Kultura w Poznaniu

Książki

opublikowano:

Bajka o kraju zamienionym w beton

Jan Mencwel w reportażu Betonoza. Jak się niszczy polskie miasta opowiada o obsesji polskich władz na punkcie wycinki drzew i betonowania przestrzeni wspólnych. Spotkanie online z autorem, które poprowadzą Maria Krześlak-Kandziora i Adam Robiński, odbędzie się we wtorek 18 maja w ramach nowego cyklu wydarzeń Centrum Kultury Zamek Dzikie miasto.

. - grafika artykułu
fot. materiały prasowe

Zdziwiony czytelnik odruchowo stwierdzi, że wraz z rosnącym ociepleniem klimatu o stan i liczbę drzew powinno się dbać, a nie je wycinać. Zdziwiłby się takim ze wszech miar szkodliwym i patologicznym działaniem również odbiorca zagraniczny jeśli Betonoza ukaże się drukiem w innych językach (a powinna!). Polki i Polacy na "betonozę" natykają się jednak od morza do Tatr. Przez to, że to paskudne zjawisko staje się coraz bardziej powszechne (autor posługuje się w książce zręcznym i makabrycznym sformułowaniem "walca betonozy"), dziwi ono zarazem coraz mniej osób. Jan Mencwel na pierwszy z wielu symboli swojego reportażu wybrał Rzepin, którego władze na Starym Rynku położyły 12 tysięcy metrów kwadratowych kostki brukowej z okazji 690-lecia miasta. Tym samym rzepinianie "dołączyli do długiej listy polskich miasteczek, miast i metropolii, które w ciągu ostatniej dekady wybetonowały swoje główne, reprezentacyjne przestrzenie publiczne, pozbywając się z nich starych drzew, krzewów, trawy i zieleni. Wydano na to setki milionów, a może nawet miliardy złotych".

W Betonozie poznajemy szczegóły akcji oddającej polskie wyobrażenia o "rewitalizacji" miast, budowaniu prestiżu i dokonywaniu modernizacji przestrzeni wspólnych w oparciu o wytwarzanie różnych konstrukcji betonowych. Bo mówimy nie tylko o placach wraz z towarzyszącymi im fontannami i pomnikami, ale również o nadziemnych i podziemnych parkingach, które w naszym kraju z jakiegoś powodu są uznawane za największą świętość. "Ze względów kompozycyjnych" trzeba wycinać drzewa, by zrobić miejsce znamionom dziwnie pojętego "prestiżu" i zwiększyć liczbę miejsc parkingowych. Nikt jednak nie ma potem odwagi usiąść na rozgrzanych, betonowych ławkach w prażącym słońcu na łysym rynku, pozbawionym dających cień drzew. "Nowoczesne" miasta toczone rakiem betonozy stają się coraz bardziej nieprzyjazne dla mieszkańców.

Choć betonowanie ma zdaniem włodarzy miast dawać prestiż, to tak naprawdę sytuuje Polskę poza upragnionym Zachodem. Bo tego Zachodu nie są w stanie doścignąć za pomocą źle, może wręcz staromodnie pojętej nowoczesności. "Kilkanaście lat temu mieszkałem w Anglii. I tam pamiętam, że jak budowali chodnik, to przyjeżdżała koparka, wykopywała drzewo i je przesadzała. Przesadzali, zamiast wycinać! I to piętnaście lat temu! Ale w Polsce są inne obyczaje, inna mentalność. My pod tym względem po prostu nie jesteśmy na Zachodzie" - mówi Mencwelowi R., mieszkaniec Janowa Podlaskiego. W reportażu znajdziemy prowokacyjny rozdział Alfabet drwala. Autor zaprezentował w nim listę słów-kluczy, którymi posługują się adwokaci i agenci betonozy. Z ich pomocą ukazuje to, po jakie pseudoargumenty sięgają oni w swojej praktyce, oraz w jaki sposób dokonują manipulacji za pomocą języka. W Alfabecie drwala znajdziemy również przykłady z Poznania:

Pod A jak "alergie" czytamy cytat z portalu epoznan.pl: "Na osiedlu Rusa mamy do czynienia z topolami berlińskimi. Są to źródła wielu alergenów i rzeczywiście już w 2012 roku mieszkańcy zgłosili się do spółdzielni, by te drzewa wyciąć". Z kolei pod W jak "widok", ewentualnie "względy kompozycyjne" znajdziemy z kolei taki fragment: "Miejski Konserwator Zabytków chce, aby aktualnie rosnące drzewa nie zasłaniały wejścia do parku, tak jak było to w latach 70. i 80. W przeszłości wyeksponowany był również plakat, rosnący tuż przy wejściu do parku, który obecnie zasłaniają inne drzewa" (cytat z portalu tenpoznan.pl).

Autor pisze głównie o średnich i małych miastach Polski pozbawiających swoje rynki drzew, gdyż jedynie tam te jeszcze w ogóle rosły. W tych dużych drzewa znikają z ulic, alej, parków - sprawiając, że miejska zieleń coraz bardziej się kurczy, a temperatura wzrasta. Betonoza jest również opowieścią o bezczelności, bucie i dumie władzy, która gardzi mieszkańcami miast, ignorując ich potrzeby i odmawiając prowadzenia z nimi rozmów. Bohaterami książki Mencwela są reprezentanci społeczeństwa obywatelskiego, którzy podejmują opór przeciwko wycince drzew i niszczeniu dobra wspólnego. Włodarze unikają z nimi kontaktu, a przyłapani na gorącym uczynku betonowania próbują przerzucić odpowiedzialność za swoje głupie decyzje choćby na lokalnych konserwatorów zabytków.

Ci działacze, korzystający z ograniczonych możliwości wciąż źle funkcjonującego w Polsce społeczeństwa obywatelskiego, sięgają po różne metody w ramach walki z betonozą. Protestujący ze Stawiszyna nagrali utwór Żar leje się z nieba, w którym śpiewają:

W najmniejszym mieście w Polsce, Stawiszynie,

Gdy wracam tu, to moje serce mocniej bije.

Planowana jest rewitalizacja,

Niby słuszna, choć mocno pokpiona akcja,

Narracja systemu jak wszędzie jednoznaczna.

Wytniemy w pień drzewa, stanie betoniarnia,

W urzędach uśmiechy i spijanie szampana,

A na ulicach niezadowolenie i apatia.

Osoby protestujące we Włodawie określają się mianem "spiskowców". Za działanie na rzecz utrzymania zieleni spotkał je hejt. Gdy sprzeciwili się betonowej rewitalizacji rynku zakładającej wycinkę drzew i zieleńców, pisząc list, burmistrz Wiesław Muszyński przyjął wobec nic strategię oczerniania, zarzucając im podawanie nieprawdziwych danych i wymyślanie argumentów. Potem zaczął jednak twierdzić, że wycinki domaga się... konserwator zabytków. "Ci, którzy zaprotestowali raz, muszą protestować znowu, ale w innym miejscu. Bo z betonozą jest jak z mityczną Hydrą: odetniesz jeden łeb, a na jego miejsce wyrastają trzy nowe. Zatrzymasz wycinkę drzew na rynku, to zaczną ciąć w parku" - pisze Jan Mencwel. Ta fascynująca, acz upiorna i pełna typowo polskiej groteski pozycja, ukazała się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej. W poczuciu oburzenia czy szoku ciśnienie skoczy nam przy lekturze zapewne po wielokroć. Makabry dodaje duża liczba czarno-białych zdjęć, których monochromatyzm silnie akcentuje betonowy pierwiastek jakże przykro i kuriozalnie brzydnącej nam, oddrzewianej i odzielenianej Polski.

Marek S. Bochniarz

  • spotkanie z Janem Mencwelem Betonoza, z cyklu Dzikie miasto
  • 18.05, g. 18
  • CK Zamek
  • online
  • wstęp wolny

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021