Kultura w Poznaniu

Książki

opublikowano:

Tajemnice Czartoryskich

- Postacie z mojej opowieści - prawdziwe! - bez żadnych dodatkowych starań mogą zaistnieć w najbardziej niezwykłych filmach, powieściach przygodowych i w melodramatach też! - mówi Witold Banach*, autor książki Czartoryscy, czyli wieczna pogoń.

. - grafika artykułu
Witold Banach, fot. K. Rudzki

Nie od dziś wiadomo, że o Ostrowie Wielkopolskim - jak przystało na dyrektora muzeum od ponad 30 lat  - wie Pan wszystko. Ale oto ukazuje się potężna - ponad 500 stron! - książka o Czartoryskich.

Przedtem napisałem równie obszerną książkę o Radziwiłłach. A wszystko zaczęło się od konkursu "Historia nie musi być nudna" ogłoszonego przed Wydawnictwo Znak. Pomyślałem wówczas o rodzie związanym z moim rodzinnym miastem - Ostrów przez kilkadziesiąt lat był własnością Radziwiłłów, ufundowali tu m.in. ratusz, gdzie mieści się "moje" muzeum, sąd etc. Historia nieszczęśliwie zakochanej pięknej Elizy i działalność jej ojca księcia Antoniego były mi dość dobrze znane. Zabrałem się więc do pisania, moją pracą zainteresowało się Wydawnictwo Poznańskie i postanowiło ją wydać.

To był rok 2018. Cztery lata później, właśnie teraz, czytamy kolejną książkę o kolejnym potężnym magnackim rodzie - Czartoryskich. Wydaną przez tę samą oficynę, co poprzednia, czyli autor się sprawdził...

Chyba tak. Ale tym razem sprawa była dla mnie znacznie trudniejsza, bo jako historyk niewiele, jak na potrzeby książki, wiedziałam o Czartoryskich. Oczywiście blisko Ostrowa jest Gołuchów z malowniczym zamkiem, ze znakomitą kolekcją, choć jeżeli chodzi o greckie wazy, to nadal tylko częściowo przywróconą miejscu zgromadzenia przez Izabellę Działyńską. Reszta pozostaje nadal w Warszawie. Moja wiedza była jednak wtedy zbyt skromna, by opisać jeden z najznaczniejszych rodów, silnie wpisanych w naszą historię już od średniowiecza i stopniowo budujących swoją pozycję w państwie. Studiowałem więc przez trzy lata obszerną literaturę i źródła i w ten sposób powstała moja subiektywna opowieść o Czartoryskich, myślę, że dziś - obok Radziwiłłów - najbardziej rozpoznawalnym rodzie arystokratycznym w Polsce.

Patrzę na spis treści i już nabieram apetytu na lekturę: "O Familii, która musiała zdobyć kasę, żeby naprawić teoretyczne państwo", dalej - "Długa droga do korony, którą w końcu nie dostał ten, co powinien, ani ten, co zasłużył" itd.

Taki właśnie miałem cel: zaciekawić, zachęcić do dyskusji, do weryfikacji swojej wiedzy o naszej przeszłości, kolejny raz przekonać, że historia nie jest nudna... Postacie z mojej opowieści - prawdziwe! - bez żadnych dodatkowych starań mogą zaistnieć w najbardziej niezwykłych filmach, powieściach przygodowych i w melodramatach też! Oto przykład księżnej Izabeli z Puław - niezwykłej damy i bohaterki rozlicznych romansów, która w ważnym dziejowym momencie, gdy ważą się losy państwa, radykalnie się zmienia. Pisze: "Ojczyzno! Nie mogłam Ciebie obronić, niech Cię przynajmniej uwiecznię" i w ślad za tym wyznaniem zaczyna na wielką skalę gromadzić w Puławach pamiątki narodowe.

Ród Czartoryskich, jak potwierdzają wszyscy historycy, ma kluczowy udział w oświeceniowym przeobrażaniu kraju - w Komisji Edukacji Narodowej, w pracach nad Konstytucją 3 maja, w rozwoju nauki, we wzmocnieniu rangi Uniwersytetu Wileńskiego czy Liceum w Krzemieńcu.

Ale wracajmy do Puław, do gromadzonych przez lata i obrosłych legendą cennych zbiorów, o których pisze Pan na kartach książki.

Były narażone na zniszczenie i grabież już po powstaniu kościuszkowskim, później w trakcie wojny z Rosją w 1831 roku. Wtedy Puławy przechodziły z rąk do rąk, a ratowanie zbiorów, ich ewakuacja to temat na sensacyjny film. Książęce powozy, chłopskie furmanki rozwoziły zbiory do kolejnych punktów ewakuacji. Część spławiano Wisłą. Najcenniejsze obrazy wiele lat ukrywano, zamurowując je po prostu. Taki los spotkał i Damę z łasiczką. Proszę sobie wyobrazić, że bynajmniej nie od początku dzieło Leonarda zajmowało najpierwsze miejsce w kolekcji Czartoryskich. Opis obrazu - autorstwa Izabeli Czartoryskiej - w katalogu pamiątek złożonych w Domu Gotyckim w Puławach należy do najbardziej lakonicznych.

Nie tylko burzliwe wydarzenia w kraju stanowiły niebezpieczeństwo dla bogatych zbiorów Czartoryskich. Fakt ten jakoś umknął naszej uwadze. 

Nie zaznały spokoju i w Paryżu, dokąd zostały przetransportowane. Zagrożone podczas Komuny Paryskiej, przewiezione zostały do Krakowa w czasie już przychylnym dla Polaków. W 1874 roku za sprawą księcia Władysława otwarto Muzeum Książąt Czartoryskich. To było ogromne wydarzenie w tamtych czasach, ale i w naszych współczesnych, powojennych, zwiedza się je ze wzruszeniem. Wiem to po sobie - np. widok munduru księcia Józefa Poniatowskiego zawsze wywołuje u mnie specyficzny dreszcz...

Bardzo podobnie reagują i inni zwiedzający, którzy dzielą się swymi wrażeniami z Pijarskiej. Nie zdążyłam jeszcze pojechać do Krakowa, by zobaczyć muzeum w nowej odsłonie.

Po dziesięciu latach remontu muzeum otworzyło swe podwoje i udało mi się zobaczyć je tuż przed pandemią, w 2020 roku. O emocjach wywołanych wykupieniem kolekcji przez państwo polskie piszę w ostatnim rozdziale - "Transakcja stulecia, czyli co powiedziałaby na to Izabela". 

Zostawmy więc czytelnikom osąd całej sprawy i przenieśmy się do Gołuchowa, do innej Izabeli. Córka księcia Adama Jerzego Czartoryskiego poślubiła Jana Działyńskiego z Kórnika, z dobrze znanej i zasłużonej dla kraju rodziny.

Izabela była siostrą założyciela Muzeum Czartoryskich w Krakowie i - jak piszę - "Gołuchów zmieniała w wielkopolską perełkę w stylu francuskim. [  ] W ciągu kilkunastu lat gołuchowski zamek stał się jednym z najpiękniejszych i najbogatszych muzeów prywatnych". To zasługa nie tylko Izabeli, ale również, o czym się na ogół zapomina, również jej męża Jana Działyńskiego.

Jakie są Pańskie dalsze plany? Na razie chyba odpoczynek po tej wielkiej pracy?

Jestem spod znaku Bliźniąt, zatem jest wiele obszarów tematycznych, które mnie interesują. Tuż przed ukazaniem się Czartoryskich ukończyłem książkę pt. Literackie symetrie - o niezwykłych paralelach wybranych autorów, na przykład pochodzących z Ostrowa Wojciecha Bąka i Edwarda Schapera, Howarda Lovecrafta i Stefana Grabińskiego, i innych. Zaczynałem kiedyś od fantastyki naukowej i marzy mi się napisanie książki z tej dziedziny. Co jednak będzie następne, tego jeszcze nie wiem.

Rozmawiała Grażyna Wrońska

*Witold Banach - ur. 1959, absolwent Wydziału Historycznego UAM i Studium Muzeologicznego na UJ w Krakowie. Debiutował w 1976 roku jako licealista w konkursie Polskiego Radia na słuchowisko. Organizator Muzeum Miasta Ostrowa Wielkopolskiego, którym kieruje od chwili jego powstania. Autor kilkuset publikacji, artykułów, opowiadań, słuchowisk, recenzji, esejów, haseł biograficznych oraz kilkunastu książek dotyczących Ostrowa Wielkopolskiego.

  • Witold Banach, Czartoryscy, czyli wieczna pogoń
  • Wydawnictwo Poznańskie

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022