Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

Czarodzieje hard rocka

Zespół Uriah Heep powraca do Polski! Brytyjscy weterani, znani z takich przebojów jak "Lady in black", "The wizard" czy "Easy livin'" zagrają u nas aż trzy koncerty. Jeden z nich odbędzie się w nowym klubie muzycznym B17 pod trybuną Inea Stadion. Hard rockowcy zagrają w nim na trzy dni przed jego oficjalnym otwarciem.

. - grafika artykułu
fot. materiały prasowe

Żywa legenda hard rocka. Prekursorzy heavy metalu. Jeden z najpopularniejszych zespołów lat siedemdziesiątych. To tylko pierwsze skojarzenia dotyczące grupy Uriah Heep. Grupy, która mimo upływu czasu wciąż stoi na podium, tuż obok Deep Purple, Led Zeppelin i Black Sabbath - reszty zespołów zaliczanych do Wielkiej Czwórki. Warto podkreślić, że nie tylko gra widowiskowe koncerty, ale nadal nagrywa bardzo udane płyty. Kiedy większość formacji z podobnym stażem od dawna odcina kupony, Brytyjczycy ciągle mają apetyt na nowe piosenki. Rok temu zaprezentowali je w Warszawie i Krakowie. Teraz pora na Poznań.

Przeglądając imponującą dyskografię Uriah Heep, wyraźnie słychać z jak wielką konsekwencją członkowie zespołu łamali stereotypy, zacierali granice i wytyczali nowe kierunki na przestrzeni minionych dekad. Od samego początku twórczość grupy charakteryzowały oksymorony: mrok i baśniowość, dramatyzm i słodycz, głęboka noc i słoneczny dzień. Tak niejednoznaczne połączenia wytworzyły specyficzną, jedyną w swoim rodzaju atmosferę rodem z pamiętnej powieści Charlesa Dickensa "Przygody Davida Copperfielda".

Zainspirowani nią wokalista David Byron i gitarzysta Mick Box zadebiutowali w 1970 roku albumem "Very 'eavy... very 'umble". Pierwsza płyta Uriah Heep nie spotkała się z ciepłym przyjęciem, ale pamiętne słowa Melissy Mills z jej recenzji w prestiżowym magazynie "Rolling Stone" o "dziesiątych popłuczynach po Jethro Tull" nie miały pokrycia w rzeczywistości. "Jeżeli temu zespołowi się powiedzie, popełnię samobójstwo!" - podsumowała histerycznie krążek, który niedługo później zapewnił mu popularność.

Uriah Heep jest przykładem zespołu, który wraz z każdą kolejną płytą umacnia swoją pozycję. To o tyle imponujące, że w kolejnych latach jego skład nieustanie się zmieniał - przewinęło się przez niego ponad kilkudziesięciu muzyków. Mimo tak wielkiej rotacji, ojcowie-założyciele na pewno nie narzekali na brak weny, tylko do końca lat siedemdziesiątych wydając aż dwanaście albumów! Spośród nich na pewno warto wspomnieć o takich perełkach progresywnego, ciężkiego, a zarazem bardzo czarodziejskiego rocka jak "Demon & wizards", "Wonderworld" czy "High and mighty", który okazał się ostatnim materiałem nagranym z charyzmatycznym Byronem.

Po jego odejściu Mick Box wcale nie zwolnił tempa. Znaczące jest, że to właśnie "Abominog" z 1984 roku został okrzyknięty najlepszym krążkiem w historii grupy. Kolejne lata przynosiły kolejne premiery, w tym płyt, które zapisały się w historii rocka lat dziewięćdziesiątych. Mowa tu choćby o kipiącym pierwotną energią albumie "Sea of light", wyciszonym "Sonic origami" czy nagranym dziesięć lat później "Wake the sleeper", którym zespół wkroczył w XXI wiek w iście art rockowym stylu. Po wydaniu "The oustider" w 2014 roku jeden z angielskich krytyków napisał, że największym fenomenem zespołu Uriah Heep jest fakt, że jego utwory starzeją się jak wino. Za kilka dni będzie można przekonać się o tym na własne uszy.

Sebastian Gabryel

  • Uriah Heep
  • Klub muzyczny B17 (ul. Bułgarska 17)
  • 3.12, g. 18.30
  • bilety: 130 zł