Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

O śmierci po ludzku

Trwa modernizacja sceny głównej Teatru Wielkiego, więc jeszcze w tym jednym sezonie działalność poznańskiej opery opierać się będzie na występach gościnnych w różnych przestrzeniach miasta, a także poza nim.  Ostatni (miejmy nadzieję) rok "na wygnaniu" został zainaugurowany Requiem Giuseppe Verdiego - dziełem gatunkowo niescenicznym, lecz charakterem na wskroś operowym.

. - grafika artykułu
fot. materiały organizatorów

Wybór jednej z najsławniejszych mszy żałobnych w historii muzyki, aby zabrzmiała jako pierwsza w sezonie artystycznym 2022/2023, miał nie być przypadkowy. Jak przypomniała Renata Borowska-Juszczyńska, dyrektor Teatru Wielkiego, jedenasty dzień września to rocznica tragicznych w skutkach ataków terrorystycznych w Nowym Jorku i Waszyngtonie. Zarówno symbolika dnia jak i podejście Verdiego do tematu śmierci - skupionego na ludzkim lęku przed tym, co ostateczne oraz na poszukiwaniu nadziei - uzasadnia całkowicie ten wybór. Zrozumienie sposobu myślenia człowieka, związanych z nim emocji i reakcji na różne koleje losu zawsze stanowiło dominantę twórczości operowej Verdiego i w taki sam sposób kompozytor podchodzi do tematu Requiem. Msza pełna jest dramatyzmu, którego Verdi nie stara się nawet zatuszować - byłoby to wbrew jego poszukiwaniom prawdy o człowieku. O "operowości" kompozycji dobitnie zaświadcza właśnie postawienie ludzkich emocji w centrum i bezpardonowa ich prezentacja za pomocą środków muzycznych. Naturalnym jest, że najlepiej przygotowani do jego wykonania są muzycy związani z teatrami operowymi.

Sama muzyka chwilami wciska słuchacza w fotel dramatycznym natężeniem decybelów i atmosfery (np. Dies irae, Tuba mirum, kulminacja Libera me), ale nie brakuje w niej też fragmentów refleksyjnych i bardzo lirycznych (np. Quid sum miser, offertorium Domine Jesu Christe, Agnus Dei). Z tymi pierwszymi orkiestra i chór Teatru Wielkiego pod kierownictwem dyrektora artystycznego, Marco Guidariniego, poradzili sobie świetnie. Z pełną świadomością dramatyzmu zespół odmalowywał grozę Sądu Ostatecznego, a wibrujące od dźwięku powietrze przeszywało aż do kości. Z wielkim wyczuciem i skupieniem rozpoczął się Introit i z taką samą absorbującą refleksją wybrzmiały ostatnie takty Libera me. Było jednak kilka miejsc, w których nie udało się osiągnąć klarowności przekazu i niektóre fragmenty wydawały się bardziej "przegrane" niż zaprezentowane ze świadomością ich znaczenia. Możliwe, że było to spowodowane dość szybkimi tempami narzuconymi przez Guidariniego (słuchając jego innych wykonań wielokrotnie odniosłem wrażenie, że maestro często operuje żywszym tempem niż tradycyjne). Gdyby te przebiegi rozplanować z większym spokojem byłaby szansa na wyeksponowanie większej ilości szczegółów i przejrzystsze zaprezentowanie faktury. Szybkie tempo mogło też być powodem kilku mniejszych problemów, takich jak trudności intonacyjne w wiolonczelowym wstępie do offertorium (to bardzo podstępna melodia, którą łatwo wykonać nieczysto lub się w niej pogubić), czy chwilowe rozjechanie się głosów przy powtórce Quam olim Abrahae, również w tej samej części.

Solistami tego wieczoru byli występujący już wcześniej w produkcjach teatru śpiewacy: Iwona Sobotka (sopran), Gosha Kowalinska (mezzosopran), Dominik Sutowicz (tenor) i Rafał Korpik (bas). Najlepiej spośród nich zaprezentował Korpik: większość partii była usytułowana w wygodnym dla niego rejestrze, więc jego głos miał najpełniejsze brzmienie, a tekst był zrozumiały. Korpik również świetnie zinterpretował fragment Mors stupebit, który jest krótkim basowym łącznikiem (nawet nie solowym fragmentem), gdzie bas na zmianę z orkiestrą wykonują rozczłonkowane, pojedyncze motywy. Wbrew kuszącej wykonawcę wizji wyciszania i skracania artykułowanych słów, Korpik pozostał w dobrze słyszalnej, zbalansowanej z orkiestrą dynamice i wyraźnie wypowiadał słowa, co skupiło na sobie koncentrację słuchacza i świetnie połączyło pełne furii Dies irae z solowym Liber scriptus. Bardzo dobrze wypadła również Sobotka. Partia sopranowa najeżona jest trudnościami technicznymi, z którymi w większości śpiewaczka poradziła sobie bardzo dobrze. Szczególnie pięknie wypadły spektakularne piana i potężne forte na wysokich dźwiękach. Wysoki rejestr jest zresztą najmocniejszą stroną Sobotki. Trochę słabiej zabrzmiały partie mezzosopranu i tenora. Teksty nie były tak czytelne jak w przypadku basu i sopranu, a głosom brakowało nośności. Co ciekawe, w Agnus Dei, gdzie sopran i mezzosopran śpiewają tę samą melodię w odległości oktawy (sopran wysoko, mezzosopran nisko), Kowalinska śpiewała całkiem dobrze osadzonym piersiowym rejestrem i wtedy można było usłyszeć jak pięknym dysponuje głosem i jak wyraźnie potrafi zaprezentować tekst mszalny. Szkoda, że tę jakość nie do końca udało się przenieść na wyższe rejestry.

Inauguracja sezonu Teatru Wielkiego zgromadziła wielu słuchaczy w Auli UAM, których reakcja (owacje na stojąco) jasno pokazuje, jakim uznaniem cieszą się występy zespołów operowych. Pomimo pewnych niedociągnięć, które uważny słuchacz mógł wyłapać, orkiestra i chór teatru prezentują wysoki poziom artystyczny (wielka w tym zasługa maestro Gabriela Chmury, poprzedniego dyrektora artystycznego) i niewiele brakuje, aby ich dalsze występy były naprawdę fenomenalne, sięgające światowego poziomu.

Kamil Zofiński

  • Giuseppe Verdi, Messa da Requiem
  • dyr. Marco Guidarini
  • Teatr Wielki/Aula UAM
  • 11.09

@ Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022