W jednym ze swoich wierszy napisał, że głupota tuczy się słowami. A w innych przekonywał, że największym codziennym i złośliwym artystą jest przypadek oraz że jedni przechodzą do historii, a drudzy na emeryturę. Nikt inny - Jonasz Kofta, nieżyjący od prawie trzydziestu lat polski dramaturg, satyryk, poeta i piosenkarz. "Kofta... Im dłużej go nie ma, tym bardziej go brakuje. Teraz nawet ci, którzy go niegdyś nie lubili, dostrzegają wartość jego poezji, ironii i pysznego poczucia humoru. Został głównie w piosenkach i wierszach, to oczywiste. Godzi się jednak przypomnieć także inne utwory, które pisał we współpracy z młodymi autorami, często bez podawania nazwiska, tworzącymi niezapomniane kabarety na scenie i w radiu. Kofta, o czym mało kto wie, pisywał też na zamówienie, przerabiał i adaptował stare teksty satyryczne, opracowywał nawet przedwojenne szmoncesy" - wspominają go artyści, którzy 22 czerwca na Scenie Wspólnej wystąpią z jego repertuarem.