Kultura w Poznaniu

Książki

opublikowano:

Książki wędrowniczki

- Z perspektywy niemieckiej Grimmowie to nie tylko autorzy baśni, ale przede wszystkim naukowcy, językoznawcy, twórcy filologii germańskiej, ale także prawnicy, a nawet politycy. (...) To postacie pomnikowe, które można by porównać do znaczenia Mickiewicza i Słowackiego w Polsce - mówi prof. Eliza Pieciul-Karmińska, germanistka, znawczyni Baśni Braci Grimm i jedna z dwóch, obok kustosz Renaty Wilgosiewicz-Skuteckiej, odkrywczyń zaginionych starodruków w Bibliotece Uniwersyteckiej.

. - grafika artykułu
fot. UMP

Pod koniec kwietnia tego roku cały świat obiegła informacja o znalezisku dokonanym przez Panią wraz z Renatą Wilgosiewicz-Skutecką, starszą kustosz biblioteki, w Bibliotece Uniwersyteckiej. Co udało się Paniom odkryć?

Zacznę od samego początku. Od 2002 roku, dzięki "Katalogowi inkunabułów Biblioteki Uniwersyteckiej w Poznaniu" autorstwa prof. Wiesława Wydry, wiadomo było, że sześć druków pochodzi z prywatnej biblioteki Wilhelma i Jakuba Grimmów. Wówczas nie była to najważniejsza informacja wynikająca z tego katalogu, raczej jedna z wielu. Badania grimmowskie nie były w Polsce z oczywistych powodów tak rozpowszechnione jak w ich ojczystym kraju. W Niemczech prywatny księgozbiór braci Grimm jest przedmiotem osobnych badań naukowych - książki należące do Wilhelma i Jakuba były z jednej strony niejednokrotnie bardzo cennymi zabytkami piśmiennictwa, z drugiej - stanowiły punkt wyjścia dla licznych publikacji naukowych oraz zbiorów baśni i legend niemieckich. Nie mówiąc już o tym, że bracia w swoich książkach pozostawili liczne odręczne notatki, które dla współczesnych naukowców są cennym źródłem pozwalającym na identyfikację poszczególnych wątków i motywów obecnych np. w ich słynnym zbiorze baśni. Warto dodać, że akurat w drukach zidentyfikowanych jako własność Grimmów w roku 2002 tych roboczych notatek nie było, co może też tłumaczyć powód, dla którego nie zgłębiano wówczas dalej tej kwestii.

Dopiero w roku 2023, jako badaczka i tłumaczka baśni braci Grimm, zainspirowana podpowiedzią prof. Anny Loby z naszej poznańskiej romanistyki, nawiązałam współpracę ze starszą kustosz Renatą Wilgosiewicz-Skutecką z Oddziału Zbiorów Specjalnych, proponując sprawdzenie, czy w zbiorach naszej biblioteki może znajdować się więcej książek należących niegdyś do słynnych braci. W związku z tym nie chciałabym, by pojawiły się zarzuty, że Biblioteka Uniwersytecka nie wie, co ma w swoich zbiorach, bo jest dokładnie odwrotnie. Chodzi o to, że my nie tyle szukałyśmy konkretnych tytułów, co książek należących do określonych właścicieli, a tego typu informacje, zwane proweniencją (czyli śladem, skąd dane woluminy pochodzą - przyp. red.), często nie były umieszczane w katalogach. To zupełnie odrębna ścieżka katalogowania. Warto wiedzieć, że badania proweniencyjne są obecnie bardzo intensywnie prowadzone w Bibliotece Uniwersyteckiej w Poznaniu, ale jest to praca na długie lata. Zatem żeby coś znaleźć, musiałyśmy przedtem wiedzieć, czego dokładnie szukamy. 

Gdy pojawiłam się w Bibliotece Uniwersyteckiej w lutym 2023 roku, stan wyjściowy dla naszych poszukiwań był następujący: sześć druków wspomnianych przez profesora Wydrę oraz dwa inne druki zidentyfikowane od 2002 roku jako pochodzące z księgozbioru Grimmów, czyli w sumie osiem druków. Wynik poszukiwań przerósł nasze oczekiwania, spodziewałyśmy się raptem może kilku książek więcej. Tymczasem stan na dziś to 28 woluminów, w których znajdują się łącznie 34 dzieła z prywatnego księgozbioru Jakuba i Wilhelma. Taki kształt znaleziska wynika z tego, że niektóre książki zostały przez braci Grimm współoprawione z innymi, co także jest ciekawym dowodem na ich metodę pracy lub wątki, które szczególnie ich interesowały. 

Jak wyglądały te poszukiwania, skoro brakowało proweniencji? Wyobraźnia podpowiada mi przekopywanie się przez stosy zakurzonych ksiąg, sprawdzanie wszystkich okładek i ekslibrisów. 

To dobre pytanie, bo trzeba wiedzieć, że wszystkich starodruków jest w Bibliotece Uniwersyteckiej około 76 tysięcy, więc nie można było poszukiwać ich fizycznie książka po książce, tak jak podpowiada większości z nas wyobraźnia. Bardzo pomógł nam pewien nieżyjący już germanista, profesor Ludwig Denecke, który całe swoje życie poświęcił na spisanie prywatnego księgozbioru Grimmów. Był na tyle skuteczny w tym, co robił, że w swoim katalogu odnotował także książki zaginione, czyli dał nam znakomity punkt startowy do badań. Postanowiłyśmy w zbiorach Biblioteki Uniwersyteckiej szukać wyłącznie tych książek, które Denecke oznaczył jako "Verlust", czyli "zgubę", a pomogły nam w tym sygnatury z jego katalogu, które z kolei pracownicy Biblioteki Uniwersyteckiej skrzętnie umieścili w poznańskim katalogu. Następnie sprawdzałyśmy te tytuły, próbując znaleźć znaki proweniencyjne, czyli dowody wskazujące na to, że poprzednimi właścicielami byli bracia Grimm. 

Jakie to były dowody?

Podstawową wskazówką był ekslibris biblioteki Uniwersytetu Berlińskiego o treści: "Königliche Universitätsbibliothek zu Berlin. Aus der Bibliothek der Brüder Jacob und Wilhelm Grimm, 1865", ale zdarzały się także przypadki, kiedy oprawa uległa uszkodzeniu lub zmianie i tego ekslibrisu na wyklejce już nie było. Wówczas pomocne były stemple lub charakterystyczne wpisy odręczne, bo jak już wspomniałam, bracia intensywnie pracowali ze swoimi książkami. Intuicja badawcza podpowiadała, że w "naszych" drukach także należy szukać śladów ich czynnej lektury. I rzeczywiście tak było! Na załączonych zdjęciach widać, że żaden z braci nie oszczędzał atramentu. Mieli taką metodę pracy, że czytając dane dzieło, wynotowywali istotne dla nich cytaty lub spostrzeżenia, a po zakończonej lekturze przepisywali je na wyklejce na samym końcu. Na stronach tytułowych umieszczali także często informacje bibliograficzne, odnotowywali, gdzie daną książkę kupili lub od kogo dostali ją w prezencie.

Czy wśród odkrytych druków jest jakiś "wyjątkowo wyjątkowy"?

Chyba największym skarbem jest książka Simplicissimus, w której jest zresztą całe zatrzęsienie odręcznych notatek. Dodam, że to odkrycie jest niesamowite również dlatego, że mamy tutaj do czynienia z pierwszym wydaniem tej absolutnej klasyki niemieckiej powieści z roku 1669. Dla literatury niemieckiej ta powieść z okresu wojny trzydziestoletniej to jakby Przypadki Robinsona Crusoe i Podróże Guliwera w jednym! Odnalezienie egzemplarza pierwszego wydania Simplicissimusa wzbudziło najżywsze emocje w Gelnhausen, rodzinnym mieście Grimmelshausena, autora Simplicissimusa. Kustoszka muzeum Grimmelshausena w telefonicznej rozmowie ze mną niemal płakała ze wzruszenia! Więc nie dość, że mamy w Poznaniu pierwsze wydanie Simplicissimusa, to jeszcze obecne są w nim wyjątkowo obfite notatki Wilhelma i Jakuba - aż 9 stron zapisanych ich odręcznym pismem. Widać też, że były to notatki prowadzone w różnych momentach życia - zmieniał się atrament, charakter pisma, nacisk ręki. Badacze twórczości Grimmów wiedzą z licznych opracowań, że bracia zaczerpnęli motywy aż do czterech swoich baśni właśnie z Simplicissimusa, a teraz wiemy na dodatek, z którego dokładnie egzemplarza... Cała nasza znaleziona kolekcja jest niesamowita, ale właśnie Simplicissimus to wisienka na torcie. 

Skąd właściwie w Poznaniu wzięły się starodruki należące do Wilhelma i Jakuba Grimmów?

Jedną ścieżkę mamy na pewno zweryfikowaną, druga jest naszą hipotezą. Gdy pod zaborem pruskim w Poznaniu tworzono Kaiser-Wilhelm-Bibliothek, która miała "krzewić kulturę niemiecką na Wschodzie", wystosowano odezwę do bibliotek w Rzeszy, by przysyłały nadmiarowe książki do Poznania. Wśród odnalezionych przez nas książek znajdują się dwie, które trafiły do Poznania jako dublety wysłane w darze przez berlińską Królewską Bibliotekę Uniwersytecką, o czym zaświadcza zresztą stosowny ekslibris. Pozostałe księgi dotarły do nas najprawdopodobniej po II wojnie światowej, a wiemy to stąd, że w niektórych egzemplarzach znajdują się niemieckie stemple biblioteczne np. z 1943 roku. Z kolei z listu profesora Aleksandra Birkenmajera, datowanego na listopad 1945 roku, wiemy, że ówczesny dyrektor Biblioteki Uniwersyteckiej poinformował w nim, że zabezpiecza porzucone niemieckie księgozbiory i wysyła je wszystkie do Poznania z prośbą o to, by o nie zadbać. Nasza hipoteza jest taka, że w tych zbiorach były także odnalezione niedawno druki. 

Dla polskich czytelników Wilhelm i Jakub Grimm to twórcy znanych od dzieciństwa baśni. Kim byli bracia dla kultury niemieckiej? 

Z perspektywy niemieckiej Grimmowie to nie tylko autorzy baśni, ale przede wszystkim naukowcy, językoznawcy, twórcy filologii germańskiej, ale także prawnicy, a nawet politycy. Znany jest ich udział w proteście przeciw łamaniu konstytucji, w wyniku którego w roku 1837 zostali wydaleni z uniwersytetu w Getyndze i z tzw. wilczym biletem musieli opuścić Królestwo Hanoweru. Całe swoje twórcze życie poświęcili badaniu historii języka niemieckiego, a ich ważnym osiągnięciem był monumentalny Słownik języka niemieckiego. To postacie pomnikowe, które można by porównać do znaczenia Mickiewicza i Słowackiego w Polsce. Ale oczywiście nie mniej ważne są w Niemczech również ich baśnie. Jest ich ponad dwieście, a w słynnym zbiorze znajdziemy naprawdę całą gamę tekstów: baśnie magiczne, legendy ludowe, opowieści sowizdrzalskie. Są one nadal czytane, również w szkołach podstawowych, jako element żelaznego kanonu literatury, nadal zrozumiały dla każdego, od małego po dorosłego. Co ważne, przechowały one obraz minionego świata od schyłku średniowiecza po początek XIX wieku. Opowiadają także przede wszystkim o losie ludzi prostych. 

Czy telefony z Niemiec dzwonią raz po raz? 

Co ciekawe, akurat media niemieckie zachowały pewną powściągliwość w porównaniu do szybkiej reakcji mediów anglojęzycznych. Mam wrażenie, że być może odnalazłyśmy... za dużo i że mogło to wyglądać na kaczkę dziennikarską. Ale po zweryfikowaniu informacji i osobistym kontakcie z nami, także w niemieckiej prasie pojawiły się entuzjastyczne doniesienia. O poznańskim znalezisku pisała "Frankfurter Allgemeine Zeitung", a także gazety w miastach związanych z Grimmelshausenem (Gelnhausen) czy Grimmami (Kassel).

Jakie będą kolejne działania z okazji tego odkrycia? Szykuje się większe wydarzenie? 

Na pewno będziemy organizować jesienią lub zimą seminarium i wystawę jako podsumowanie naszych działań dla szerszej publiczności. Podejmiemy także szeroką współpracę z Biblioteką Uniwersytecką w Berlinie oraz naukowcami z Uniwersytetu w Kassel. Chciałabym, by nasze znalezisko rozsławiło Poznań, bo może stać się kolejnym na mapie miastem grimmowskim. Właściwie już się to dzieje - na całym świecie, w każdej informacji prasowej, Poznań jest wymieniany i co najważniejsze - również pisany bez błędu!

Rozmawiała Izabela Zagdan

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024