Kultura w Poznaniu

Książki

opublikowano:

Tu zdecydowanie nie jest nudno!

- Kiedyś, w czasie wakacji, odwiedzał nas w czytelni pewien Kanadyjczyk. Na zakończenie szepnął obsługującemu go koledze: - Ty to masz dobrze! Stała praca, i to w bibliotece! Marzę o takiej! - wspomina Barbara Siejna-Matysiak z Biblioteki Raczyńskich w Poznaniu. Stereotyp nudnej i smutnej biblioteki to... no właśnie - stereotyp. 8 maja bibliotekarze i biblioteki obchodzą swoje święto.

. - grafika artykułu
fot. B. Paczkowski

Niekończące się rzędy starych książek i obezwładniająca cisza, w której słychać nawet brzęczenie muchy. Wszechobecny kurz, czyli postrach alergików i atmosfera świątyni, która onieśmiela i paraliżuje. W roli pracowników surowi strażnicy spokoju tego miejsca, którzy każdy przejaw nieposłuszeństwa wobec obowiązujących zasad karcą chmurnym spojrzeniem i groźnym "ciiii...!" wysyczanym przez zęby. Tak, w wielkim skrócie, wygląda myślenie o bibliotece, które pokutowało przez lata, podsycane zgnuśniałymi zwyczajami sprzed dekad. Na szczęście ta wizja biblioteki należy już do przeszłości. Współczesne książnice to miejsca nowoczesne i kreatywne, a pracujący w nich ludzie to zapaleni pasjonaci, którzy mają głowy pełne pomysłów. Potrafią zaciekawić czytelnika, a przede wszystkim zatrzymać go i sprawić, by chciał tu wracać. W Poznaniu jest ich naprawdę wielu. Specjalnie dla Was pokusiliśmy się o krótki przegląd stanu rzeczy w kategorii: biblioteki. Z ich zasobami, niepowtarzalną atmosferą i przede wszystkim ludźmi, bez których byłyby tylko magazynem na książki.

Dla każdego bez różnicy

W zamyśle twórcy tworzona książnica miała służyć wszystkim "bez różnicy osób". Ta idea hr. Edwarda Raczyńskiego przyświeca Bibliotece Raczyńskich od samego jej otwarcia w roku 1829 aż do dziś. Nowy, otwarty dwa lata temu gmach pozwala realizować ten zamysł. Hrabiemu z pewnością spodobałby się pomysł symbolicznego przeniesienia księgozbioru ze starych do nowych murów. Setki poznaniaków wzięły udział w tej akcji w czerwcu 2013 roku, stając w długim łańcuchu i podając sobie egzemplarze książek z rąk do rąk. O akcji usłyszała cała Polska, została też wysoko oceniona przez specjalistów od PR-u i marketingu. Nic dziwnego, że miejsce przyciąga. - Codziennie spotykam się z dziesiątkami czytelników. Wiele osób niemal "wychowałam", pomagając im lekturą w czasie szkoły czy studiów. Teraz z dumą patrzę na ich sukcesy, ciesząc się, że Biblioteka przyczyniła się w pewnym stopniu do pięknego rozwoju ich kariery - mówi Barbara Siejna-Matysiak, kierownik Działu Informacji i Udostępniania Zbiorów Biblioteki Raczyńskich. W swojej opowieści wspomina o czytelniku, który pojawia się u niej od czterdziestu lat. Najpierw pisał pracę doktorską, teraz sam publikuje i zagląda tu dla przyjemności. - Wciąż wspomina nasze pierwsze spotkania - prawiąc komplementy mnie i Bibliotece - mówi pani Barbara.

Sama biblioteka ma aż 42 filie. To placówki różnego typu, rozmieszczone we wszystkich dzielnicach. Są więc takie z literaturą dla dorosłych, z książkami dla dzieci albo o łączonym księgozbiorze. Tych ostatnich znajdziemy aż 18 na mapie miasta. Jeśli komuś mało, są też filie specjalistyczne, ze zbiorami dotyczącymi sztuki czy muzyki. Łącznie daje to około miliona woluminów (!). W błędzie są jednak ci, którzy myślą, że to wyłącznie książki, bo wśród zasobów ponad 75 tys. to nośniki audiowizualne. Audiobooki, filmy na DVD czy darmowy internet. Znak czasów i znak, że biblioteki wcale nie pozostają w tyle. Prócz tego tu i nie tylko tu wiele się dzieje - wystawy, koncerty, spotkania z pisarzami, warsztaty... Nie zawsze na poważnie. - Kiedyś młody chłopak dopytywał, jak wyglądają spotkania Klubu Książki, o czym się rozmawia i kto przychodzi na te spotkania. Zapytał wtedy: "Czy Klub gromadzi ludzi młodych, czy może takie starsze panie po trzydziestce?". Poczułyśmy się wtedy jak prawdziwe matrony - śmieje się Barbara Siejna-Matysiak.

Komfortowo dla studentów

Czym innym jest biblioteka, jeśli nie miejscem pełnym tajemnic? Niekończącym się labiryntem pełnym intrygujących zakątków, magii i ciepła? Przynajmniej w swoim romantycznym wydaniu. Nie bez powodu Umberto Eco, wielki miłośnik literatury, to właśnie z niej uczynił scenerię swojej najsłynniejszej powieści, a w pracy O bibliotece z niesamowitą swadą i elokwencją opowiada o samej idei miejsca, w którym gromadzi i wypożycza się książki, żartując z tego, jak powinna wyglądać antybiblioteka - miejsce pozbawione toalet i zniechęcające do czytania. W tych poznańskich toalet nie brakuje, a gości raczej zachęca się do ponownych odwiedzin.

- Stajemy się biblioteką w stylu dwelling place, gdzie panuje swobodna, domowa atmosfera - mówi dr hab. Artur Jazdon, dyrektor Biblioteki Uniwersyteckiej. - Nasz budynek jest szacowny i zabytkowy, ale jego wnętrze nie odpowiada już pierwszemu wyobrażeniu - dodaje. Biblioteka przez lata stała się miejscem otwartym i atrakcyjnym jako jeden z przystanków gier miejskich, miejsce realizacji spotów reklamowych, a nawet... sesji ślubnych! Na dziedzińcu studenci Uniwersytetu Artystycznego prezentują swe rzeźby, a Akademii Muzycznej - wykonują arie operowe. - Nadal jesteśmy więc Biblioteką Uniwersytecką, choć już zupełnie inną niż jeszcze 15 lat temu - przyznaje jej szef.

Czytała Pani tę książkę?

Poznańscy bibliotekarze przyznają, że przychodzi się do nich nie tylko wypożyczyć książki, ale też porozmawiać. O czymkolwiek. Czytelnicy często przychodzą się wygadać, bo czasem łatwiej porozmawiać z obcym, a im mogą zaufać. Problemy z dziećmi, kłopoty w szkole, pierwsze miłości, koleżeńskie niesnaski, brak pracy, choroby... - Czasem możemy coś doradzić, czasem pomóc, czasem tylko wysłuchać. I wtedy czujemy się w naszej pracy jak psycholog. Albo jak barman! - mówią.

Karolina Dąbrowska, starszy bibliotekarz filii nr 11 Biblioteki Raczyńskich, mawia, że to wprawdzie komplement, kiedy czytelnicy są przekonani, że przeczytała wszystkie książki świata, ale niestety niewiele ma on wspólnego z prawdą. - Dlaczego więc najpopularniejszym pytaniem kierowanym do bibliotekarza jest: Czy czytała pani/czy czytał pan tę książkę? - zastanawia się. Chce też rozprawić się ze stereotypem bibliotekarza jako osoby posiadającej raczej nikły kontakt z rzeczywistością, zamkniętej na otaczający ją świat. - Pracuję w bibliotece od blisko dziesięciu lat i to właśnie tu stałam się społecznikiem, tu nauczyłam się słuchać społeczności lokalnej i działać w skali mikro - mówi. - Tak właśnie staramy się działać w naszej dzielnicy, czyli na Chwaliszewie - tłumaczy.

Bibliotekarze Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej i Centrum Animacji Kultury przy ul. B. Prusa mówią, że "kochają i książki, i czytelników". Gromadzą, wypożyczają i digitalizują zbiory, organizują spotkania autorskie i wystawy fotograficzne, szkolą bibliotekarzy z Wielkopolski. Biblioteka posiada wydawnictwo, które promuje młodych poetów i zdobywa liczne nagrody. Jej kierownikiem jest Mariusz Grzebalski, poeta i prozaik. Pasja plastyczna Magdaleny Rusnok przełożyła się na stworzenie plakatu, który zwyciężył w tegorocznym konkursie Stowarzyszenia Bibliotek Polskich na plakat ogólnopolskiego Tygodnia Bibliotek. Zamiłowanie do literatury i teatru pozwoliło Janowi Januszowi Tycnerowi wcielić się w postać Bolesława Prusa i zaprosić mieszkańców Jeżyc na Urodziny ulicy. - Bibliotekarze to po prostu ciekawi ludzie - kwituje Krystyna Dąbrowska, kierownik Działu Gromadzenia Zbiorów WBPiCAK. A przecież to tylko część zespołu.

Piesek w pociągu i teksańskie mity

- Zgodnie ze stereotypem bibliotekarz powinien siedzieć za ladą w pulowerze, pilnować ciszy, czytać książkę i pić kawę - mówią bibliotekarze. - Współczesna biblioteka, pełna czytelników, z bogatym księgozbiorem i szeroką ofertą dodatkowych działań, nie jest miejscem dla stereotypowych modeli. Choć jedno jest prawdą: lubimy kawę! Sami o sobie mówią, że być może niezbyt rzucają się w oczy, "ale to tylko przez wrodzoną skromność". Bo przecież poza wypożyczaniem i promowaniem czytelnictwa biorą udział w konferencjach, piszą do branżowych periodyków albo można ich oglądać w telewizyjnych programach o książkach. - Czasem czujemy się w naszej pracy jak robot wielozadaniowy - żartują.

I rzeczywiście. W tej pracy zdecydowanie nie jest nudno, za to często bywa zabawnie. Zwłaszcza kiedy wypożyczają najmłodsi. - Nasza praca polega też na doradzaniu i odpowiedziach na trudne pytanie "czy mi się ta książka spodoba?" - tłumaczy Katarzyna Wojtaszak z dziecięcego oddziału BR. - Pomagamy w odnalezieniu najwłaściwszych pozycji do szkoły i dla przyjemności, rozszyfrowujemy niejasne tytuły - zdradza kulisy swojej pracy.

Jak mówi, czytelnicy chcieli już wypożyczyć Mity teksańskie, Mitologię Paderewskiego, Niebiańską komedię, Karola Edypa i My, dzieci z Bullerbyn. Niektóre tytuły sprawiają więcej trudności - "książka o ściemniaczce" okazuje się Kłamczuchą, lektura o "czarownicy z mojej rodziny"- Naszą mamą czarodziejką, a ta "o piesku w pociągu" to O psie, który jeździł koleją. Bywa i tak, że po cierpliwym przekonywaniu czytelnik przyznaje bibliotekarzowi rację, że Nie płacz, Koziołku jednak nie jest kontynuacją Przygód Koziołka Matołka, a film Doktor Judym jest, mimo innego tytułu, ekranizacją Ludzi bezdomnych. - Bywa, że czujemy się w naszej pracy jak prawdziwy Sherlock Holmes - żartuje. "Londyński przestępca to nudny gość" - mawiał ten ostatni. Chyba nie mógłby powiedzieć tego samego o poznańskich bibliotekarzach.

Anna Solak, Jan Gładysiak