Kultura w Poznaniu

Historia

opublikowano:

Niepogoda nie robi różnicy w zdjęciach

Foto Studio Kołecki - miejsce, w którym fotografię tworzy sie od 101 lat.

. - grafika artykułu
Trzecie i czwarte pokolenie, od lewej: Ania, Basia, Krzysztof i Urszula Kołeccy, fot. Foto Studio Kołecki

Jak istotną rolę fotografia pamiątkowa, okolicznościowa pełni w naszym życiu, pisać zapewne nie muszę. Sami chętnie rejestrujemy ważne momenty, utrwalamy je dla siebie i jednocześnie zostawiamy ślad dla potomnych. Ważne chwile chcemy też uwiecznić ładnie, na profesjonalnej sesji, "u prawdziwego fotografa". Foto Studio Kołecki utrwaliło na zdjęciach tysiące twarzy poznaniaków i ich wyjątkowe chwile życia.

Warto przybliżyć to miejsce, które fotografię tworzy od 101 lat. Prowadzi je niezmiennie jedna rodzina, od czterech pokoleń. To saga rodzinna z miłością do fotografii na pierwszym planie.

Pierwszy Kołecki

Nazwisko Kołecki zna praktycznie każdy poznaniak. Nic w tym dziwnego, od 1949 r. nieprzerwanie przy ulicy Ratajczaka znajduje się studio fotografa, a właściwie całej rodziny o tym nazwisku. Historia rodzinnego przedsiębiorstwa zaczęła się jednak daleko od Poznania. Pierwsze zdjęcia, które zachowały się do dzisiejszych czasów, sygnowane nazwiskiem Kołecki, powstały w 1910 r. Jednak oficjalną datą, która została przyjęta jako początek działalności, jest rok 1913. Zezwolenie na wykonywanie zawodu fotografa, przy zakładaniu filii w Ostrowcu Świętokrzyskim, władze guberni radomskiej w zaborze rosyjskim wydały Janowi Leonowi Kołeckiemu w maju 1913 roku.

Jan Leon Kołecki był bardzo przedsiębiorczą osobą. Otworzył wiele oddziałów swojej firmy, następnie wynajmował je lub sprzedawał. Filie jego studia powstały w Opatowie, Sandomierzu, Leżajsku, Wierzbniku, Starachowicach. Mocno rozpropagował fotografię na Kielecczyźnie, jednocześnie kształcąc i przygotowując do zawodu wielu adeptów tej sztuki.

Pierwszy Kołecki-fotograf to także patriota i społecznik. We wrześniu 1939 r. pełnił funkcję komendanta obrony przeciwlotniczej. Należał też do Komitetu Pomocy Uciekinierom. Został aresztowany przez gestapo i osadzony w więzieniu, gdzie był przetrzymywany i torturowany. Rodzinie udało się go wykupić z więzienia w lipcu 1944 r. Niestety w sierpniu zmarł w swoim domu w Sandomierzu.

Miejsce z historią

Wchodząc do placówki Kołeckich przy ulicy Ratajczaka w Poznaniu, od progu widzimy, że to miejsce z historią. Ściany zdobią fotografie współcześnie wykonane, piękne portrety z wystudiowanymi pozami, z wysublimowanym oświetleniem portretowym, zdjęcia stylizowane, np. pin-up girl, a pomiędzy nimi zdjęcia czarno-białe, klasyczne, wykonane na negatywie, ręcznie wywołane pod powiększalnikiem. Nie brakuje też pamiątek rodzinnych, starych fotografii, w skrócie opowiadających historię tego miejsca i jego twórców. Przez całe pomieszczenie rozciąga się portal z reprodukowaną winietą z carte de visite z początku działalności Kołeckich. Motto, które widnieje na portalu, od początku towarzyszyło rodzinnemu interesowi. Brzmi ono: "Niepogoda nie robi różnicy w zdjęciach" i jego autorem jest pierwszy Kołecki - Jan Leon. Dewiza prosta, można ją rozumieć dosłownie, w kontekście studia fotograficznego, gdzie zawsze jest, nawet pomimo deszczowej aury, "słońce". W oczach portretowanej osoby, w wyrazie twarzy także często ujawnia się jej pogoda ducha, a dobra fotografia może też wpływać na stan emocjonalny. Dobrze wykonany portret może sprawić dużo radości, a po latach zyskuje na swojej wartości, zatem potrafi zmienić najgorszą niepogodę w uśmiech. Piękne, wieloznaczne motto.

Trudne czasy i wypracowanie prestiżu

Po II wojnie światowej syn Jana Leona, Jan Walerian, przeniósł się do Poznania za namową przyjaciół, którzy wyjechali z ziemi sandomierskiej do Poznania. To oni znaleźli zakład fotograficzny, który był na sprzedaż, obecną placówkę, w której Foto Studio Kołecki ma swoją siedzibę do dziś.

Początki dla Jana Waleriana w Poznaniu były trudne. W kryzysowym momencie, w 1956 r., był zmuszony sprzedać atelierowy aparat marki Linhof i wrócić do wysłużonego aparatu marki Leica. Dopiero po 1970 r. sytuacja się poprawiła. Jan, drugi w fotograficznym pokoleniu, wypłynął na szerokie wody, a jego studio stało się rozpoznawalne na mapie Poznania. Postępująca ślepota niestety powoli wykluczała go z pracy fotografa. Zdążył przed śmiercią zarazić swoją pasją syna Krzysztofa i synową Urszulę. To właśnie trzecie pokolenie miało największy wpływ na rozwój technologiczny, zakres i jakość usług. Krzysztof, zafascynowany technologią i techniką (zanim dołączył do rodzinnego interesu, kierował Oddziałem Produkcji Aerozoli w Polfie, który zaprojektował i uruchomił), pomagał ojcu wdrażać innowacyjne rozwiązania. Krzysztof z Urszulą stali się idealnym teamem fotografów - do technicznego zamiłowania męża Ula dołożyła swoje wyczucie estetyki. To para, która nie spoczywała na laurach. Rozwijali się, kształcili, edukowali wizualnie, ale także w zagadnieniach marketingowych. Efektem tego była dość zabawna sytuacja, a mianowicie na sesję w studiu w jedną sobotę zapisało się 27 par nowożeńców! Przez cały dzień przy ulicy Ratajczaka stały limuzyny nowożeńców. Pracowici fotografowie robili sesje jednocześnie w dwóch studiach, a w najbardziej "gorącym" momencie pracownik musiał kierować ruchem.

Ania i Basia, córki Urszuli i Krzysztofa, to już czwarte pokolenie fotografów wśród Kołeckich. Basia studiowała malarstwo, ukończyła również szkołę wizażu. Ania studiowała na Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu fotografię, część teoretyczną dyplomu poświęciła historii rodzinnej firmy. Jedna estetka, uwielbiająca piękne, wystudiowane oświetlenie, druga najbardziej ceni sobie emocje i poznanie osoby portretowanej. Obie przejęły ogromne zamiłowanie do obrazu fotograficznego. Obie pracują z rodzicami od około 20 lat.

Rodzina Kołeckich to przykład pracowitości, rzetelności i miłości do fotografii. To rodzina, która wyjątkowe chwile poznaniaków od pokoleń zapisuje pięknymi kadrami i złotymi zgłoskami na kartach naszego przedsiębiorczego miasta.

Bardzo miłe, że za zwykłymi drzwiami, pod szyldem Foto Studio Kołecki, można znaleźć tak piękną historię przedsiębiorczości i pasji wielopokoleniowej. Oby ta pasja przetrwała w tej rodzinie następne sto lat.

Łukasz Walaszczyk