Park przeoczyć.

Nieco inaczej stało się na obrzeżach Cytadeli, gdzie przy ul. Winogrady wyrósł w roku 1997 silny biały akcent: hotel Vivaldi (proj. ASCO, Wojciech Marcinkowski i Robert Drobnik). Zwarta, dynamicznie zakomponowana budowla o łukowato wygiętych elewacjach i przenikających się w narożu płaszczyznach wyjątkowo dobrze "osiadła" pośród zieleni, celując w miasto zadziornym narożnikiem dachu. Stała się swego rodzaju forpocztą dalszej zabudowy "starych" Winograd i kompozycyjnym zwornikiem pagórkowatej okolicy. Niestety, po kilku latach klarowną formę nieco zdeklasowano pomalowaniem fragmentów elewacji na zielono i osłonięciu ich poziomymi łamaczami światła. To tak, jakby eleganckiej damie nałożyć pospieszny makijaż i założyć tombakowe wisiory.

Gwiazdki rozczarowują

Na Winogradach można jednak mówić o elegancji. Zabrakło jej za to w przypadku kolejnego, bardzo długo oczekiwanego przybytku. "Wreszcie będzie pięć gwiazdek" - emocjonowały się media, zapowiadając długo odwlekaną budowę pierwszego hotelu tak wysokiej klasy. Obiekt sieci Sheraton zastąpił w 2006 r. kino Bałtyk i otaczające je nijakie kamienice budowane na Pewukę. Rezultat był równie słaby, jak silne były oczekiwania. W samym centrum wylądował zwalisty kloc o banalnych podziałach fasady i mającym ją urozmaicać topornym ruszcie - współczesnej wersji gzymsu. Klocowata nadbudówka z basenem i niezdarne połączenie z sąsiednią kamienicą pokazują wyraźnie braki talentu projektantów z trójmiejskiej pracowni MAT. O jakimkolwiek dialogu z formą targowych pawilonów czy zabytkowej drukarni Concordia - nie ma tu mowy. Mogło być zresztą gorzej: hotel to połowa pierwotnych zamierzeń. Od strony ul. Roosevelta miało wyrosnąć skrzydło biurowe - tej samej klasy i autorstwa co Sheraton. Zamiast niego doczekamy, być może, oryginalnego, wysokiego biurowca zaprojektowanego przez Holendrów z pracowni MVRDV.

Bogate wnętrza

Po Sheratonie nie widać w ogóle jego pięciu gwiazdek. Odwrotnie stało się dwa lata później przy Starym Browarze, gdzie przy ul. Kościuszki budująca go spółka Fortis otworzyła butikowy hotel Blow Up. Nie poddano go standardowej klasyfikacji. Gwiazdek więc nie ma, ale jest architektoniczna gwiazda - i to ukryta: za zachowanymi ceglanymi elewacjami dawnej prokuratury. W wypatroszone zabytkowe mury wstawiono nową konstrukcję mieszczącą unikatowo zaprojektowane i wyposażone pokoje. W tę wyjątkową przestrzeń wprowadza ciemny hall z interaktywną wideoinstalacją, skontrastowany z jasnym przeszklonym pasażem łączącym Blow Up ze Starym Browarem i urządzoną tuż obok kawiarnią w dawnej suszni.

Na unikatowy, ale niewielki Blow Up sporej wielkości cień rzuca inny nowy hotel - IBB Andersia, który zajął połowę wieżowca po drugiej stronie ulicy (Pracownia Architektoniczna Ewy i Stanisława Sipińskich, 2007). O ile prosta i banalna, choć konsekwentna forma "drapacza chmur" nie rzuca na kolana, o tyle uznanie budzi projekt hotelowych wnętrz: czytelnych i nieco odmiennych od międzynarodowego blichtru wielkich hotelowych sieci. Atutem są jasne pokoje z leżankami ulokowanymi tuż przy wielkich oknach. Z niektórych widać inną wysoką bryłę: dawny hotel Poznań przemianowany na Novotel i gruntownie odmieniony po przebudowie z roku 2002 autorstwa architektów z pracowni Wojciecha Kolesińskiego. Toporną wielką płytę, z której powstał budynek, osłonięto jasną elewacją o regularnej siatce podziałów i z charakterystycznymi otworami okiennymi o ukośnie ściętej bocznej krawędzi. Dość niechlujnie wykonany budynek z czasów późnego Gierka zyskał schludne i neutralne szaty. Podobnie potraktowali ci sami architekci dawną hotelową chlubę miasta: hotel Merkury przemianowany na Mercure. Lekkiej, wyjątkowo dobrze zakomponowanej bryle z 1964 r. przeróbka nie wyszła jednak na dobre. Charakterystyczny szachownicowy układ okien zastąpiono typowym regularnym podziałem, odpowiadającym wymuszonej przez nowego właściciela dyspozycji wnętrz. O oryginalnym wyglądzie przypominać ma zróżnicowanie odcienia międzyokiennych ceramicznych płaszczyzn. Zabieg ten jest jednak prawie nieczytelny. Jeszcze gorzej jest w bezpłciowych wnętrzach urządzonych z sieciową sztampą. Z esprit szlachetnych lat 60. zostało w Merkurym niewiele.

Kopiści i puryści

Ducha nieco bardziej odległej historii próbowali za to naśladować autorzy dwóch innych hoteli: Stare Miasto przy ul. Rybaki (2004) i Włoskiego przy Dolnej Wildzie. Imitacja i pastisz XIX-wiecznego eklektyzmu nie wyszły jednak nowym budynkom na dobre. Od pierwszego spojrzenia widoczny jest fałsz i umowność ich kostiumów. Uczciwsza jest za to forma dwóch innych hoteli: prostych, nowoczesnych, bez pretensji do bycia czymś więcej niż zbiorem wygodnych noclegowych pokoi. To hotele Etap przy ul. Lechickiej (2005) oraz Ibis przy ul. Krakowskiej (2001). Ten ostatni współprojektowało (razem z Jerzym Gurawskim) biuro ASW Architekci, które w tym roku zabłysnęło wyjątkowo udanym hotelem Puro, tuż przy dawnej synagodze na obrzeżu zespołu staromiejskiego. Nowoczesny budynek o bardzo starannie zakomponowanych elewacjach wypełnił zdegradowaną przestrzeń u wylotu ulicy Żydowskiej. Do rytmu dawnych kamieniczek nawiązuje trójkątnymi szczytami, których linia prowadzi wzrok od strony Starego Rynku ku bóżnicy. Bez pastiszu, naśladownictwa i kopiowania form dawnych udało się tu połączyć nowoczesność i lekkość z historycznym kontekstem. Hotel "zszył" też umiejętnie masywną bryłę świątyni z pierzejami dość kameralnych ulic. Puro pokazuje wyraźnie: nie pozorny prestiż międzynarodowych "sieciówek" czy niechlujne kopiowanie historii mają szansę być nową wizytówką Poznania. To ważna lekcja na przyszłość - nie tylko w przypadku hoteli.

Jakub Głaz