Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Muzyka naturalna i wyrafinowana

Fatalna pogoda, nadmiar kulturalnych atrakcji w mieście, a może jeszcze inne przyczyny spowodowały, że na sobotnim koncercie kwartetu Piotra Wojtasika nie było tłumów. Szkoda, bo brzmiała naprawdę świetna muzyka - wykonywana z pasją i swobodą.

. - grafika artykułu
Fot. Tomasz Nowak

Klasyczny jazzowy kwartet w układzie instrumentalnym, trąbka - saksofon - kontrabas - perkusja, to formuła doskonale ukształtowana i dobrze znana z historii muzyki improwizowanej. I to jej rozmaitych odmian, od formacji "łagodnych" w rodzaju kwartetu Gerry'ego Mulligana z Chetem Bakerem po zgoła odmienną ekspresję i chropowate brzmienia formacji Ornette'a Colemana z Donem Cherrym czy, bardziej współcześnie, Masady Johna Zorna z Dave'em Douglasem. To oczywiście tylko wybrane przykłady, których można by przywołać o wiele więcej. Pokazują one jednak wyraźnie, że kwartety takie, bez instrumentu harmonicznego, a więc wymagające szczególnej współpracy i czujności wszystkich muzyków, zwłaszcza solistów, powstawały w różnych czasach i w kręgu różnych stylistyk. Wspominam o tym również dlatego, że świadomość tej wielkiej jazzowej tradycji słychać w graniu (i w myśleniu o muzyce) Piotra Wojtasika. Potrafi on absorbować elementy owych różnych estetyk i tworzyć dzięki temu pasjonującą własną muzykę, o czym przekonaliśmy się po raz kolejny w sobotni wieczór w Blue Note. Ma przy tym trębacz wielce znaczące szczęście - a może raczej kolejną umiejętność - gromadzenia wokół siebie świetnych instrumentalistów, głodnych grania dobrej muzyki.

Swoboda

Wojtasik lubi taką formułę, choć jest wymagająca. Rzecz bowiem - właśnie - wymaga skupienia, nieustającej gotowości do wchodzenia w muzyczne interakcje z partnerami. Ale też taki układ instrumentalny oferuje szansę na pełniejsze wyrażenie swojej osobowości, na efektowniejsze, acz niekoniecznie efekciarskie, dialogi instrumentalistów. Artysta przekonywał nas o tym niejednokrotnie, bo choć jego dyskografia jest bogata i różnorodna, to nie brakuje w niej i płyt nagranych w takim właśnie układzie instrumentalnym. Wspomnijmy na przykład świetną "Amazing twelve" sprzed dwóch lat (zrealizowaną niemal w tym samym kwartecie). Przede wszystkim trębacz od dobrych kilku lat doskonali tę formułę podczas koncertów. I to było słychać też w sobotę w Blue Note.

Wojtasik czuje się swobodnie i komfortowo w towarzystwie tych konkretnych, sprawdzonych i znakomitych partnerów, a to daje mu jeszcze więcej rozpędu i energii. Znakomicie rozumie się z węgierskim saksofonistą Victorem Tothem, rytmiczną pewność zapewniają Michał Barański na kontrabasie i Eric Allen na perkusji. A sama muzyka? Jako się rzekło, bezpretensjonalnie płynie, czerpiąc natchnienie z różnych epok i stylów jazzu. Znajdziemy więc tu skojarzenia z hard bopem, ale i stylową balladę, wycieczkę w niemal bluesowe okolice, ale i w stronę swobodnej improwizacji. A to wszystko naturalne, niewymuszone, z uśmiechem - i doskonale brzmiące.

Wiara

Oczywiście, jazz nie ma już dzisiaj takiego znaczenia społecznego, takiej siły oddziaływania jak niegdyś, w różnych okolicznościach - ani w Ameryce, ani w Europie, ani u nas. Jest - tylko i aż - swoistym wyznaniem wiary w ożywczą i stwórczą moc samej muzyki. W piękno melodii i sztukę improwizacji, we wspólny twórczy wysiłek, który sprawia, że - banalnie mówiąc - na przykład koszmarna listopadowa pogoda za oknem przestaje mieć znaczenie. Zresztą, czy to mało?

Powyższe uwagi, dotyczące społecznego oddziaływania jazzu, osobliwie potwierdza fakt, że na koncercie tak znakomitej grupy, eufemistycznie mówiąc, nie było tłumów. To kolejny dowód, że Poznań jest raczej miastem krótkotrwałych muzycznych mód czy snobizmów, niż "miastem jazzu", jak to kiedyś twierdzono.

Ważne, że ta publiczność, która zgromadziła się w klubie, potrafiła skoncentrowana uważnie słuchać i owacyjnie reagować na dźwięki płynące ze sceny. A artyści się przecież nie oszczędzali. Gęstość i intensywność ich grania zdawały się sugerować, że mamy do czynienia z ważnym przekazem, z osobistym, emocjonalnym przesłaniem.

Czterej

Nie jestem zwolennikiem tezy, że każdy z instrumentalistów musi podczas każdego koncertu zagrać partię solową. Często takie "obowiązkowe" punkty programu okazują się pokazem nudy i czczej technicznej woltyżerki. Z radością muszę podkreślić, że uwagi te nie dotyczą artystów, którzy zagrali w Poznaniu w sobotę. Nie tylko zatem obaj frontmani, grający na instrumentach dętych, podobali się w partiach improwizowanych. Świetnie, czujnie, zgoła melodyjnie i uroczo grał solówki na kontrabasie Barański, wyraziście i twórczo włączał się w muzyczną akcję także Allen.

Jako się rzekło, słuchaliśmy klasycznie instrumentalnego kwartetu, choć w jedynym z utworów Victor Toth przepięknie zagrał też na flecie, przywołując wyraziście piękne echa etno jazzu, jak i samego etno czy folku (nie dziwi to zresztą, wszak na Węgrzech świadomość tradycji oraz czułe i twórcze do niej odwołania są w sztuce czymś normalnym).

To był bardzo udany wieczór, pełen naturalnej, spontanicznej i wyrafinowanej muzyki.

Tomasz Janas

  • Piotr Wojtasik Quartet
  • Blue Note
  • 19.11