Niedawno ogłosiliście, że w przyszłym roku na festiwalowej mapie Poznania pojawi się nowa marka. Za sprawą Bittersweet Festival nasze miasto ma zyskać letni festiwal, jakiego w regionie jeszcze nie było. Co będzie jego przewodnią siłą? I jaka jest jego główna myśl?
Agnieszka Kopiewska: Idea festiwalu muzycznego zawsze rodzi się z dźwięków i spełniania marzeń o przeżyciu pięknego doświadczenia z ludźmi - i nie inaczej jest w przypadku Bittersweet-a. Długo myśleliśmy o emocjach, jakie budzi w nas muzyka, o tym jakie chwile łapane są w dźwiękach, jakie obrazy zatrzymuje w nas dana piosenka. W naszych głowach wibrowały różne uczucia. Zgodziliśmy się ze sobą, że zwykle są to skrajne połączenia, jak słodko-gorzki smak. Lubimy go, bo jest nieoczywisty, kuszący i pobudzający. Z jednej strony rozpływamy się w romantycznych songach, kochamy lekkość i radość chwil, z drugiej strony są takie momenty w muzyce, które przywołują w nas trudniejsze emocje, bo przecież każdy ma w życiu jakieś poważne i refleksyjne momenty. Mówimy tu więc o mieszance euforii i ekscytacji z nutką nostalgii i wolności. Dlatego na tym festiwalu będziemy doświadczać wielu poziomów muzyki wierząc, że Bittersweet ułoży się jego uczestnikom w mozaikę osobistych doświadczeń. W sercu idei tej imprezy są doświadczenie i doznania, dlatego chcemy działać na wiele zmysłów - poprzez dźwięk, zapach, smak, wzrok, a nawet teksturę. Chcemy przygotować festiwal sensualny na wielu poziomach - od wrażeń muzycznych, po ruchowe, kulinarne i rozwojowe. Bittersweet ma być dla każdego, ma być międzypokoleniowy, przy utrzymaniu najwyższej jakości. Ma być innowacyjny, dostępny i zbudowany na tolerancji gatunkowej. Ma być przygodą przeżytą w komfortowy sposób.
Jak sami przyznajecie, macie "ambicję, by przywrócić wakacjom muzyczną ekscytację". Niewątpliwie w Poznaniu istnieje już wiele wakacyjnych imprez pod chmurką, jednak z drugiej strony pojawiają się opinie, że wciąż brakuje nam takiej, która oferowałaby nam koncerty naprawdę dużych gwiazd. Co o tym myślicie?
A.K.: My Poznań lubimy. Trudniej komentować nam kondycję lokalnej kultury, bo tu ma swoją siedzibę nasze Good Taste Production. Poznań miał swoje legendarne momenty - wielokrotnie tworzone przez Festiwal Malta, który zapraszał do miasta wielkie gwiazdy, takie jak Radiohead, Nine Inch Nails, Portishead czy Nelly Furtado. To były piękne, pojedyncze chwile. Od kuchni wiemy, że to nigdy nie są łatwe bookingi, że konkurencja w Europie jest spora i wszystko to wymaga ogromnych środków finansowych oraz determinacji. Faktycznie, inne miasta w Polsce mają już swoje flagowe marki muzyczne, dlatego tym bardziej teraz pora na Poznań! Podejmujemy się tego wyzwania i chcemy zrobić to jak najlepiej. Nigdy nie jest za późno na zbudowanie legendy.
Czy można więc powiedzieć, że Bittersweet Festival jest zapełnieniem jakiejś luki - imprezą, której dotąd uświadczyć moglibyśmy w Warszawie albo Krakowie?
A.K.: To właśnie jest naszą ambicją. Chcemy zbudować konkurencyjną markę nie tylko dla sąsiednich miast w Polsce, ale w ogóle dla tej części Europy. Zdrowa konkurencja i rywalizacja mogą być wyłącznie pozytywną siłą napędową do zbudowania alternatywy na festiwalowej mapie. My już jeździliśmy z Poznania do innych miast na festiwale - teraz serdecznie zapraszamy ich mieszkańców do nas, dokładnie między 14 a 16 sierpnia 2025 roku.
Fest Festival w Chorzowie to już przeszłość. Czy jego zakończenie było właśnie tym momentem, w którym zaczęła tworzyć się koncepcja Bittersweet Festival?
Krzysztof Wawrzyniak: To dojrzewało w nas już dużo wcześniej niż Fest Festival, choć rzeczywiście niepowodzenie organizacyjne tego festiwalu, a jednocześnie pojawienie się na rynku pewnej luki, zmotywowało nas do podjęcia takiej decyzji. Obserwując rynek festiwalowy stwierdziliśmy, że to najlepszy moment, że teraz jesteśmy gotowi na wydarzenie o takiej skali. Na rynku eventowym Good Taste Production istnieje od ponad 10 lat i od tego czasu produkujemy muzyczne emocje na koncertach i festiwalach. Robiliśmy wielkie widowiska i koncerty takich zagranicznych gwiazd jak Hans Zimmer, Jamiroquai, Enrique Iglesias, Jamie Cullum i polskich, jak Kwiat Jabłoni, Mrozu, Ralph Kaminski czy Daria Zawiałow. Od lat robimy też autorskie i butikowe festiwale w wyjątkowych lokalizacjach, czego przykładami są Salt Wave na lotnisku w Jastarni, warszawski Jazz Around Festival w zamkowym i industrialnym otoczeniu czy Enea Edison Festival nad jeziorem Kierskim.
W czasie pandemii zorganizowaliśmy trasę koncertową Santander Letnie Brzmienia z najlepszymi polskimi artystami, która jest jedną z największych tras festiwalowych w Polsce. Wskrzesiliśmy też ducha legendarnego Spring Breaka - pierwszego muzycznego festiwalu showcase'owego w tym kraju, tworząc Next Fest Music Showcase & Conference, który dziś też jest największą tego typu imprezą dla polskiej branży muzycznej. Od 2021 roku organizujemy najstarszy rockowy festiwal w Polsce, czyli kultowy Jarocin Festiwal. Good Taste jest też współtwórcą nowej odsłony jazzowego klubu Blue Note w Poznaniu, z którym był zresztą związany już od lat. Mówię o tym, bo to wszystko pokazuje, jak bardzo jesteśmy gotowi do wzięcia organizacyjnego, logistycznego, komunikacyjnego i finansowego ciężaru oraz odpowiedzialności, by sprostać oczekiwaniu stworzenia jednego z większych festiwali w tej części Europy.
Jakie festiwalowe marki z Europy są dla Was punktami odniesienia w przypadku Bittersweet Festival? Do jakich zagranicznych imprez może mu być najbliżej?
K.W.: Jest wiele wydarzeń, które nas inspirują - to choćby barcelońska Primavera, węgierski Sziget Festival, czeskie Colours of Ostrava czy brytyjski Wide Awake Festival.
Zauważacie, że zachodnia Polska potrzebuje wydarzenia muzycznego o dużej skali - takiej muzycznej, międzynarodowej wizytówki. Ale takie projekty to zawsze ogromne wyzwania. Co jest największym w przypadku Waszego nowego pomysłu? Jak idzie praca nad tym festiwalem?
K.W.: To prawda, wyzwań przed nami jest bardzo wiele. Poprzeczkę stawiamy sobie wysoko, jednak nie rzucamy słów na wiatr. Choć zawsze w tle jest obawa o frekwencję i spełnienie oczekiwań publiczności... Obecnie intensywnie pracujemy nad zagranicznym programem, aby jeszcze w tym roku ogłosić pierwsze gwiazdy.
Zdając sobie sprawę, że dobry festiwal to nie tylko dobry festiwal, ale przede wszystkim dobre emocje, nie chcecie polegać wyłącznie na koncertach. Program będzie znacznie bardziej obszerny - co w nim znajdziemy?
A.K.: Bittersweet ma być harmonijnym spotkaniem rodzimej sceny muzycznej z zagranicznymi artystami o światowym zasięgu. Ma być też impulsem dla wspólnoty, inspiracją oraz odpowiedzią na potrzebę bliskich, autentycznych doświadczeń. Bogactwo przeżyć zagwarantują liczne strefy, program artystyczno-warsztatowy, akcje społeczne, zaangażowanie partnerów, a także sama lokalizacja miasteczka festiwalowego - na terenie największego poznańskiego parku Cytadela. Stawiamy nacisk na strefy doświadczeń i atrakcji oraz animacji dla publiczności. Na festiwalu będzie można dobrze zjeść czy przygotować outfit oraz festiwalowy makijaż. Nie zabraknie warsztatów, które wzmacniają rozwój osobisty i mają wydźwięk edukacyjny. Zależy nam też na ofercie kulturalnej związanej ze sztuką, dlatego niewykluczone są wernisaże, ale również liczne aktywności sportowe. Na tym etapie programowania jest jednak jeszcze za wcześnie, by mówić o konkretach...
No właśnie, podejrzewam, że to jeszcze nie czas na uchylenie rąbka tajemnicy, ale może jakaś podpowiedź mogłaby jednak nam to słodko-gorzkie oczekiwanie osłodzić?
A.K.: Zapewniam, że tych słodkości będzie bardzo dużo jeszcze w tym roku! Obserwujcie nasze kanały na Instagramie i Facebooku (@bittersweetmusicfestival) i zapiszcie się na newsletter na www.bittersweetfestival.pl, bo właśnie tam będziemy w pierwszej kolejności zdradzać szczegóły.
Rozmawiał Sebastian Gabryel
- Bittersweet Festival
- 14-16.08 2025
- park Cytadela
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024