Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Mocny początek

Miłośnicy poznańskiej filharmonii i ci wszyscy, którzy w piątkowy wieczór trafili do Auli Uniwersyteckiej mogą żałować tylko jednego - że nie dla wszystkich wystarczyło miejsc siedzących. Inauguracja sezonu była dokładnie taka, jak być powinna: mocna i wyrazista.

. - grafika artykułu
Fot. A. Hoffmann/materiały Filharmonii Poznańskiej

Atmosferę, i tak z racji wyjątkowych okoliczności uroczystą, zagęszczał rosnący stopniowo tłum melomanów w różnym wieku, napływający na parter i balkony, szczelnie wypełniający miejsca siedzące i stojące, i gotów do znoszenia różnych niewygód po to, żeby widzieć więcej i lepiej słyszeć. Licznie reprezentowana publiczność ożywiała artystów, którzy, podziwiani wiernie i w napięciu, momentami wprost zachwycali.

Czujność i czułość

Pierwszą część koncertu oddano gościowi. Pianista David Fray, zdobywca tytułu Instrumentalisty Roku przyznanego mu w 2009 roku przez niemiecką Recording Academy, jest absolwentem paryskiego Konserwatorium Muzycznego, które ukończył pod okiem Jacques'a Rouviera, i laureatem m.in. Klavier Festival Ruhr. Jako ceniony wykonawca dzieł Bacha i Bouleza nagrał kilka płyt dla wytwórni Virgin Classics. W Poznaniu zaprezentował jednak repertuar najbardziej chyba klasyczny z możliwych - Koncert fortepianowy Es-dur Mozarta - i był to wybór, jak się okazało, bardzo trafiony. Warto wspomnieć, że zeszłosezonowe wykonania dzieł klasyka spotkały się z dużym uznaniem wielkopolskiej publiczności (by wspomnieć koncerty Avdeevy i Marrinera), i nie inaczej stało się tym razem. Trudno powiedzieć, czy tak bardzo lubimy Mozarta, czy akurat Mozart trafia w Poznaniu na tak znakomitych artystów.

Fray (i Mozart?) zrobili na słuchaczach tak duże wrażenie, że pianista bisował aż dwukrotnie. Co urzekło melomanów? Być może wnikliwie przemyślana forma i koncentracja na szczegółach - Fray, pochylony nad klawiaturą, ze starannością, która graniczyła z czułością i troską, różnicował piana, pewnie prowadził frazy i nie przeoczył chyba nic z tego, co mogło zachwycić w utworze. To dowartościowanie wszystkich przebiegów melodycznych, w wielu wykonaniach nieistotnych, sprawiło, że koncertu słuchało się momentami jak nieznanego dzieła, odkrywanego tu i teraz, na naszych oczach.

Moc orkiestry

Przy wyjątkowo subtelnym w interpretacji Fraya Mozarcie Symfonia alpejska Richarda Straussa zabrzmiała podwójnie emfatycznie. Jeśli efekt był zamierzony - brawo, udało się, choć pomysł wydawał się raczej niebezpieczny, bo nasuwał ryzykowne porównania: o ile u Fraya piana miały dziesiątki odcieni, o tyle w Symfonii brzmiały, bo nie mogły inaczej, zawsze podobnie. Tak samo z forte - u Fraya dyskretne i nie nadużywane, przy Straussie powracające w uderzeniach mocnych i oczywistych (choćby z powodu powiększonej reprezentacji dętych blaszanych).

To nie są jednak uwagi krytyczne - orkiestra spisała się znakomicie, co jest warte dostrzeżenia, bo utwór był naprawdę wymagający. Doskonała forma kwintetu, efektowne punkty kulminacyjne i zaskakujące "efekty specjalne" w postaci maszyny imitującej głos wiatru uczyniły drugą część koncertu nie mniej ekscytującą od pierwszej i zapewniły poznańskim muzykom niesłabnące owacje. Oby tak dalej!

Agata Szulc-Woźniak

  • Inauguracja sezonu w Filharmonii Poznańskiej: Orkiestra Filharmonii Poznańskiej, Marek Pijarowski - dyrygent, David Fray - fortepian
  • Aula UAM
  • 3.10