Kultura w Poznaniu

Historia

opublikowano:

W pierwszej kolejności poza kolejnością

czyli krótka historia Kabaretu Tey w cytatach

Fot. z magazynu "Tydzień" - grafika artykułu
Fot. z magazynu "Tydzień"

W latach 60. działał przy Wyższej Szkole Wychowania Fizycznego w Poznaniu jako Klops. W 1970 roku za namową Zbigniewa Napierały, dyrektora Estrady Poznańskiej, przekształcił się z kabaretu amatorskiego w zawodowy i zmienił swą nazwę na Tey, a 17 września 1971 roku - dokładnie 40 lat temu! - dał pierwszy występ w salce przy ul. Masztalarskiej 8a w Poznaniu. Program nosił tytuł "Czymu ni ma dżymu". Na scenie pojawili się: Zenon Laskowik, Krzysztof Jaślar, Jadwiga Żywczak, Tadeusz Wojtych, Michał Grudziński, K. Konarkowski, Małgorzata Kasztelan, Marian Pogasz, Piotr Sowiński. Każdy z widzów musiał kupić bilet za 30 zł. Salka liczyła 160 osób. Kompletu nie było.

 - W pierwszym rzędzie witamy wszystkich siedzących. Gorąco i serdecznie witamy tyłowłazów, czyli tyłojętów u nas. Gorąco i serdecznie witamy sympatyków witamin, bo o sympatyków białka już coraz trudniej. Z białkiem mamy przejściowe chwilowe...

Początkowo nikt nie znał małego, poznańskiego kabaretu, który składał się z Zenona Laskowika, Krzysztofa Jaślara i Aleksandra Gołębiowskiego.

- Jako, że dzisiejszy wieczór poświęcony jest w całości życiu i twórczości laureata Jana Kaczmarka, powiemy o sobie. Bo jak my nie powiemy, to nikt nie powie.

Reprezentujemy, proszę państwa, poznański Kabaret Tey z Poznania.

Renomę nadała kabaretowi nagroda Złotej Szpilki przyznana mu przez redakcję pisma "Szpilki" podczas festiwalu w Opolu w 1973 roku. Kabaret Tey pokonał Salon Niezależnych, kabaret Pod Egidą, Elitę. To właśnie festiwale opolskie stały się wyznacznikiem popularności poznańskiej ekipy.

 - Witamy opolan i opolanki, no i gości. Są goście, broń Boże? Są? Skąd? Przyznajcie się, to się nie ma co wstydzić, tam też będzie województwo.

Tey został jedną z najbardziej rozpoznawalnych w Polsce wizytówek Poznania, w którym dwukrotnie jeszcze zmieniał adres.

 - Jeżeli ktoś z państwa, będąc przejazdem w Wielkopolsce, chciałby nas odwiedzić, podamy adres.

 - Poczekaj, gość wyjął długopis. Będzie notował.

 - No niestety, nie jesteśmy sami, prawda... W takim razie witamy serdecznie prasę i dziennikarzy.

 - To jest Woźna 44. Nie wiemy, kim była ta woźna, ale doczekała się nazwy ulicy. Pewnie była kimś. Z kimś, a nie kimś. Wykorzystał i nazwa została.

- Nasza siedziba znajduje się blisko Starego Rynku, który zdobi praktycznie jedna budowla - jest to ratusz poznański. I to się nie ma co śmiać, bo jest to rasowy renesans. Zabytek klasy zero. No, niektórzy chcieli drugie zero dopisać. Już ich złapali.

Od połowy lat 70. trudno było sobie wyobrazić jakikolwiek kabareton opolski bez Teya, jakąkolwiek estradową produkcję telewizyjną bez Laskowika i Bohdana Smolenia, który do kabaretu dołączył w 1977 roku, w miejsce transferowanego wcześniej z Krakowa aktora Piwnicy pod Baranami, Janusza Rewińskiego.

 - Witamy gorąco i serdecznie pierwszy raz w naszym raju.

 - Duszno tu.

 - No, bo dusze siedzą.

 - To są te dusze? Czy to prawda, że one mają wszystkie równo?

 - Teoretycznie tak.

 - A tamta dusza?

 - To jest anioł stróż tych dusz.

 - A czym się różni anioł stróż od innych dusz?

 - Ma duszę na ramieniu.

Bohdan Smoleń pochodzi z Bielska-Białej, a w Krakowie założył kabaret Pod Budą. Do Poznania trafił za namową Laskowika.

 - Na scenie prezentujemy dość wyraźny przekrój zamożności regionów, z których się wywodzimy. Kolega Smoleń reprezentuje Galicję, prawda. Tak wygląda człowiek z Małopolski. Krakowiaczek jeden, waży kilo siedem. Mizerota ci ja. Ale tam musiała być zima.

Jak wyglądał Bohdan Smoleń, wszyscy wiedzą... W 1981 roku na festiwalu w Opolu zdobył tytuł Mister Obiektywu.

 - Pseudonim artystyczny "Sikorka". Bo piję tyle, ile ważę. Nic mi tak dobrze w życiu nie wyszło, jak włosy.

 - Pytanie, kiedy wyszły, bo jak wyszły po awarii u Potockich, to trzeba napisać: bujna fryzura.

Poznaniacy znali go także z tego, że prowadził sklep zoologiczny. Smoleń mawiał niekiedy, że to sklep jego żony. On tam jest jedynie najładniejszą małpą.

 - Powiedzmy sobie szczerze, że jak towar przywiozą, to i tak dla wszystkich nie wystarczy. Dlatego będziemy obsługiwać poza kolejnością. I tak w pierwszej kolejności poza kolejnością... artyści najpierw dostaną.

 - Nie możemy wam odpowiedzieć na pytanie, ile nam przywiozą tego towaru. Nie możemy wam powiedzieć, co nam przywiozą. Nie możemy powiedzieć, kiedy przywiozą. I nie możemy powiedzieć, czy w ogóle kiedykolwiek przyjadą. Ale możemy odpowiedzieć - co mamy? Co mamy? Rok 1980.

 - Chcecie sobie coś krzyknąć?

Kabaret Tey zdobył ogromną popularność w całej Polsce.

 - My was lubimy. Wiadomo za co. A czemu wy nas lubicie?

 - Bo mówimy prawdę?

 - Tylko my?

 - Na to wychodzi.

 - Bo my jesteśmy odważni.

 - To ja jestem odważny. Dwa razy spałem ze striptizerką i nic.

Występował bardzo często...

 - Każdy dzień przestoju to 9 tysięcy izb mieszkalnych mniej, 12 milionów 500 tysięcy łyżeczek do herbaty mniej, 12 milionów noży mniej, 85 milionów par butów mniej oraz 8943 złotych i 26 groszy na godzinę to kosztuje takie pieprzenie w telewizji.

... w czasach wielkiego sukcesu gospodarczego...

 - Przestań szerzyć defektyzm. Ile traktor ma kół?

 - Cztery.

 - Ile się zepsuło?

 - Jedno.

 - To ile jest dobrych?

 - Trzy.

 - No... to nie można tak powiedzieć? Że trzy są dobre.

... i niedoborów...

 - Jest kapusta?

 - Jest.

 - Niech sobie pan ze mnie nie żartuje.

 - Jak mówię, że jest, to jest.

 - To poproszę.

 - Jest z małżonką.

Zniknął wraz z upadkiem komuny.

 - Świat się napił gorbaczówki. Wytrzeźwieje - będzie za późno.

Pozostały skecze.

 - Pani Pelagio, czy pani jeszcze może...?

 - No pewno!

Radosław Nawrot

Gazeta Wyborcza

(To się wytnie)

Cytaty pochodzą ze skeczów i programów Kabaretu Tey: "S tyłu sklepu", "Narodziny gwiazdy", "Muzyka małego ekranu", "Ostry dyżur", "Mamuśka" (z programu "Wizyta i kwita"), "Maluch", "Pelagia", "Anioł i diabeł" (z programu "Dizlus Ursus Superstar"), "Bieda", "Studia Gama", kabaretonów na festiwalach w Opolu w roku 1977, 1979, 1980 i 1981.

Zdjęcia pochodzą z magazynu "Tydzień".