Kultura w Poznaniu

Historia

opublikowano:

Witaj, Wodzu!

Deszcz kwiatów i gałązek bzu na dworcu głównym, bramy triumfalne, otwarte dla publiczności ćwiczenia na poligonie Biedrusku, gala na Uniwersytecie i blisko stutysięczny "hołd ludności" przed ratuszem. Sto lat temu Ferdinand Foch odwiedził Poznań.

Czarno-białe zdjęcie grupowe. Mężczyźni w czarnych frakach i jeden w jasnym mundurze (w centrum tej grupy) stoją na schodach budyku. - grafika artykułu
Spotkanie delegacji polskich parlamentarzystów z marszałkiem Ferdinandem Fochem (stoi w centrum w jasnym mundurze), Paryż, 1927 rok, fot. ze zb. NAC

"Wielki bohater nowożytnego świata, genialny oswobodziciel własnej ojczyzny Francji, pogromca potęgi, zdawało się niepokonanej, wskrzesiciel Polski i innych wiekową niewolą gnębionych narodów, przybywa do udręczonej ziemi wielkopolskiej, aby oglądać błogie skutki swego wielkiego dzieła wskrzeszenia narodu polskiego i radować się owocami swego wiekopomnego wyzwoleńczego czynu, dokonanego wśród strasznych, gigantycznych zmagań największej armii świata na krwią przesiąkniętych i gruzami pokrytych polach Francji, dla dobra uciemiężonej przez wrogie moce ludzkości". Tymi słowy 25 kwietnia 1923 roku zwracał się do mieszkańców Poznańskiego wojewoda Adolf hr. Bniński, zapowiadając majową wizytę marszałka Ferdinanda Focha w stolicy Wielkopolski. Zostawiając na boku charakterystyczny dla epoki, podniosły ton cytowanej odezwy, korespondujący swoją drogą z entuzjastyczną reakcją lokalnej prasy na jej zawartość, przyznać trzeba, że trudno się owemu poruszeniu dziwić. Do Poznania przyjechać miał bowiem nie tylko ten, do którego należało ostatnie słowo w wojnie "za Wolność Ludów", ale przede wszystkim ten, który w lutym 1919 roku przesądził o zwycięstwie powstania wielkopolskiego. To właśnie jego słynne "dotąd, a nie dalej!" zmusiło stronę niemiecką do podpisania korzystnych dla walczących Wielkopolan warunków rozejmu w Trewirze, który na długo przed rozstrzygnięciami konferencji pokojowej w Paryżu zabezpieczał terytorialne zdobycze grudniowego zrywu.

Przyjazd Ferdinanda Focha do Poznania, do którego doszło ostatecznie 7 i 8 maja 1923 roku, wiązał się wprost z uzgodnionym na najwyższym szczeblu i zaplanowanym na dziesięć dni tournée francuskiego wojskowego po Polsce (2-12.05.1923 r.). Jego kluczowym elementem była rzecz jasna Warszawa, gdzie Foch uczestniczył m.in. w odsłonięciu pomnika księcia Józefa Poniatowskiego przed pałacem Saskim. Od początku zakładano jednak, że główny architekt trewirskiej rozgrywki powinien przyjechać również do grodu Przemysława, co prędko znalazło odzwierciedlenie w oficjalnym programie pobytu. Wyjątkowa ranga gościa oraz niezwykle krótki czas, który pozostawiono polskim gospodarzom na przyjęcie "największego Francuza naszych czasów", sprawiły, że stolica Wielkopolski, podobnie jak pozostałe miasta wytypowane do jego podjęcia, musiała działać w trybie nadzwyczajnym. Na wysokości zadania stanęli wszyscy: Dowództwo Okręgu Korpusu, które zorganizowało wielkie ćwiczenia w Biedrusku podziwiane przez około 40 tys. osób, wojewoda Bniński przyjmujący marszałka w prezydenckiej kwaterze na zamku (do niedawna cesarskim), władze Poznania z prezydentem Cyrylem Ratajskim na czele, które na Starym Rynku przygotowały dla Focha "hołd ludności Poznania", wreszcie młody Uniwersytet Poznański ofiarujący mu godność doktora honorowego. Ta ostatnia uroczystość odbyła się w wypełnionej po brzegi i bogato udekorowanej Auli Uniwersyteckiej. Zakończyła się zaś... odniesieniem marszałka do oczekującego nań automobilu na barkach wiwatujących na jego cześć studentów.

Nie może zatem dziwić fakt, że śmierć Ferdinanda Focha (20.03.1929 r.) wywołała w Wielkopolsce znaczny rezonans, który szybko pozostawił ślad w poznańskiej przestrzeni miejskiej. Zadbała o to zwłaszcza lokalna prasa, która na przełomie marca i kwietnia 1929 roku z podziwu godną regularnością pisała o zasługach marszałka wobec "wolnego świata", wspominała o jego ścisłych związkach z Polską, relacjonowała przebieg żałoby i uroczystości pogrzebowych w Paryżu, a także donosiła o długim szeregu inicjatyw upamiętniających Focha w samym Poznaniu. Najważniejsza z nich zmaterializowała się na posiedzeniu Rady Miejskiej 17 kwietnia 1929 roku, gdy radni, powstawszy z miejsc, "bez sprzeciwu, jednomyślnie - jak pisał "Dziennik Poznański" - zatwierdzili wniosek o nazwanie ulicy Głogowskiej i ulicy Łazarskiej - ulicą Marszałka Focha". Wielkomiejska ul. Marszałka Focha, nosząca taki charakter zwłaszcza w sąsiedztwie Pewuki oraz dworca kolejowego, funkcjonowała pod patronatem francuskiego wojskowego do 1949 roku (wyjąwszy okres II wojny światowej). To właśnie wtedy zastąpił go minister obrony z moskiewskiego nadania - Konstanty Rokossowski, który z kolei przetrwał w poznańskiej onomastyce do 1956 roku. Wiatr odwilży szczęśliwie pozbawił go łazarskiej ulicy, okazał się jednak zbyt słaby, by przywrócić ją Fochowi.

Sowieckiego marszałka zastąpiła mająca mimo wszystko swoje historyczne uzasadnienie Głogowska, co było swoistym kompromisem. Skazany na zapomnienie zwycięzca spod Marny i twardy negocjator z Trewiru "wrócił" do Poznania dopiero 7 listopada 2017 roku. Taką datę nosi uchwała Rady Miasta w sprawie nadania jego imienia skwerowi u zbiegu łazarskich ulic Stanisława Wyspiańskiego i Jana Matejki.

Piotr Grzelczak

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023