Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

Glenna Millera powrót z zaświatów

Czy orkiestra, która powstała w latach 30. ubiegłego wieku i od tamtego czasu nie przeszła żadnej znaczącej muzycznej rewolucji może jeszcze czymkolwiek przyciągać? Okazuje się, że może. Pod warunkiem, że jest to orkiestra Glenna Millera. 19 grudnia dwukrotnie wystąpi w Poznaniu.

Muzycy Glenn Miller Orchestra, fot. mat. organizatorów - grafika artykułu
Muzycy Glenn Miller Orchestra, fot. mat. organizatorów

Coraz częściej wracają na sceny gwiazdy sprzed lat. I różne są te powroty muzycznych "dinozaurów" - bardziej i mniej udane, bo nawet najjaśniejsze gwiazdy z przeszłości różnie odnajdują się we współczesnej, niezwykle dynamicznej i zmiennej, muzycznej rzeczywistości.

Z orkiestrą Glenna Millera jest inaczej. Po pierwsze - nie musiała wracać, bo nigdy nie pożegnała się ze sceną. Po drugie - od lat 30. XX wieku wierna swingowi, nie dała się zepchnąć ani wyprzedzić żadnej innej orkiestrze świata. Do dziś jest najpopularniejszą i najbardziej pożądaną kapelą swingową na świecie. I zarówno krytycy, jak i widownia, traktują ją z ogromnym szacunkiem. Grafik koncertów orkiestry zapełniony jest kilka lat do przodu. Muzycy dają rocznie ok. 300 koncertów, także w najodleglejszych miejscach świata (mają fanów m.in. na Filipinach, w Japonii i w Ameryce Południowej). Ktoś obliczył, że ani Beatlesi, ani Elvis Presley nie "wygenerowali" tylu przebojów, co muzycy z orkiestry Glenna Millera. Bo kto choć raz w życiu nie słyszał słynnej "Moonlight Serenade", "In the Mood", czy "Chattanooga Choo Choo"? Chyba tylko ten, kto być może nie wie także o istnieniu V Symfonii Beethovena. Repertuar orkiestry Glenna Millera tworzy dziś ok. 1700 kompozycji, co pewnie kwalifikowałoby się na wpis do Księgi Rekordów Guinnessa...

Orkiestra powstała w 1938 r. Za sprawą legendarnego puzonisty i aranżera Glenna Millera. I natychmiast odniosła sukces - dostała angaż do dwóch amerykańskich musicali: "Serenada w Dolinie Słońca" z 1941 r., w którym wykonała swoje największe przeboje i filmu "Żony orkiestry" (1942 r.), który zahaczył o Oscara. To w nim po raz pierwszy zabrzmiał przebój "I've Got A Gal In Kalamazoo". W czasie wojny muzycy intensywnie koncertowali: dla walczącej armii, odwiedzali żołnierzy na linii frontu. Dobrą passę przerwała w 1944 r. tragiczna śmierć Glenna Millera. Muzyk zginął w katastrofie lotniczej. Do dziś nie wyjaśnione zostały jej przyczyny. Jego samolot prawdopodobnie został trafiony nad kanałem La Manche przez bombę z bombowca B-17. Ale nie udało się nigdy w stu procentach potwierdzić tej tezy.

Po śmierci Millera decyzję o kontynuowaniu działalności orkiestry podjął Tex Beneke, najbliższy przyjaciel "ojca-założyciela". Zaangażował kolejnych muzyków, aranżował nowe utwory. W ciągu kilkudziesięciu lat orkiestra występowała i nagrywała z największymi: m.in. Frankiem Sinatrą, Johnnym Desmondo, czy Erickiem Delaneyem. W latach 60. podobno rozważana była nawet poważnie trasa koncertowa z Elvisem Presleyem. Ale król rock'n'rolla ponoć nie docierał na próby...

Legendarna orkiestra powróci do Poznania 19 grudnia (występowała w Auli UAM przed rokiem) z najnowszym programem "In The Miller Mood", czyli z utworami z ostatniego albumu o tym samym tytule. Ale jak zwykle w programie koncertu można spodziewać się największych hitów, a być może także klasycznych bożonarodzeniowych przebojów, które muzycy Glenna Millera wykonują równie chętnie. Z orkiestrą pod batutą Wila Saldena zaśpiewa Ellen Bliek.

Sylwia Klimek

  • Glenn Miller Orchestra w Poznaniu
  • dwa koncerty w Auli UAM
  • 19.12, g. 17 i 20
  • bilety: 140 i 180 zł