"Jednemu z moich dobrych przyjaciół urodziło się niedawno dziecko i to niesamowite, jak silnie reaguje ono tylko na muzykę. Jeśli chodzi o mnie, z pisaniem piosenek zapoznał mnie ojciec, który puszczał albumy w samochodzie, gdy byliśmy dziećmi" - wspomniał artysta w wywiadzie na blogu Music Musings&Such.
W wieku dziewięciu lat Varley zobaczył występ Johna Otwaya i zamarzyło mu się zostanie muzykiem. Już jako nastolatek snuł się po rodzinnym Londynie szukając okazji we wszelkich możliwych lokalach, które zgodzą się na jego występ. Jako dwudziestoparolatek przeniósł się do Deal w Kencie, przyciągnięty niskimi cenami najmu oraz lokalną siecią pubów. Był to moment przełomowy w jego raczkującej karierze, bo właśnie w tym mieście założył kolektyw artystyczny Smugglers Records. Za pomocą połączonych sił kolektywu muzycy wzajemnie wspierali siebie w wydawaniu albumów.
W 2011 roku Varley nagrał w ramach kolektywu swoją debiutancką płytę"Advert Soundtracks" i wyruszył w alternatywną trasę koncertową - pieszo, z namiotem na plecach, śpiąc po stodołach i wykonując swoje pieśni we wszelkich możliwych okolicznościach przyrody.
Przez dwa lata niestrudzenie koncertował, a w 2013 roku własnym sumptem wydał nowelę"Szkic dnia ostatniego". To depresyjna, mroczna political fiction o nieodległym świecie przyszłości, w którym z powodu przeludnienia obywatele losowo podlegają zabiegowi eksterminacji. Główny bohater, którego ojciec umarł w ten sposób, pewnego dnia otrzymuje list od rządu, w którym czyta: "Zawiadamiamy, że została zaplanowana twoja eksterminacja". Narrator relacjonuje: "I to było wszystko. Na dole strony była podana data, godzina i miejsce, gdzie mam się stawić. Podczas mojej wizyty wstrzykną mi tanią, wolno działającą truciznę. Prawie że za dokładnie siedemnaście godzin później będę już martwy". Varley zabiera nas w tej wspaniale napisanej, acz przytłaczającej noweli w podróż po ostatnich 24 godzinach z życia młodego, zrezygnowanego człowieka. Jego dystopia nawiązuje do "Roku 1984" George'a Orwella czy "Nowego wspaniałego świata" Aldousa Huxleya, lecz pieśniarz porzuca wielką narrację na rzecz małej, jednostkowej historii i nieefektowanego portretu świata schyłkowego kapitalizmu, który zaludniają apatyczni ludzie pozbawieni celu życia.
Po wydaniu "Szkicu dnia ostatniego" Varley nagrał w Deal swój drugi, bardziej już dojrzały album "As the Crow Flies" - w piwnicy dawnego lokalu, używanego niegdyś przez przemytników. Promocji albumu towarzyszyła kolejna trasa, którą muzyk w całości przebył na piechotę. "As the Crow Flies" przyciągnął do niego nową publiczność, a Varley odbył w końcu swoje pierwsze podróże zagraniczne, koncertując po Irlandii, Belgii czy Szwajcarii.
Tytuł wydanego w tym roku, już swojego piątego albumu "The Spirit of Minnie", muzyk zaczerpnął z opowieści, którą usłyszał od taksówkarza z Minneapolis, gdy podróżował po USA podczas wyjątkowo mroźnej, zimowej trasy koncertowej. Premiera krążka wypadła trochę paradoksalnie pod koniec promującej go trasy koncertowej, blisko dnia urodzin artysty. Ten rok był dla niego okresem zmian: samotnik Will Varley stał się ojcem, a piąta płyta była zarazem pierwszą, którą nagrał z pełnowymiarowym zespołem.
"Pierwszego dnia nagrań gdy zebraliśmy się z zespołem byłem trochę przestraszony, ponieważ wiedziałem, co robiłem do tej pory, zrobiłem to już cztery razy i mogłem to zrobić ponownie. Jednak jednym z powodów [tej zmiany] było to, że nie chciałem stać się zbyt pewny siebie pod względem kreatywnym - i dlatego odczułem to jako dobrą zmianę. Nie chciałem czuć się tak, jakbym robił wciąż to samo" - wyjaśnił w wywiadzie dla "The Edge".
Poznański, jedyny polski przystanek na jesiennej trasie koncertowej, to zarazem pierwsza wizyta Willa Varley w naszym kraju.
Marek S. Bochniarz
- Will Varley
- 29.09, g. 19
- Klubokawiarnia Meskalina
- bilety: 25 zł (przedsprzedaż), 35 zł (w dniu koncertu)
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2018