Spotkania z Barańczakiem - w 70. rocznicę urodzin

W 1981 roku wybrałam się na jego wykład do Collegium Novum. Salę wypełniał tłum. Barańczak cieszył się niezwykłą popularnością. Podziwiano jego talent i odwagę, za którą płacił dużą cenę. Wykład prowadził z nogą w gipsie. Zaproponowaliśmy z mężem, że odwieziemy go do domu. Pół godziny później piliśmy herbatę w mieszkaniu na osiedlu Kopernika.
Poezja powinna być nieufnością
Pytałam o Nową Falę (Pokolenie 68).
- Napisał Pan w tomiku Jednym tchem, wydanym w 1970 roku w Warszawie, że poezja powinna być zawsze nieufnością.
- To pozostało moją dewizą. Myśmy wszyscy przeszli przez szkołę Marca 1968 roku. Nagle okazało się, że rzeczywistość społeczna jest zdominowana przez cały system rozmaitych, jawnych kłamstw, a często również półjawnych czy utajonych złudzeń, wmówień, jakichś fałszywych iluzji.
- Poezja miała wypełnić lukę, która powstała w publicystyce?
- To był często zarzut, który nam stawiano, że jest to poezja publicystyczna. Nam chodziło o to, żeby wykorzystać pewne zadania, które tylko poezja może spełnić. Nie chodziło o wyręczanie gazety, raczej o pewną kontrpropozycję wobec języka propagandy.
- I stąd indywidualizacja tej poezji?
- Tak. - Stanisław Barańczak sięgnął po Tryptyk z betonu, zmęczenia i śniegu. - To są refleksje mieszkańca typowego bloku - powiedział i przeczytał Śnieg IV.
Wyjazd i powroty
Władza nie lubiła Barańczaka za KOR, za podpisanie "Listu 59". Na kilka lat usunięto go z uczelni. Skazano na rok więzienia w zawieszeniu. Szczęśliwie uniknął stanu wojennego. Dostał zaproszenie na Uniwersytet Harvarda w Bostonie i wraz z rodziną w marcu 1981 wyjechał.
Do kraju wrócił pierwszy raz dopiero po dziewięciu latach. Artur Międzyrzecki przygotował mu serdeczne powitanie w Pen Clubie w Warszawie. W dużej grupie stawili się pisarze, byłam i ja. "O, jest mój Poznań!" - zauważył z radością. Po tej pierwszej wizycie w 1990 roku Barańczak przyjeżdżał jeszcze kilkakrotnie. To stwarzało okazję, aby rozmawiać o nowych wierszach, o pracach krytycznoliterackich, o przekładach.
Listy do przyjaciół
Z Newtonville spod Bostonu płynęły listy do Poznania. Z czasem pisane coraz rzadziej i coraz drobniejszym druczkiem. Choroba Parkinsona ograniczała czas aktywności poety. A jednak, gdy zawieja / zawieje mrozem w twarz, / powraca ta nadzieja, / że coś tam w sobie masz, / że coś nad sobą masz (Podróż zimowa).
Metafizyczna nuta ukryta w zimowym szronie i muzyce Franza Schuberta, do której pisał wiersze w Podróży zimowej, oswajała śmierć. Z listów do Bogusławy i Edwarda Balcerzanów wynika, że w czasie swojej długiej, ciężkiej choroby Barańczak nie tragizował. Szukał innej poetyckiej Fali. Teraz, kiedy zadaję mu na ten temat pytania, widzę jego uśmiechniętą twarz i szukam odpowiedzi w wierszach.
Barbara Miczko-Malcher
Stanisław Barańczak urodzony 13.11.1946 w Poznaniu, zmarł 26.12.2014 w Newtonville. Autor wybitnych tomików poetyckich, esejów, przekładów (m.in. sonetów i dramatów Szekspira, angielskich poetów metafizycznych XVII stulecia oraz współczesnych twórców anglojęzycznych)