Kto właściwie wpadł na pomysł organizowania konkursu na najlepszy reportaż Wydawnictwa Poznańskiego? Odbywa się już po raz szósty i za każdym razem wzbudza ciekawość.
Konkurs to pokłosie rozpoczęcia przez nas wydawniczej serii reporterskiej, a pojawił się z potrzeby poznania nowych autorów, którzy w inny sposób być może wcale by do nas nie dotarli. Kiedy zaczynaliśmy inicjatywę, reportaż miał już ugruntowaną pozycję w wielu wydawnictwach, pewni autorzy byli już markami, a my też chcieliśmy udowodnić swoją siłę na tym polu. Idea konkursu bardzo się nam sprawdziła! Reportaże, które zwyciężyły i zostały u nas wydane, zbierają ogrom dobrych opinii i trafiają w samo sedno, jeśli chodzi o najbardziej gorące tematy. Przykładem jest wydana niedawno Woda. Historia pewnego porwania autorstwa Szymona Opryszka, czyli reportaż, który jest ekologiczny, a po trochu także kryminalny, bo opowiada o zaginięciu pewnego strażnika sanktuarium motyli. Jak ten temat łączy się ze światowym kryzysem wodnym? Autor tak to połączył, że w konkursie był bezkonkurencyjny.
Poza książką Szymona Opryszka ukazały się jeszcze dwa zwycięskie reportaże konkursowe - Wojownicy o szklanych oczach. W poszukiwaniu Nowej Turcji oraz Kraj nie dla wszystkich. O szwedzkim nacjonalizmie. Książki laureatów kolejnych konkursów są już prawie ukończone. Opowie Pani o nich?
Nie znamy jeszcze konkretnych dat ich wydania, ale rzeczywiście intensywnie nad nimi pracujemy. Dwa lata temu wygrała książka o ogródkach działkowych, o samej kulturze działkowania, a także wzlotach i upadkach tej mody, która ostatnimi czasy powróciła. Pomysł, który wygrał w ubiegłym roku, traktuje o długu polskim, o tym, jak bardzo zadłużeni są Polacy na tle innych narodów.
A to ciekawa sinusoida tematyczna. Jako pierwsze zwyciężyły książki o Szwecji i Turcji, a teraz jednak najbardziej chwytliwe tematy dotyczą Polski i naszych bliskich spraw?
Powiedziałabym, że to wynik pandemii i tego, że w latach 2020-2022 mogliśmy ponownie uważnie przyjrzeć się Polsce - z przymusu, ale jednak. Pomysł napisania o ogródkach działkowych to właśnie nic innego, jak efekt jednej z takich pandemicznych obserwacji. Ale rzeczywiście, patrząc szerzej na ukazujące się tematy, nastąpił silny zwrot w kierunku różnie rozumianej Polski i polskości. Przykład możemy wziąć z góry - w serii reporterskiej dopiero co ukazała się książka Welewetka Stasi Budzisz, jednej z jurorek w konkursie reporterskim. Stasia pracowała nad nią przez trzy lata, a wcześniej miała w planach zupełnie inny temat - rosyjski, acz zahaczający o kwestie globalne. Z powodu pandemii Stasia przyjrzała się jednak swojemu kaszubskiemu dziedzictwu, zbadała historię przodków, a to wszystko okazało się na tyle fascynujące, by stać się osobną książką. Podobnie było w przypadku autorów zgłaszających się do konkursu - musieli rozejrzeć się w bliższych im miejscach. Jak widzimy, skutki pandemii nie zawsze są negatywne.
Jeśli możemy mówić o trendach w reportażu, to Welewetka Stasi Budzisz jest na pewno przykładem takiego trendu - przyglądania się historii swojej rodziny, nawet jeśli niekoniecznie była ona utytułowana. Takich zgłoszeń też jest więcej?
Zdecydowanie tak. Na liście bestsellerów królują Chłopki. Opowieść o naszych babkach Joanny Kuciel-Frydryszak, a jeszcze przed jej wydaniem nastąpił przecież zwrot w kierunku opowieści wiejskich, małomiasteczkowych. Coraz więcej autorów i autorek, zwłaszcza młodych i niepamiętających poprzednich narracji, nasiąka tą nową - że są ze wsi i to nie jest nic wstydliwego. Dostrzegają w przeszłości swojej rodziny lub społeczności unikatowy rys, niezależny od majątku i pochodzenia, o którym chcą napisać.
Czy takich zgłoszeń jest więcej niż reportaży dotyczących jakiegoś problemu, skandalu?
Czy więcej - nie, ale na pewno jest ich mnóstwo. W zgłoszeniach nadal dominują tzw. duże tematy, kwestie związane ze sprawami globalnymi, geopolitycznymi i wojennymi. Tematami, które nadal głęboko rezonują, są ekologia, ochrona środowiska, zdrowie psychiczne, kobiecość.
A czy w zgłoszeniach przebija też wielka moda podcastowa, czyli szaleństwo na punkcie true crime?
Zdarzają się i takie wątki, a my bardzo je lubimy! Ta moda przyszła już stricte z Zachodu, my również za nią poszliśmy, wydając w serii reporterskiej książki o tragedii liceum Columbine i sekty związanej z Jonestown. Nowe tematy z naszego polskiego podwórka zdarzają się rzadziej, dlatego że zostały już w większości bardzo dobrze opracowane przez polskich podcasterów, ale co jakiś czas trafia się odkrycie. Dodam, że inspirująca dla naszych autorów jest także sama formuła opowiadania w stylu true crime (budowanie narracji i stopniowanie napięcia) i lubią ją stosować nie tylko w reportażach tego gatunku.
Czy ważne jest jeszcze w reportażu samo podejście do tematu i opowieści? Kiedyś autorzy dzielili się na takich, którzy są tak blisko bohaterów, że piszą niemal z ich perspektywy (jak np. w całym nurcie reportaży gonzo), i na takich, którzy jednak zachowują duży dystans poznawczy i kulturowy (jak polscy klasycy reportażu, tacy jak Kapuściński czy Ossendowski).
Takie skrajne metodologie zdarzają się już coraz rzadziej, jeśli miałabym wydzielić jedno z wiodących podejść, to byłoby nim podejście empatyczne. Autorzy zachowują szacunek do odrębności bohaterów, ale starają się za nimi podążać i jak najlepiej opisać ich problem.
Czy chcąc wydać reportaż w Poznańskim, należy zgłosić się na konkurs, czy można do Was przyjść ze swoim projektem poza konkursem?
Można i tak. My sami również inicjujemy konkretne tematy i zlecamy je konkretnym autorom i autorkom (tak było w przypadku tekstu o Platerówkach). Ten konkurs jest po to, by zachęcić zupełnie nowych autorów, również absolutnych debiutantów. Poza tym, gdy zaczynamy przygodę z reportażem, to łatwiej zacząć od konspektu konkursowego niż napisania od A do Z całej książki.
Czy wydajecie książki również autorom, którzy zgłosili się na konkurs, ale go nie wygrali?
Tak! Przykładem jest chociażby Karolina Rogaska i jej reportaż Bez wstydu. Sekspraca w Polsce. Konspekt nie wygrał konkursu, jednak temat i jego prezentacja były tak ciekawe, że podpisaliśmy z Karoliną umowę, a książka ukazała się w minionym roku.
Czyli aby zgłosić się na konkurs, należy do końca stycznia wysłać swój konspekt? Jak bardzo powinien być bogaty i szczegółowy, by autorzy mieli szansę przejść dalej?
Nie musi być bardzo szczegółowy - najważniejszy jest pomysł i zaangażowanie w temat. Jeśli autorka pomysłu pisze, że przejrzała archiwum konkretnego miejsca na 10 lat wstecz i że ma biblioteczkę zapełnioną literaturą przedmiotu, to już sporo nam mówi o pasji i zaangażowaniu w pracę.
Idąc tym tropem - kto ma największą szansę na zostanie dobrym reportażystą?
Ten, kto jest naprawdę wytrwały i gotowy do tego, by jeździć, pytać, rozmawiać, sprawdzać, a potem.... znowu jeździć, pytać, rozmawiać, sprawdzać. Czasami jedno źródło jest na tyle ważne, że wymaga dalekiej podróży i naprawdę solidnego przeszukania. Jeśli ktoś wie, że musi się z tym liczyć i że niektóre fakty będzie musiał sprawdzać po kilkanaście razy, to jest już dobry start. A potem? Jak napisał lata temu Hemingway: "Należy usiąść na dupie i pisać". Nie znalazłabym lepszego podsumowania.
Rozmawiała Izabela Zagdan
*Do Konkursu Reporterskiego Wydawnictwa Poznańskiego można się zgłosić do 31 stycznia. Wyniki zostaną ogłoszone 19 kwietnia, a autor lub autorka zwycięskiego pomysłu otrzyma 15 000 zł na jego realizację. Pomysły oceni jury w składzie: Monika Długa (przewodnicząca), Agata Romaniuk, Stasia Budzisz, Dionisios Sturis, Paulina Surniak i Adrian Stachowski.
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024