Często powtarza się, że muzyka taneczna nie nadaje się do formatu albumu. Prawda jest taka, że - choć nie dotyczy to na przykład Justice, Disclosure czy wcześniej wspomnianego Flume'a - większość producentów specjalizujących się w tworzeniu numerów pod szeroko pojęty parkiet woli single, również dlatego, że ma trudności z wypełnieniem całego LP. Tym samym niemal każdy tego typu album może wydawać się szczególny. Przypomina błyskawicę złapaną do butelki - nawet nie musimy wychodzić z domu, by cieszyć się jej energią. Najlepszym przykładem tego jest wydany przed rokiem album Cry Sugar Hudsona Mohawke'a - szkockiego DJ-a i producenta, który odegrał dużą rolę w kształtowaniu i przekształcaniu współczesnej muzyki elektronicznej i hip-hopu na taką, jaką jest modna obecnie.
Złote dziecko z Glasgow miało do tego rękę już od debiutu - płyty Butter (2009), będącej zwiastunem, że oto nadchodzi nowe, czyli wonky i future bass, wnoszące do światowej elektroniki prawdziwy powiew świeżości. Eklektyzm, dziwaczność, surrealizm, humor i bujność brzmień - taki miks robił robotę, dlatego nawet oddani fani muzyki house czy techno zaczęli przyglądać się zjawisku, które współkształtował Mohawke. A kiedy wydał Lantern (2015), było już pewne, że jego wizja muzyki tanecznej to kierunek, w jakim scena będzie podążać przez najbliższe lata. Pokazały to nie tylko jego solowe płyty (oraz - jakby inaczej! - single), w kontekście których warto tu wspomnieć również o przepastnym, wydanym w 2020 roku tryptyku B.B.H.E., Poom Gems i Airborne Lard, ale również o tym, co wypuścił w ramach prowadzonego z Lunice'm projektu TNGHT czy we współpracy z takimi gigantami hip-hopu jak Kanye West, Drake czy A$AP Rocky.
Jednak ostatnie trzy lata u Hudsona były raczej spokojne. Choć wydał kilka singli, to raczej trzymał się na uboczu, przenosząc się z chmurnego Glasgow do Los Angeles, gdzie - jak sam podkreślał - nasączone słońcem miasto wpłynęło na jego nieco dekadenckie życie. Dualizm tych dwóch miejsc - rodzinnych stron i Miasta Aniołów - bardzo wpłynął na kolorystykę jego najnowszego albumu, bo Cry Sugar to z jednej strony pełnokrwisty brytyjski grime połączony z całą listą odniesień do historii brytyjskiego rave'u, a z drugiej - błyszczący hedonizm typowy dla LA. Jednak to nie koniec bo, wzorem poprzednich krążków, Mohawke czerpie z tak wielu źródeł, że całość przyprawia o zawrót głowy. Usypiający czujność gospel, bombastyczny happy hardcore, fragmenty z Vangelisa, przestrzenne beaty na modłę The Neptunes, elektro z lat osiemdziesiątych - z tym gościem trudno się nudzić. Jeśli jesteście ciekawi, jak brzmi elektronika przyszłości, to wizyta w Tamie jest dla Was wręcz obowiązkowa!
Sebastian Gabryel
- Hudson Mohawke
- 16.11, g. 19
- Tama
- bilety: 69 zł
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023