Wings of Steel powstali całkiem niedawno, bo w 2019 roku, kiedy wokalista Leo Unnermark i gitarzysta Parker Halub spotkali się podczas studiów muzycznych w Mieście Aniołów. Jednak nie byli zwykłymi studentami, którzy uczą się pentatoniki i tylko marzą o coverowaniu "Smoke on the Water" na imprezach z okazji zakończenia roku - obaj od początku wiedzieli, że chcą stworzyć coś własnego, a ich wspólna chemia szybko przerodziła się w konkretną wizję. Dopełnił ją skład koncertowy - rytmiczny gitarzysta Stefan John-Bailet, perkusista Mike Mayhem i basista Johnny Shankel.
I już pierwsze minuty "Gates of Twilight" (2023) potwierdzają, że na pewno nie są kolejnymi kopistami Iron Maiden ani retro-glamu w cekinowych kurtkach. Za przykład weźmy otwierające płytę "Liar in Love", które choć formalnie wydaje się balladą, to brzmi jak dramatyczne intro do wielkiej opowieści. Leo Unnermark wchodzi na scenę niczym młody Geoff Tate z Queensrÿche, ale z łatwością i czystością, która mogłaby zawstydzić niejednego weterana. Dźwięki przechodzą od bluesowych niuansów do pełnokrwistych riffów, a całość jest produkcyjnie osadzona w złotym środku między analogowym ciepłem a współczesną przejrzystością.
Później robi się jeszcze lepiej - bo "Fall in Line" to dosłownie jeden z tych utworów, które przypominają, dlaczego w ogóle można było zakochać się w metalu. Wszystko się tu zgadza: galopujący rytm, riff i refren tak nośne, że wręcz wymuszają śpiewanie z pięściami w górze. Wokal Leo w tym numerze kojarzy się wręcz z Warrelem Danem w najlepszych latach Nevermore. Ale Wings of Steel nie zatrzymują się na samym headbangingu. W "Garden of Eden" przypominają, że metal nigdy nie istniałby bez korzeni osadzonych w rock'n'rollu i soulu, "Cry of the Damned" pędzi na złamanie karku w klimatach power metalu, a "Lady of the Lost" to rasowy metalowy walec udekorowany subtelnym, "czającym się" riffem à la Tony Iommi. Warto zwrócić uwagę również na "Leather and Lace", brzmiące jak skrzyżowanie Steelheart z Allannah Myles - blues i hard rock splecione w jedną zmysłową całość.
Co ważne, album intryguje też od strony lirycznej. Teksty, choć oparte na uniwersalnych refleksjach o równowadze światła i ciemności, dobra i zła, życia i śmierci, mają tę rzadką w środowisku metalowym cechę, że nie są infantylnymi sloganami ani pretensjonalnym bełkotem. Widać, że Leo i Parker traktują je tak samo poważnie jak muzykę - jako narzędzie opowieści i kontaktu z odbiorcą, a nie tylko "wypełniacz" między refrenami. "Gates of Twilight" to autentyczność bez ironii. W czasach, gdy większość młodych kapel stara się albo dosłownie skopiować Judas Priest i Scorpions, albo udawać, że gra "retro" tylko dla żartu, Wings of Steel po prostu grają muzykę, którą naprawdę kochają, co słychać w każdym takcie. Jeśli macie słabość do takich płyt, jak "The Warning" Queensrÿche (1984), "Dream Evil" Dio (1987) czy "The Eternal Idol" Black Sabbath (1987), ten krążek na długo zagości w waszych uszach.
Wings of Steel to zespół, który zrozumiał, że najlepsze, co można dziś zrobić z klasyką, to nie udawać, że można ją przebić, tylko dopisać własny rozdział. I zrobił to z godnością, pasją i talentem. Jeżeli kochacie metal, który nie boi się melodii, dramatyzmu i emocji, to już nie musicie szukać dalej. Koniecznie zajrzyjcie do klubu na Nowowiejskiego i dajcie się porwać, nie tylko sentymentom!
Sebastian Gabryel
- Wings of Steel
- 11.07, g. 19
- Klub pod Minogą
- bilety: 79 zł
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025