Żadnego pijaństwa!

Walka z pijaństwem, które pod koniec XIX w. stało się istotnym problemem społecznym, przybrała na sile. W obliczu katastrofalnych skutków nadużywania alkoholu dwa obozy zwalczające pijaństwo, totaliści (abstynenci) i umiarkowani (wstrzemięźliwi), zwarły szeregi. Towarzystwo Wstrzemięźliwości "Jutrzenka" otworzyło bezalkoholową kawiarnię, w której serwowano kawę, herbatę i mleko, a głowę i ręce można było zająć, grając w szachy, warcaby lub domino. Organizowano wieczorki herbaciane z tańcami, otwarto bibliotekę i czytelnię czasopism. Jednak spokojna i kulturalna egzystencja kawiarni denerwowała przeciwników trzeźwości, którzy, pijani, prowokowali niekiedy przykre incydenty, doprowadzając do bijatyk z jej klientami. Zwiększyła się znacznie liczba członków Towarzystwa Zupełnej Wstrzemięźliwości "Wyzwolenie", choć początkowo, mimo deklaracji, zaledwie połowa zdołała zerwać z nałogiem, uważając to za zbyt duże poświęcenie.
W 1913 roku "Wyzwolenie" zorganizowało wystawę przeciwalkoholową, na której, prócz licznych obrazów, zdjęć i druków, urządzono dział rzeczy, które umożliwiają życie bez alkoholu (m.in. słoiki z marynatami, termofory i aparaty do gotowania owoców). Jedną z sal umeblowano i posadzono w niej wystrojoną rodzinę manekinów, aby unaocznić zwiedzającym, ile tracą, pijąc i co mogliby mieć, gdyby nie pili.
W akcję trzeźwości włączyła się prasa, nie tylko donosząc i komentując, ale zamieszczając też ogłoszenia o środkach ułatwiających rozstanie z alkoholem. Reklamowano np. cudowny lek COZA, który wrzucony do herbaty, kawy, a nawet spirytualiów, powodował wstręt do alkoholu, co "pogodziło tysiące rodzin i uratowało tysiące mężczyzn od wstydu i utraty honoru".
Nie wiadomo, na ile podjęte działania ograniczyły liczbę nadużywających alkoholu mieszkańców miasta. Wiadomo natomiast, że w okresie międzywojennym walka ta trwała nadal. Trwa zresztą do dzisiaj, bo w genach Polaków zakodowane są staropolskie obyczaje: kolejki, litkup, czyli oblewanie dobitego targu, i toasty, za zdrowie koniecznie "duszkiem".
Danuta Bartkowiak