Kultura w Poznaniu

Książki

opublikowano:

Pokolenie SI. Oni zbudowali Poznań

"Każdy z nas jest inny, każdy w odmienny sposób widzi świat, ma inne talenty i ograniczenia. Łączy nas pasja zawodowa..." - tak w książce "Projekt - miasto" Regina Pawuła - Piwowarczyk wspomina kolegów architektów, z którymi przez pół wieku budowała Poznań. 

. - grafika artykułu
.

- Swoich kolegów z lat studenckich ciocia po latach namówiła na zwierzenia - podczas promocji książki, wydanej właśnie przez Wydawnictwo Miejskie Posnania, wspominała Łucja Olszak, siostrzenica zmarłej w 2008 r. Reginy Pawuły - Piwowarczyk, poznańskiej architektki.

"Projekt - miasto" to 60 lat historii Poznania oczami 6 architektów, którzy po wojnie tworzyli miasto na nowo. Wszyscy - oprócz Lidii Wejchert - byli absolwentami poznańskiej Szkoły Inżynierskiej - stąd określenie "pokolenie SI", które do nich przylgnęło.

Odbudowali po wojnie Stary Rynek, Bibliotekę Raczyńskich, projektowali nowe szkoły, szpitale, kościoły, domy, osiedla mieszkaniowe, akademiki, obiekty sportowe... Te, które do dziś tworzą miejską przestrzeń, a wśród nich budynki - ikony: m.in. akademiki Jowita i Eskulap czy Collegium Altum Akademii Ekonomicznej. I wiele, wiele innych.

Witold Milewski, jeden z dwójki (obok Zygmunta Skupniewicza) żyjących bohaterów publikacji mówił w dniu promocji: - Dla nas z Zygmuntem to pierwsze miejsce, w którym opublikowaliśmy nasze wspomnienia.

Oprócz Milewskiego, Skupniewicza i Pawuły - Piwowarczyk w książce "Projekt - miasto" swoimi opowieściami dzielą się: Henryk Marcinkowski, Edmund Pawłowicz i Lidia Wejchert. - To nie tylko książka dla ludzi starszych, którzy byli świadkami wspominanych wydarzeń. Także dla młodych, którzy być może na tej bazie będą budować swoją wizję miasta - mówiła podczas promocji Łucja Olszak.

Sylwia Klimek

Fragmenty wspomnień:

Regina Pawuła - Piwowarczyk (ur. 1925, zm. 2008)

(...) Spotkaliśmy się w przedwojennych budynkach Państwowej Wyższej Szkoły Budowy Maszyn przy ul. Bergera, gdzie wtedy mieściła się szkoła Inżynierska i jej Wydział Architektury. Poznań, szczególnie Stare Miasto, leżał wówczas w gruzach. Studenci różnych uczelni mieli wyznaczone tereny do odgruzowania. My, w wiśniowych czapkach bratniackich, zajmowaliśmy stanowiska w tyralierze na pl. Hoovera (dzisiaj pl. Wiosny Ludów), nieopodal ocalałego z pożogi wojennej budynku z kawiarnią Ludwiżanka (na jego miejscu stoi dzisiaj Kupiec Poznański), podając sobie z rąk do rąk cegły, które po załadowaniu na wagony kolejowe były kierowane na odbudowę Warszawy (...)  

Lidia Wejchert   (ur. 1934, zm. 2009)

(...) Wszyscy pracownicy MPU nosili w pracy obowiązkowo odzież ochronną - białe kitle. Wyglądało to nieciekawie - po pracowni snuły się białe widma ni to szpitalne, ni kuchenno - gastronomiczne. Zapytałam, czy biały kolor jest obowiązkowy. Nikt nic nie wiedział na pewno, przefarbowałam więc swój ochronny strój na piękny pomarańczowy. Wzbudziłam chwilową sensację, nikt jednak nie poszedł w moje ślady, nie doczekałam się tych błękitów, zieleni, karminów, tej całej tęczowości, która miała rozweselić codzienność. A ja, pomarańczowy rodzynek wśród bieli, też długo nie cieszyłam się odrębnością - w pierwszym praniu kitle utraciły swoją barwę (...). Nawet barwniki były wtedy w złym gatunku (...)

Henryk Marcinkowski (ur. 1923, zm. 2007)

(...) Pobyt w Tbilisi zakończyło okazałe przyjęcie wydane przez miejscowe Stowarzyszenie Architektów. Odbyło się w gmachu usytuowanym na wysokim wzniesieniu, w pięknym parku. Dojechaliśmy tam kolejką, jak na Gubałówkę (...). Z gruzińskiego przyjęcia wyszliśmy po północy, wszyscy na chwiejnych nogach, a w godzinach porannych zapowiedziany był odlot do Soczi. Wydawało się to niemożliwe. Konsekwentnie jednak zostaliśmy wyciągnięci z łóżek i schorowanych, z bolącymi głowami załadowano nas do czajek. Około 30 km dojazdu górskimi serpentynami do lotniska, a następnie lot dwupłatowym kukuruźnikiem nad Kaukazem do Soczi wspominam jak koszmarny sen. Przepiękne górskie krajobrazy były dla nas stracone (...).

Witold Milewski (ur. 1930)

"Przez te kilka lat udało nam się realizować naszą zasadę i motto w projektowaniu: pełna prostota rzutu i elewacji - ani jednej niepotrzebnej kreski. Naszymi guru byli i pozostają nadal: Sołtan, Ihnatowicz, Marek Leykam, Jerzy Hryniewiecki. Jeździliśmy do Warszawy, aby oglądać na Woli bar Wenecja, supersam przy ul. Unii Lubelskiej (jego autora, prof. Hryniewieckiego, który swe dzieło oglądał z okna mieszkania przy ul. Puławskiej, przezywano, m.in. ze względu na wielkie powodzenie u płci przeciwnej - "supersamcem"), osiedla mieszkaniowe Koło i Żoliborz. Biblioteka Miastoprojektu dostarczała nam nowości ze świata; dostępne były zagraniczne czasopisma architektoniczne z Włoch, Niemiec, Francji. Popołudniami, a szczególnie w weekendy i święta, ożywał SARP - czwartkowe brydże, potańcówki przy wtórze orkiestry Miliana, duszą towarzystwa był Janusz Wellenger (...). A my byliśmy "Piękni i młodzi", niczym kalos kagathos i wierzyliśmy, że te prawdziwe sukcesy, które przełożą się też na gotówkę - dopiero przed nami. Póki co żyliśmy na miarę naszych ówczesnych możliwości: jeździliśmy skuterami Lambretta, czytaliśmy Gałczyńskiego, Brandysa i Sagankę i piliśmy dżin, korzystają z postalinowskiej odwilży...)

Edmund Pawłowicz (ur. 1925, zm. 2013)

"W czasie wykopów pod budynek nr 5 [w trakcie budowy osiedli na Winogradach - przyp. red.] znaleziono jakiś gruby kabel. Parę siwych włosów mi wtedy przybyło. Zadzwonił kierownik budowy i powiedział, że kabel nie jest zaznaczony na planach. Elektrownia się nie przyznaje, telekomunikacja coś kręci. Zadzwoniłem więc do Dyrekcji Łączności i poprosiłem, żeby przysłali swojego człowieka w celu sprawdzenia, czy kabel jest czynny, czy może pozostał z czasów wojny. Pracownik przyjechał i oświadczył, że kabel jest nasz, pięćdziesięcioparowy o specjalnym znaczeniu. Jak się okazało, był to kabel telefoniczny Moskwa - Berlin (...)".

Zygmunt Skupniewicz (ur. 1927)

"Po wzniesieniu pomnika Powstańców Wielkopolskich postanowiono zbudować Dom Weterana, który miał służyć nie tylko powstańcom, ale także zasłużonym utrwalaczom władzy ludowej. (...). W listopadzie 1967 roku ukończyliśmy projekt realizacyjny wraz z projektem wnętrz. W przypadku Domu Weterana dobierałem nie tylko meble, ale nawet zastawę stołową, dla której projektowałem znak graficzny (...). Partyjni decydenci dali dyspensę na łazienki przy pokojach, rozbudowane zaplecze socjalne i służbę zdrowia z pomieszczeniami rehabilitacyjnymi. Już w trakcie realizacji kierownik budowy opowiedział mi, że oprowadzał wizytującego inwestycję przedstawiciela Komitetu Wojewódzkiego PZPR, któremu demonstrował wysoki standard, jaki będą mieli mieszkańcy: przy pokojach łazienki z wanną, umywalką, dużym lustrem... Gość się zdziwił: Duże lustra, po co? Ja całe życie używam małego lusterka i to do golenia, a dla staruszków musza być duże lustra? Żeby to jeszcze dla panienek, to bym zrozumiał." (...)

wyb. sk

  • "Projekt - Miasto. Wspomnienia poznańskich architektów 1945-2005"
  • Wydawnictwo Miejskie Posnania 2013